Przygotowania do wdrożenia nowego systemu gospodarowania odpadami w toku (przynajmniej tam, gdzie samorząd jest bardziej uświadomiony, lub tam, gdzie działające na danym rynku firmy odbierające odpady chcą zabezpieczyć swój interes). Wiadomo, że jednym z motorów napędzających ludzkie działania są (niestety) pieniądze. Nie powinno zatem dziwić, zwłaszcza w dobie kryzysu finansów publicznych, że tak wiele uwagi poświęca się obecnie kwestii poprawnego ukształtowania opłat za odbiór odpadów od właścicieli nieruchomości. Poprawnego, to znaczy takiego, by budżety gmin nie zostały obciążone nadmiernymi kosztami, bo braki powstałe w przypadku niezebrania wystarczających środków od mieszkańców jednostki samorządu terytorialnego będą zmuszone pokryć ze środków własnych. Dobrze byłoby, gdyby przy okazji pamiętano, że w ramach poprawności ukształtowania opłat powinien być też uwzględniony interes ochrony środowiska, a zwłaszcza objęcie odbiorem wszystkich wytwarzanych odpadów komunalnych.

Wydaje się, że w celu spięcia finansów konieczne będzie rozbudowanie aparatu kontrolnego (żeby nie rzec: represyjnego). Czyli dojdziemy do sytuacji, przed którą gminy i miasta jeszcze do niedawna ze wszech miar zaciekle się broniły. „Jak bowiem władza, wybrana demokratycznie przez społeczność lokalną, mogła nasyłać na mieszkańców kontrole? Przecież każdy przyznany mandat karny to stracony, co najmniej jeden, głos wyborczy!”. A przestrzeganie wymogów prawa? Cóż, widocznie nie wszyscy muszą go przestrzegać, a i „wartość” samych przepisów (także w wymiarze ewentualnych konsekwencji dla organów gminy) jest różna. Teraz jednak, by zbilansować budżet przedsięwzięcia pt. „gospodarka odpadami”, trzeba będzie weryfikować deklaracje właścicieli nieruchomości pod kątem liczby zamieszkujących je osób. Trzeba też będzie zbudować mechanizmy windykacji opłat (à propos windykacji opłat, to spotkać się można z głosami, że te operacje finansowe powinny prowadzić wydziały finansowe w gminach, bo mają już doświadczenie w zakresie ściągania rozmaitych danin publicznych), a być może także karać opłatą podwyższoną tych, którzy nie zechcą segregować odpadów.
 
W zakresie kontroli prawidłowego postępowania z odpadami widać na szczęście – od pewnego (stanowczo zbyt krótkiego) czasu – ruch. Jest on widoczny szczególnie w okresie grzewczym, gdy służby gminne podejmują działania mające na celu np. zweryfikowanie rodzaju paliw używanych w paleniskach indywidualnych. Dobrym przykładem jest Radom, w którym dopiero co podpisano porozumienie Politechniki Radomskiej z tamtejszą strażą miejską w zakresie badania popiołu z palenisk indywidualnych. Okazuje się, że jednak można wejść na prywatną posesję, pobrać próbki popiołu i po stwierdzeniu, iż spalane były odpady, występującemu przeciw środowisku i zdrowiu ludzi, delikwentowi wymierzyć karę o wysokości 500 zł. To także jedna z owych funkcji kontrolno-represyjnych, która będzie musiała (choć miejmy nadzieję – w mocno ograniczonym zakresie) być wykorzystywana, także po przeorientowaniu systemu gospodarowania odpadami w Polsce. A ponadto? Edukować, edukować…
 
Piotr Strzyżyński
z-ca redaktor naczelnej