OZE, czyli tabu
Są tematy, których kulturalni ludzie nie poruszają, i słowa, których publicznie nie wypowiadają. Bo nie wypada, bo można się narazić, bo wstyd? To zjawisko nikogo (z tego grona) nie dziwi, a złamanie takiej niepisanej konwencji prawie wszystkich gorszy lub bulwersuje. Oczywiście słowa i tematy tabu funkcjonują też w polityce. Dotyczą one tego, czego mówić (zwłaszcza w mediach) nie tyle nie wolno, ile raczej nie warto (szczególnie przed wyborami). Bo można wywołać skandal lub kontrowersje i przez to obniżyć sondażowe ?słupki?. Zestaw tych ?trędowatych? słów, wyrażeń i tematów jest w miarę stały (ot choćby aborcja i abolicja), ale czasem przybywają kolejne. I właśnie ostatnio, przy okazji kryzysu ukraińskiego, pojawiła się taka niechciana ?nowość?.
Uważnie śledziłam kilka niedawnych programów publicystycznych, w których politycy różnej rangi i partyjnej maści (z premierem i ministrami na czele), również ci już raczej ?byli?, z teatralną czasem powagą ? choć i szczerą, zapewne, troską ? mówili o bezpieczeństwie energetycznym kraju. Więc o węglu, gazie, ropie, a nawet atomie? Tylko nie o OZE! A przecież energia z tych źródeł to już 12% naszego energetycznego ?miksu?. W tym wypadku ? aż 12%! Jeśli mamy się pod tym względem uniezależnić od Rosji ? a wielu polityków deklaruje, że jest to priorytet ? to chyba ?powrót do węgla?, który w dużych ilościach importujemy właśnie z Rosji, nie jest właściwym kierunkiem. Toż to jakaś hipokryzja i paranoja! A dodatkowo strategiczna pułapka, w którą sami, jakby ślepo, wchodzimy.
Owszem, rząd oficjalnie nadal ?wspiera? OZE, ale w praktyce niewiele z tego wynika. Opozycja zwietrzyła szansę i próbuje ten temat propagandowo wykorzystać, lecz również nie daje to żadnych konkretnych efektów. A nasze środowisko jest tym wszystkim coraz bardziej rozczarowane, choć etap zdziwienie już chyba minął (bo ustawy jak nie było?). Jedyną nadzieją na wyjście z tego polityczno-medialnego niebytu jest chyba? PSL. I to PSL jakby wewnętrznie rozdarty. Bo z jednej strony uwikłany w koalicyjne układy i zobowiązania, a z drugiej ? reprezentowanej głównie przez Waldemara Pawlaka ? czujący swój (chyba nie tylko polityczny) interes w popieraniu OZE, dla których naturalną ?bazą? są przecież obszary wiejskie (93% powierzchni Polski!). Ekspremier jest dziś naszym niemal jedynym orędownikiem (szkoda, że pozarządowym), a ostrość jego poglądów dobrze wyraża wypowiedź w popularnym programie TV: ?Kto nie wspiera rozwoju OZE, ten wspiera Gazprom?.
Mimo tej niewesołej sytuacji, ?energetyka obywatelska? konsekwentnie (choć powoli) rozwija się. Szkoda tylko, że ta nazwa kojarzy się z pewną partią, która nie za bardzo w tym rozwoju pomaga. A może znów aktualne jest przekonanie, że ?rząd się sam? ogrzeje?. Hm, byłoby to bardzo ryzykowne. Niestety, zwłaszcza dla Polski.
Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelna