Podziwiam samorządowców, którzy chcą coś robić
Z Józefem Neterowiczem, doradcą ds. energetyki i ochrony środowiska w Związku Powiatów Polskich, rozmawia Urszula Wojciechowska
Pojawił się Pan w Szwecji trzydzieści lat temu, w czasie kiedy kraj ten powziął decyzję, że zrobi wszystko, aby uniezależnić się od paliw kopalnych. Jaka była jej motywacja?
Szwedzi do początku lat 70. XX w. nie zastanawiali się nad sprawami związanymi z energią ponieważ paliwa, szczególnie olej opałowy, były kupowane bardzo tanio w krajach arabskich. Dopiero podczas pierwszego kryzysu energetycznego w latach 1973-1974 Szwedzi nagle zrozumieli, że uzależnienie energetyczne kraju od dostaw z zewnątrz jest bardzo niebezpieczne z punktu widzenia zachowania tego komfortu życia, do którego byli przyzwyczajeni. Na początku lat 70. Szwecja należała do krajów o najwyższej stopie życiowej na świecie, miała najostrzejsze prawo ekologiczne, bardzo srogi klimat i nie miała własnych paliw kopalnych. Pogodzenie tych wszystkich czynników w sytuacji podniesienia przez Arabów kilkukrotnie ceny oleju opałowego postawiło polityków przed ogromnym dylematem. Zrozumieli oni, że do nich należy rozwiązanie tego problemu i postanowili poprzez zmianę prawodawstwa promować oszczędność energetyczną oraz własne paliwa. Tymi paliwami okazały się odpady komunalne oraz biomasa i biogaz ze składowisk i oczyszczalni ścieków. Przy okazji okazało się, że ten kierunek utylizacji własnych odpadów miał ogromne pozytywne znaczenie ekologiczne. Ich determinacja doprowadziła do tego, że, chociaż nie udało się utrzymać prymatu wysokiej stopy życiowej, udało się tak stymulować prawem ekologicznym, iż energia z paliw odnawialnych stała się tańsza, przez co preferowana w stosunku do kopalnianych i jednocześnie uniezależniała Szwecję od importu. Dała również możliwość ustalania cen energii w Szwecji przez Szwedów. Doprowadzono do sytuacji, gdzie tempo wzrostu cen energii było niższe niż inflacja i tempo ogólnego wzrostu cen. Wpłynęło to oczywiście na zmniejszenie przyrostu stopy życiowej, dlatego też Szwecja straciła swój prymat w stosunku do innych krajów, które nie rozpoczęły kosztownej reorganizacji produkcji energii z paliw kopalnych na paliwa odnawialne. Mój przyjazd do tego kraju zbiegł się dokładnie z momentem rozpoczęcia tego procesu.
Szwecja długo przygotowywała się do wejścia do UE. Ze swoimi działaniami w kierunku wykorzystywania OZE dobrze wpisała się w obecne priorytety Unii. Jest więc dobrze przygotowana do realizacji pakietu 3×20. Czy może Pan to potwierdzić?
Determinacja polityków, zrozumienie powagi sytuacji oraz natychmiastowe i konsekwentne działania ponad podziałami partyjnymi, poprzez wprowadzenie systemu kar i opłat oraz stymulacji ekonomicznej w kierunku paliw odnawialnych doprowadziły do obecnej sytuacji. Szwecja nie miała żadnych problemów podczas przystępowania do UE. Właściwie to Unia miała pewne problemy z wypełnieniem czy też – dociągnięciem pewnych norm, które Szwecja miała już we własnym kraju. Cel 3×20 nie jest celem dla tego kraju. Został on już dawno temu osiągnięty. UE jest tak skonstruowana i tak działa, że w momencie, gdy jakiś kraj jest lepszy, to wcale mu nie odpuszcza i dlatego też Szwedzi mają do 2020 r. nakaz zwiększenia udziału energii odnawialnej w całym bilansie energetycznym kraju do poziomu 49%, przy obecnym udziale 41%. Marzy mi się doprowadzenie do sytuacji, żeby oba cele, tj. polskie 20% i szwedzkie 49%, tak ze sobą połączyć, w myśl zasady, że nie ma granic dla emisji, by stworzyć wspólny region północnoeuropejski dla zoptymalizowania środków wydawanych na osiągnięcie tych poziomów.
