Platforma wiertnicza Deepwater Horizon, należąca do koncernu British Petroleum, zapaliła się 20 kwietnia br. na skutek eksplozji. W tym czasie znajdowało się tam 126 osób. Większość uratowano, ale 11 osób uznano za zaginione (niestety, z pewnością na zawsze), a siedem zostało rannych. Platforma znajdowała się w Zatoce Meksykańskiej, ok. 80 km na południowy wschód od portowego miasta Venice, na Wybrzeżu Luizjany – południowego stanu USA, zniszczonego pięć lat temu przez huragan Katrina. Specjalistycznym ekipom udało się ugasić ogień. Niestety, cały czas trwa walka o zatamowanie wypływu ropy ze zniszczonych rurociągów, które sięgają dna na głębokości 1,5 km.
Co dzień z uszkodzonego odwiertu wydobywa się ok. 800 tys. litrów ropy. Sekretarz zasobów wewnętrznych Ken Salazar, powołany przez prezydenta Obamę na koordynatora akcji ratowniczej, stwierdził, że zatamowanie wycieku może potrwać nawet trzy miesiące! Aż tyle czasu może bowiem wymagać realizacja jednego z wariantów akcji ratowniczej, polegającego na dokonaniu kolejnego, 5,5-kilometrowego odwiertu (1,5 km głębokości oceanu + 4 km od dna do złoża), co spowoduje spadek ciśnienia wypływającej teraz ropy i możliwość skutecznej naprawy uszkodzeń.
Plama ropy na początku maja miała rozpiętość ok. 120 na 70 mil. Ten czas był też dramatyczny ze względu na sztorm i wiatr, który spychał plamę w stronę wybrzeża. Rosło zagrożenie dla czte...

Wykup dostęp do płatnych treści Portalu Komunalnego!

Chcesz mieć dostęp do materiałów Portalu Komunalnego Plus?