Sierpień może być bardzo gorącym miesiącem w samorządach. Nie tylko z powodu temperatur za oknem i wewnątrz biur. Urlopy, skup zbóż, blokady Samoobrony i zbliżające się wybory na pewno nie służą spokojnej, organicznej pracy. A taka jest potrzebna, bo w dużej mierze od niej zależy, czy na terenach gmin powstaną nowe drogi, wodociągi i oczyszczalnie ścieków, składowiska i zakłady gospodarki odpadami sfinansowane częściowo przez Unię Europejską w ramach programu SAPARD. By skorzystać ze środków przeznaczonych na lata 2000 i 2001 wniosek wraz załącznikami należy złożyć w ARiMR najpóźniej do końca sierpnia. Tak więc te gminy, w których do tej pory zrobiono niewiele w tej sprawie, w praktyce nie mają szans na finansową pomoc z funduszu SAPARD. Wielu jest zaskoczonych takim tempem, tak samo wielu jest zmęczonych kilkoma już falstartami tego funduszu. Mimo to właśnie samorządowcy najlepiej przygotowani są do korzystania z tego źródła finansowania. Już dziś informacje z ARiMR potwierdzają, że zdecydowana większość wniosków trafia właśnie z gmin. Rolnicy nie mają pieniędzy, by sfinansować modernizację gospodarstw. Z kolei przedsiębiorstwa rolno-spożywcze są dopiero we wstępnych fazach projektów, nie mają biznesplanów ani pozwoleń na budowę.
Przeszkód w uzyskaniu tych pieniędzy gminom też nie brakuje. Trudne, bo czasochłonne, mogą okazać się procedury przetargowe, znaleźć trzeba też od razu pieniądze na sfinansowanie inwestycji.
Otwarcie mówi się, że tym programem pomocy przedakcesyjnej UE nas testuje. Sprawdza, czy potrafimy wykorzystywać unijne pieniądze. Obaw jest niemało, sam szef ARiMR uznał, że wykorzystanie 70 proc. środków będzie wariantem optymistycznym. Przy 80 proc. prezes Bentkowski będzie szczęśliwy. Zapowiada on przerzucenie całych sił Agencji do pomocy przy wyjaśnianiu, prawidłowym wypełnianiu wniosków. Zgłosił ciekawy pomysł, że oceniać będzie prace podległych urzędników na podstawie ilości wniosków załatwionych negatywnie. Znaczy to, że agencyjni urzędnicy nie potrafili pomóc w skutecznym wypełnianiu wniosków. Pomysł wart rozpowszechnienia, tym bardziej, że w niedługim czasie już po wstąpieniu do UE na samą ochronę środowiska z funduszy pomocowych będziemy mogli dostać 4 mld euro. Przygotować trzeba w przeciągu roku „tylko” 130 kompletnych projektów inwestycyjnych, a następnie zapewnić ich współfinansowanie.
Ogrom pracy więc przed nami wielki. Byle nie skończyło się tak jak prorokują unijni urzędnicy, że w pierwszych latach po wejściu Polski do UE uda się nam wykorzystać nie więcej niż 15 proc. środków.

Tomasz Szymkowiak