Bodaj każdy program telewizyjny na temat OZE ? lub ogólniej: polskiej energetyki ? oglądam z wielką uwagą i? nie mniejszą obawą. Dotyczy to zwłaszcza publicystyki na antenie TVP, bo wiadomo, że właśnie tam można przede wszystkim oczekiwać wypowiedzi odzwierciedlających lub choćby sugerujących aktualne założenia, zamiary czy tendencje. Powodowana zawodową ciekawością oglądałam niedawno program z cyklu: ?Chodzi o pieniądze?, poświęcony właśnie OZE.

Gdy na srebrnym ekranie pojawił się znany ekspert od energii jądrowej, spodziewałam się, że padną rzeczowe argumenty dotyczące wyższości ?atomu? nad źródłami odnawialnymi. Tymczasem usłyszałam ubolewania nad niemieckimi doświadczeniami z OZE i przestrogi, że ze względu na polską ?słoneczność? i ?wietrzność? u nas byłoby jeszcze gorzej, m.in. drożej i wcale nie bardziej ekologicznie. Niestety, adwersarz tego eksperta nie skontrował należycie jego opinii, więc w ocenie telewidzów wynik tej minidebaty mógł być dla nas niekorzystny. Mam świadomość, że tym felietonem tego nie naprawię, ale komentarz nie zaszkodzi. A zatem krótko i konkretnie?

Obliczenia dotyczące opłacalności OZE i redukcji CO2 to niby czysta matematyka, ale wiadomo przecież, że w tym skomplikowanym równaniu niektóre czynniki są niewiadome i zmienne (np. klimat, innowacyjność technologiczna, realia inwestycyjne, decyzje UE). Wnioski ? zwłaszcza długoterminowe ? należy więc wyciągać ostrożnie. Zwłaszcza jeśli mają być podstawą prognoz n...