Dla Szwecji te 8% jest dość trudnym zadaniem, ponieważ nie produkuje się już właściwie energii pochodzącej z paliw kopalnych – istnieją tylko dwie instalacje – w Sztokholmie i Västerås, które są jeszcze opalane węglem. Przy czym w Sztokholmie jest to technologia PFBC, czyli najnowsza, bardzo ekologiczna technologia spalania węgla. Natomiast w Västerås węgiel jest jeszcze spalany tradycyjną metodą. Jest to jednak najbardziej ekologiczna elektrociepłownia opalana węglem w całej Europie. Prawdopodobnie decyzja jeszcze większego udziału OZE odbędzie się kosztem właśnie tej instalacji. Pracuje ona w tej chwili jako źródło szczytowe, ponieważ od dwóch czy trzech lat Västerås posiada największy w Szwecji kocioł na biomasę o mocy 175 MW, oczywiście parowy, ze względu na produkcję energii w skojarzeniu. Zamontowana jest również instalacja skraplania spalin oraz nawilżania powietrza spalania. Dzięki nim sprawność systemu wzrosła o 35%. Ostatnią nowością jest zakupienie instalacji do oczyszczania kondensatu do poziomu jakości wody kotłowej metodą filtracji membranowej i odwrotnej osmozy, dzięki czemu ciepłownia jest całkowicie niezależna od wody surowej. Efekt, poza oczywiście ekologicznym, ma wymiar finansowy. Na każdym m3 wody używanej do uzupełniania zładu elektrociepłownia zaoszczędza 2 euro.
Pozostał jeszcze do zredukowania transport, w którym benzyna i diesel zastępowane będą biogazem CNG i etanolem E85. W Sztokholmie już ponad 50 autobusów miejskich napędzanych jest biogazem z oczyszczalni ścieków, a system dystrybucji etanolu E85 równolegle z tradycyjnymi paliwami jest porównywalny. Problemem jest tylko to, że Szwedzi kupując samochody na etanol nie mogą jeździć po Europie ze względu na brak dystrybutorów na te paliwa.
Pomimo upływu 30 lat nie zerwał Pan więzi z krajem. Pełni Pan obecnie funkcję doradcy ds. środowiska i energii w Związku Powiatów Polskich (ZPP). Jak wygląda ta współpraca i jaka jest Pana rola?
Szybko zrozumiałem, że poziom nauki i wiedzy technicznej w Polsce jest bardzo wysoki i dlatego też stosunkowo łatwo będę mógł przekazać przyświecające Szwedom idee bardzo efektywnego i ekologicznego produkowania energii. Mimo to stwierdzam, że istnieją duże problemy ze zmianą myślenia w Polsce nt. energii odnawialnej. Zrozumiałem, że brak przekonania do wprowadzania na szerszą skalę energii odnawialnej tkwi nie w braku wiedzy o jej zaletach, ale w braku kontaktów z tą techniką i wiedzy praktycznej. Miałem to ogromne szczęście, że moją wiedzę teoretyczną nabytą w Polsce (AGH Kraków) podparłem wiedzą praktyczną, nabytą w ciągu tych 30 lat w Szwecji. Tak naprawdę nigdy z Polski nie wyjechałem – ja opuściłem PRL. Gdy tylko polityczne warunki pozwoliły mi na powrót przyjechałem do Polski z misją przekazania w moim ojczystym kraju wiedzy praktycznej zdobytej w Szwecji.
Niestety, działalność ekologiczna wg szwedzkich standardów nie ma poparcia polityków w Polsce. Jest to oczywiście specyfika naszego kraju. Priorytetem dla polskich polityków jest rozwiązywanie innych problemów, oględnie mówiąc natury osobistej czy obyczajowej. Klimat między nimi jest fatalny, politycy rozliczani są nie z działań przyszłościowych, dalekowzrocznych, tylko z przeszłości. Jest to oczywiście cena, którą musimy płacić za to, co zrobiono zaraz po wojnie z narodem. Działalność ekologiczna należy do działań długoterminowych, tzn. jej rezultaty i skutki są widoczne dopiero po kilku latach i dlatego uważam, że trzeba działać i podejmować ważkie decyzje teraz, mimo tego, że legislacja polska bardzo utyka, wszystko idzie powoli, tylko się mówi, a bardzo mało robi. Polska obecność w UE zobowiązuje nas do bezwzględnego przestrzegania terminów naszych zobowiązań, takich jak np. 3×20. Karygodnym jest granie na zwłokę w podejmowaniu działań na szczeblu państwowym w celu wzrostu znaczenia energii odnawialnej w miejsce tradycyjnej energią z paliw kopalnianych.
Pocieszający jest fakt, że na poziomie samorządowym widać inicjatywy podejmowane w kierunku wdrażania energii odnawialnej. Podziwiam ogromnie tych samorządowców, którzy chcą coś robić, mimo letargu legislacyjnego i opieszałości polityków. Dlatego w ZPP wpadliśmy na pomysł dołączenia problematyki energii odnawialnej do zakresu rankingu gmin i powiatów. Ilość nadesłanych projektów w ciągu ostatnich dwóch lat zbliża się do 2000. Moją rolą jest ich ocenianie. Dzięki temu rankingowi mamy doskonałą bazę danych, którą możemy udostępniać tym, którzy szukają np. producentów biomasy albo jej odbiorców.
Co radzi Pan Polakom, aby mogli wkroczyć na ścieżkę przyspieszonego rozwoju OZE i większego uniezależnienia się od paliw kopalnych.
