Od wysypiska po nowoczesny zakład
Rozmowa z Andrzejem Mąkinią
Został Panu tylko rok do okrągłego jubileuszu 30 lat pracy w sektorze komunalnym, więc może jeszcze Pan się rozmyśli i nie przejdzie na emeryturę teraz (od 1 kwietnia), tylko za rok?
W Miejskim Przedsiębiorstwie Techniki Sanitarnej w Tychach zaczynałem pracę w 1986 r., więc za rok rzeczywiście byłaby trzydziestka, ale jednak się nie zdecyduję (śmiech). W sumie mam już na koncie 46 lat pracy zawodowej, a to też się liczy. Poza tym mam jeszcze inne zobowiązania, wynikające z uwarunkowań rodzinnych. Doświadczenie, które zdobyłem w ciągu tych 29 lat w gospodarce odpadami, jest na tyle wystarczające, że ten jeden dodatkowy rok i tak by już dużo nie zmienił.
Pamięta Pan, jak przed 30 laty wyglądała gospodarka komunalna?
Oczywiście, że tak. To były lata, w których odpady były wywożone wyłącznie na wysypiska ? i to takie dzikie. Nie mieliśmy w Polsce żadnego składowiska z prawdziwego zdarzenia. Gospodarka odpadami polegała na wypełnianiu nimi dziur w ziemi, starych kamieniołomów czy wyrobisk po odkrywkach węgla. W ogóle nie mogliśmy wtedy mówić o jakimkolwiek zagospodarowaniu odpadów. Firmy odbierające odpady zwoziły je po prostu na wysypisko i na tym to wszystko się kończyło. Z czasem robił się tylko coraz większy problem, bo tych dziur na śmieci zaczynało brakować. Pamiętam też, że mieliśmy jeden bardzo zdezelowany spychacz na wysypisku, nie było nawet czym z...