Od redaktora

Minęło 10 lat od wejścia Polski do Unii Europejskiej. Unijne dyrektywy cały czas oddziałują na zmiany w polskich aktach prawnych, również w tych dotyczących gospodarki odpadami. Od 2013 roku w wyniku ?rewolucji śmieciowej? kładzie się większy nacisk m.in. na ograniczanie składowania odpadów biodegradowalnych. Ponadto, musimy segregować, segregować i jeszcze raz segregować ? dla dobra naszego środowiska. Z funduszy unijnych popłynął strumień pieniędzy na budowę i modernizację zakładów zagospodarowania odpadów. Pomaga także Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który pożycza gminom i prywatnym inwestorom środki na realizację zadań inwestycyjnych z zakresu ochrony środowiska. Bo czyż segregacja odpadów nie jest ochroną środowiska?

W całej Polsce od kilku lat buduje się i wyposaża instalacje w najnowsze technologie. Do segregacji niezbędne są bowiem nowoczesne sortownie, kompostownie, separatory i taśmociągi. Od morza aż po góry miliony złotych przeznaczane są na tworzenie regionalnych instalacji przetwarzania odpadów komunalnych, w tym instalacji mechaniczno-biologicznych, spalarni i innych. A co najważniejsze, już widać efekty tych inwestycji. Pomimo że Polak, wg statystyk, produkuje o wiele mniej odpadów niż Niemiec czy Francuz, to jednak zawsze miał większy problem z ich segregacją. A jak jest teraz? Słupki na wykresach, wskazujące masę odpadów składowanych, są niższe. Poziom recyklingu regularnie zwiększa się w całym kraju. Więcej segregujemy, mniej składujemy. I to cieszy.

Czy nasza chęć segregowania wynika z troski o środowisko? Czy może batem nad naszymi głowami są rosnące koszty składowania odpadów? A może boimy się unijnych sankcji? Cóż, najważniejszy jest rezultat, skłaniający do ostrożnego optymizmu. W siedmiu województwach już teraz ograniczono składowanie odpadów komunalnych ulegających biodegradacji do ilości zakładanych na 2020 r., w dodatku wiele inwestycji wciąż jest realizowanych. A z każdą instalacją stajemy się coraz bardziej eko i euro. 

Katarzyna Szkudlarska