Od lat pisuję w tym miejscu o wyższości socjalizmu nad kapitalizmem w branży wod-kan. Wyższość polega na tym, że pewne ogólne prawa socjogospodarcze, odkryte i hołubione w okresie socjalizmu, do dziś znajdują praktyczne egzemplifikacje w sferze gospodarczej, w której dominuje własność publiczna. Inaczej – byt nadal kształtuje świadomość, i to bardziej niż świadome osoby.

W klasycznym kapitalizmie właściciel firmy za cel podstawowy stawia sobie maksymalizowanie zysku. W socjalizmie celem jest maksymalizowanie władzy, jaką właściciel może wiązać ze swoją własnością. Kapitalista wierzy, że jeżeli będzie miał duży zysk, to zdoła za niego kupić sobie władzę, a potem używać jej także w celu zwiększania dochodu. Socjalista jest natomiast przekonany, że jeżeli będzie miał władzę, to tak zarządzi firmą będącą publiczną własnością, że zmaksymalizuje zysk. Władza natomiast uszczęśliwi nie tylko jego samego, ale także wyborców.
Z tych powodów wójt, burmistrz, prezydent, pełniący funkcję właściciela firmy wodociągowo-kanalizacyjnej, dba przede wszystkim o to, aby zarządy tych przedsiębiorstw w realizacji jego celu głównego pomagały mu. W szczególności nie mogą one wprowadzać podwyżek w roku wyborczym ani zatrudniać osób nieprzychylnych właścicielowi. Za to powinny realizować korzystne dla niego zadania inwestycyjne, a do ich realizacji dobierać odpowiadających mu wykonawców.
Nie sądzę, aby opracowanie matematycznego modelu opłat za wodę dostarczaną odbiorcom w Polsce, o czym traktuje jeden z artykułów, pozwoliło lepiej niż moje okresowe utyskiwanie uzmysłowić czytelnikom, że to politycy, uchwalając obowiązujące przepisy ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i odprowadzaniu ścieków, ustalili, iż zysku w tej branży przedsiębiorstwo nie osiąga w wyniku zmniejszania kosztów, ale dzięki inicjatywie szefa przedsiębiorstwa. Dzieje się tak w trakcie kreowania taryf, przy łaskawej przychylności najpierw wójta, burmistrza czy prezydenta, a potem radnych. Zysk taki nie może być znaczący, aby zarządy firm miały uzasadnione powody do tego, aby o nim zapomnieć. Tym samym przepisy prawa zdecydowanie ułatwiły wójtowi, burmistrzowi i prezydentowi, a także członkom rad gminnych realizację swoich podstawowych celów. To oni, dzięki przedzieleniu budżetowych pieniędzy albo zgodzie na zaciągnięcie pożyczki, a nie zarządy przedsiębiorstw, za sprawą podzielenia zysku, decydują o głównych kierunkach rozwoju firmy.
Tak się złożyło, że w wakacyjnym numerze zajmujemy się problemami związanymi z kształceniem kadr, sygnalizując przy okazji, że w tym obszarze, będącym domeną sfery publicznej, w szkołach państwowych pojawiają się sytuacje, które wymagają poszanowania praw rynku. Inaczej mówiąc, należy działać wg reguł innych niż wypracowane w socjalizmie. Na razie dotyczy to przede wszystkim studiów płatnych, bez których publicznym szkołom wyższym trudno wiązać koniec z końcem. Zachęcamy do przeglądu oferty dotyczącej studiów podyplomowych. Nadesłało je dwanaście uczelni: siedem politechnik, SGGW, dwa uniwersytety przyrodnicze i dwa inne uniwersytety.
 
Henryk Bylka, sekretarz Komitetu Naukowego