Janusz Ostapiuk

Gdy komuś w życiu jest bardzo dobrze to wielokrotnie zaczyna się zastanawiać, co tu zrobić aby było mi jeszcze lepiej? Przeważnie takie myślenie prowadzi do twórczych wniosków, a w konsekwencji decyzji postępowych, rozwojowych. Ale też zdarza się bardzo często tak, że posiadany komfort staje się przyczyną naciśnięcia sygnału "stop", o ile nie uruchomienia biegu wstecznego. Dobrze byłoby gdyby nawet takie decyzje były podejmowane świadomie.
Wydaje mi się, że nie dzieje się tak z polskim systemem finansowania ekologii. Jedną z nielicznych dziedzin regulującą naszą koegzystencję ze środowiskiem przyrodniczym. Wypracowany na przestrzeni ponad 20 lat (sic!) system, którego zazdrościły i zazdroszczą nam wszystkie okoliczne kraje, a podglądają jak to się robi nawet daleko, daleko mieszkający Azjaci, cicho, spokojnie, pomalutku zaczyna być rozbierany na drobne cząsteczki, jak zegarek w rękach kilkuletniego łodzieńca.
Zaczęło się od przeprowadzonej dwa lata temu reformy administracji publicznej. W ślad za powstałymi powiatami utworzone zostały powiatowe fundusze ochrony środowiska. Dołączyły one do już istniejących - bez osobowości prawnej - funduszy gminnych, powiększając w ten sposób rozproszenie pieniądza ekologicznego. W konsekwencji nastąpiło umniejszenie siły dotychczasowego systemu finansowania inwestycji i przedsięwzięć ekologicznych.
Problemu by nie było, gdyby Polska była krajem bogatego budżetu, gdzie takie złotóweczki jak...