Plac zabaw zimą
Na forach internetowych pojawiają się wpisy: „Poradźcie, co robić z dzieckiem zimą? Latem chodziliśmy na plac zabaw. A teraz? Zaczynamy wariować”. Poza wyprawami na pobliską górkę saneczkową czy rzucaniem się śnieżkami w parku, możliwości wydają się ograniczone.
Może na początek warto sobie przypomnieć, czym my, jako dzieci, zajmowaliśmy się zimą. Wyobraźmy sobie, że idziemy z dziećmi na plac zabaw. Jest zima, mroźna i śnieżna. To nic. Mamy mnóstwo do zrobienia. Dosypujemy nasionek do karmników i obserwujemy, jak zlatuje się różnokolorowe, skrzydlate bractwo. Śledzimy tajemnicze znaki na śniegu, które prowadzą od furtki do przejścia w żywopłocie po drugiej stronie. To zapewne znów koty z sąsiedztwa, ale kto wie – może jakiś ryś? Oblepiamy wiklinowy szałas śniegiem. Najszybszy i najpewniejszy sposób na igloo w naszym klimacie. A potem jest już czyste szaleństwo – bitwa na śnieżki, zjeżdżanie na sankach, jazda na łyżwach... Czy chociaż raz, czytając ten tekst, pomyślałeś – ale, zaraz, zaraz... miało być o placu zabaw! Co zatem zrobić, aby place zabaw mogły służyć również zimą?
Z górki na pazurki
Po pierwsze – sanki! Na wielu osiedlach budowanych w latach 70. i 80. XX w. usypywano górki z ziemi pozyskanej przy wykopie fundamentów. Gó...