Aby skutecznie zarządzać miejską kanalizacją deszczową, trzeba mieć środki na ich utrzymanie, odnowę i modernizację. Zgodnie z obowiązującym prawem kanalizacja deszczowa jest elementem drogi. Stąd inwestycje jej dotyczące są częścią inwestycji związanych z budową, utrzymaniem i modernizacją drogi. Środki na jej eksploatację zwykle rezerwowano w budżecie zarządów dróg, gminnych, powiatowych wojewódzkich lub krajowych. Kanalizacja ta może także służyć tym, którzy odprowadzają wody opadowe z posesji zlokalizowanych przy drodze. Wody te, jeżeli spływają „z powierzchni zanieczyszczonych o trwałej nawierzchni”, uznaje się za ścieki. Za odprowadzanie ścieków można, stosując przepisy ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, pobierać opłaty. Wydawało się, że przepisy zawarte w rozporządzeniu dotyczącym sposobów stanowienia taryf, a w także zdrowy rozsądek nakazujący płacić za świadczone usługi dają do tego wystarczające podstawy. Opłaty takie są pobierane w wielu miastach. Od pierwszego kwartału ubiegłego roku, zgodnie z zatwierdzoną przez Radę Miasta taryfą, także w Poznaniu.
Jedna z poznańskich spółdzielni mieszkaniowych zaskarżyła jednak zatwierdzającą taryfę uchwałę Rady Miasta, wskazując, że nie jest ona zgodna z przepisami wspomnianej wcześniej ustawy. Podstawowy zarzut dotyczył sposobu rozliczania odpłaty, a w szczególności, uzależnienie jej wysokości od powierzchni odwadnianej, a nie, jak to określa ustawa, na podstawie wskazań urządzeń pomiarowych. Choć pełnomocnik miasta argumentował, że rozporządzenie taryfowe z 28 czerwca 2008 r. zawiera upoważnienie do takiego sposobu naliczania opłat, Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu przyznał rację spółdzielni, uznając, że nie jest to zgodne z przepisami ustawy. Sąd zauważył także, że ustawa nie zawiera wyjaśnienia, co należy rozumieć pod pojęciem „powierzchni zanieczyszczonych”, użytym w definicji ścieków, których źródłem są wody opadowe. Dlatego, w opinii sądu, z ustawy nie wynika obowiązek płacenia za wody opadowe z dachów.
Wyrok Sądu nie jest jeszcze prawomocny. Urząd Miasta będzie prawdopodobnie wnioskować o jego kasację. W Internecie można jednak znaleźć informacje o innych wyrokach Sądów Administracyjnych, a także opiniach urzędu chroniącego prawa konsumentów. Być może z podobnymi wnioskami o unieważnienie taryf już wystąpiły lub wystąpią inne podmioty, którym przyszło „płacić za deszcz”. Będą kolejne procesy i apelacje. Wszystko z powodu nieprecyzyjnych zapisów w przepisach prawa. Sąd nie ma obowiązku wskazywać, z jakich środków finansować kanalizację deszczową. Jednak w uzasadnieniu do omawianego wcześniej wyroku, sędziowie zauważyli, że, ustalając opłaty za odprowadzanie wód opadowych i roztopowych, należy mieć na uwadze fakt, że „zaopatrzenie w wodę jest działalnością o charakterze użyteczności publicznej, która charakteryzuje się tym, że nie jest ekwiwalentna, to znaczy, że odbiorcy nie ponoszą pełnej odpowiedzialności za korzystanie z tych usług. Oznacza to konieczność finansowania ze środków publicznych (art. 24 ust. 6 ustawy)”. Rzeczywiście, w art. 23 ust. 6 istnieje zapis, mówiący, że rada gminy może podjąć uchwałę o dopłacie dla jednej, wybranych lub wszystkich grup taryfowych. Może, ale nie jest to, jak sugeruje komplet sędziowski, konieczność.
Czytając artykuły o dominującej w tym numerze tematyce związanej z problemami technicznymi i organizacyjnymi odprowadzania wód opadowych, trzeba mieć na uwadze także to, że coraz trudniej wywnioskować, skąd będzie można czerpać środki na rozwiązanie tych trudności.
 
 
Henryk Bylka,
sekretarz Komitetu Naukowego