Od redaktora
Nie dziwi nic…
No i zrobiło się gorąco. W pogodzie – całkiem na szczęście, w energetyce na bazie OZE – trochę niestety.
Nie będę tu opowiadała treści nie tak dawnego artykułu z „Rzeczpospolitej” (wydanie z 12-13 czerwca br.), traktującego o sporze dotyczącym prawa do wyłączności wykorzystywania biomasy otrzymywanej z tzw. malwy pensylwańskiej. W największym uproszczeniu sprawa polega na tym, że gapiostwo albo brak orientacji w kwestiach prawno-patentowych jednej z wyższych uczelni – tu jako zasłużonego ośrodka badawczego – wykorzystał jeden z jej absolwentów, który na tejże uczelni zajmował się (jako student!) właśnie ową malwą albo po prostu – choć nie tak ładnie – ślazowcem.
Ów absolwent, teraz już nie tylko magister, ale i doktor, prezes firmy specjalizującej się w nasionach wiadomej malwy, zastrzegł sobie wyłączność do wynalazku dokonanego z jakimś tam jego (nie znam szczegółów) udziałem. Owszem, od strony etycznej sprawa dość mocno „zalatuje”, ale… biznes to biznes, jak mawiają praktyczni Amerykanie. A każde dziecko mogłoby tu dodać, że „kto pierwszy, ten…”. Dorośli z kolei doskonale wiedzą, że tam, gdzie w grę wchodzą potencjalnie duże pieniądze, „zasady nie dają rady”. I poprzestańmy tu na tych ogólnikowych i obiegowych komentarzach, aby nikogo niesłusznie nie „zahaczyć”.
Faktem jest – co...
No i zrobiło się gorąco. W pogodzie – całkiem na szczęście, w energetyce na bazie OZE – trochę niestety.
Nie będę tu opowiadała treści nie tak dawnego artykułu z „Rzeczpospolitej” (wydanie z 12-13 czerwca br.), traktującego o sporze dotyczącym prawa do wyłączności wykorzystywania biomasy otrzymywanej z tzw. malwy pensylwańskiej. W największym uproszczeniu sprawa polega na tym, że gapiostwo albo brak orientacji w kwestiach prawno-patentowych jednej z wyższych uczelni – tu jako zasłużonego ośrodka badawczego – wykorzystał jeden z jej absolwentów, który na tejże uczelni zajmował się (jako student!) właśnie ową malwą albo po prostu – choć nie tak ładnie – ślazowcem.
Ów absolwent, teraz już nie tylko magister, ale i doktor, prezes firmy specjalizującej się w nasionach wiadomej malwy, zastrzegł sobie wyłączność do wynalazku dokonanego z jakimś tam jego (nie znam szczegółów) udziałem. Owszem, od strony etycznej sprawa dość mocno „zalatuje”, ale… biznes to biznes, jak mawiają praktyczni Amerykanie. A każde dziecko mogłoby tu dodać, że „kto pierwszy, ten…”. Dorośli z kolei doskonale wiedzą, że tam, gdzie w grę wchodzą potencjalnie duże pieniądze, „zasady nie dają rady”. I poprzestańmy tu na tych ogólnikowych i obiegowych komentarzach, aby nikogo niesłusznie nie „zahaczyć”.
Faktem jest – co...