Aby wyposażyć ulicę w rozdzielcze przewody sieci wodociągowej i kanalizacyjnej w jednym z wielkopolskich miast, na osiedlu o średnio intensywnym budownictwie jednorodzinnym (ok. 50 mieszkańców na 1 ha), należało wybudować dla każdego mieszkańca ok. 3,5 m przewodów wodociągowych i tyle samo kanalizacyjnych. Przyjmując, na podstawie danych o kosztach inwestycji w tym rejonie, że średni wskaźnik kosztów budowy 1 m sieci to ok. 300 zł, wartość takiej inwestycji wyniosłaby 1050 zł. Po jej zakończeniu, przedsiębiorstwo wodociągowo–kanalizacyjne powinno płacić gminie w podatku od nieruchomości 2% (w skali roku) i naliczać 4,5% odpisów amortyzacyjnych od wartości inwestycji. Jeżeli uzyska się kredyt na inwestycję z atrakcyjnymi odsetkami, nie mniejszymi niż 8%, to same tylko koszty kapitałowe w pierwszym roku eksploatacji inwestycji wyniosą 152 zł na mieszkańca. Przy opłatach na poziomie 5 zł za m3 wody i ścieków oraz, optymistycznie szacowanej, sprzedaży rocznej 45 m3, przychody za świadczone usługi nie będą większe niż 225 zł. Inwestor może więc liczyć na dochód od jednego mieszkańca nie większy niż 73 zł, tj. ok. 7% kwoty wydanej na inwestycje. Po jego opodatkowaniu, inwestor spłacałby pożyczkę ok. 20 lat. Taki wynik kalkulacji uzyskuje się pomimo bardzo optymistycznych założeń, dotyczących tempa zagospodarowywania nowych terenów oraz pomimo pominięcia kosztów inwestycji, związanych np. z magistralami wodociągowymi i oczyszczalnią ścieków, a także bez wliczania kosztów eksploatacji. Nie trzeba być ekonomistą, aby wiedzieć, że to żaden biznes.
Kto spodziewa się godziwego zysku, musi poczekać, aż opłaty zdecydowanie wzrosną, na wszystkich działkach szybko pojawią się budynki (a w nich mieszkańcy) oraz obniżą się miejskie podatki i koszty inwestycji. Odpowiedzi na pytania, jak długo czekać bądź też o ile muszą się zmienić opłaty lub koszty, są podstawą opracowywania strategii biznesowych.
Podczas majowych targów Wod – Kan można także spotkać potencjalnych inwestorów. Warto ich zapytać o szczegóły dotyczące przykładowych planów biznesowych oraz warunków wejścia na lokalne rynki. Oby ich odpowiedzi były pretekstem do rozpoczęcia dyskusji o tym, co należały zrobić, aby – nie szukając zewnętrznych inwestorów – przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne, których średnia rentowność powoli wzrasta, w miarę upływu czasu uzyskiwały zdolność do prowadzenia i finansowania inwestycji, zgodnie z intencją nowych regulacji prawnych. Taka dyskusja powinna poprzedzić ewentualne decyzje o korzystaniu z inwestorów zewnętrznych.



Henryk Bylka