Recepta jest bardzo prosta. Po pierwsze warto, żeby Polacy zrozumieli, iż energia odnawialna nie jest niczym negatywnym i nie stanowi zagrożenia dla węgla, który jest traktowany jako ogromne bogactwo narodowe. Nie można mówić o energii odnawialnej w aspekcie zamykania polskich kopalni węgla. Polski węgiel należy spalać w sposób ekologiczny i myślę, że w dużych jednostkach w energetyce zawodowej taki proces ma miejsce. Problemem są małe instalacje, szczególnie uciążliwe dla aglomeracji miejskich ze względu na niską emisję. Dojście w nich do standardów energetyki zawodowej jest niezwykle kosztowne, szczególnie z uwagi na konieczne instalacje odsiarczania i odpylania oraz osiągnięcie akceptowanej sprawności energetycznej. Powinno się je dokapitalizować lub zamykać i na ich miejsce budować jednostki na biomasę oraz odpady komunalne, gdzie energia produkowana będzie w skojarzeniu. Tego typu działania dają największe szanse na wypełnienie naszych zobowiązań wobec Unii, tj. 3×20. Trudno mi uwierzyć, aby powstawały nowe jednostki w energetyce zawodowej opalane biomasą. Szansę spełnienia naszych zobowiązań widzę w produkcji energii rozproszonej, wykorzystywaniu naturalnych źródeł energii w postaci biogazu, odzyskiwanego ze składowisk odpadów komunalnych i oczyszczalni ścieków, oraz produkcji paliw drugiej generacji z roślin energetycznych.
Inną sprawą jest pozyskiwanie energii z odpadów komunalnych. Traktując odpady jako paliwo mamy sytuację, w której dostawca paliwa płaci za jego dostarczenie producentowi energii. 10% całej energii cieplnej produkowane jest w Szwecji właśnie w taki sposób, w pełnej zgodności ze wszystkimi wymaganiami ekologicznymi i dyrektywami unijnymi.
Mamy ogromną szansę na rozpoczęcie procesu dochodzenia do 3×20 dzięki wynegocjowanymi przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza ponad 60 mld euro. Są to środki jednorazowe, do wydania do 2013 r., i dlatego musimy zacząć działać, a nie tylko cały czas debatować i grać na zwłokę.
Jak pan sądzi, czy 15% cel dla Polski jest zbyt wygórowany i niemożliwy do wykonania? Oczywiście jest to bardzo ambitny cel. Patrząc na tempo wprowadzania energii odnawialnej w Polsce i sterowanie tym procesem poprzez władze mam pewne wątpliwości, czy go osiągniemy. Nie możemy przecież liczyć, że nagle w 2015 r. stwierdzimy, że brakuje nam jeszcze np. 5-7%, bo nie będzie ani redukcji ani kolejnego przedłużenia terminu realizacji podjętych zobowiązań. Nie będzie też oczywiście pieniędzy europejskich. Wynegocjowaliśmy już 5% redukcję z 20 do 15% udziału energii odnawialnej w całkowitym bilansie energetycznym w 2020 r. Musimy potraktować te nasze ostateczne zobowiązania poważnie. Rozumiem, że jest to proces rozłożony w czasie, ale ważne jest, by w ogóle się rozpoczął. Działania ministra środowiska, polegające na obniżeniu w energetyce limitów emisji CO2 do atmosfery to dobry początek. Zastanawiam się natomiast, jaka będzie cena energii cieplnej i elektrycznej, gdy nie będziemy zmniejszać udziału paliw kopalnianych w bilansie energetycznym Polski po 2013 r. i zostaniemy zmuszeni do kupowania na międzynarodowych aukcjach praw do emisji kopalnianego CO2.
Ubolewam, że przyjęliśmy zasadę przesuwania realizacji zobowiązań unijnych poprzez odwoływanie się i prośbę o szczególne traktowanie. W końcu może nam zabraknąć czasu na ich wykonanie. Danuta Hübner – komisarz UE ds. polityki regionalnej, wielokrotnie ostrzegała nas przez odsuwaniem wykorzystania środków unijnych na ostatni moment.
Pana kontakty ograniczają się nie tylko do doradzania ZPP, ale również politykom. Czy wsłuchują się oni w Pana rady?
Jestem członkiem grupy samorządowej Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki. Kilku polityków rozumie problematykę energii odnawialnej i powagę sytuacji, w której Polska się znajduje. Natomiast obawiam się, że brakuje czasem siły przebicia na następny szczebel, w parlamencie. Nie rozumie się tam, że przechodzenie na energetykę odnawialną nie jest żadnym zagrożeniem dla podstawowego polskiego paliwa, że najwyższy czas na rozpoczęcie procesu edukacji, a na całym świecie najlepszym, najbardziej efektywnym sposobem pozbycia się góry odpadów komunalnych jest ich spalanie.
Na przykładzie szwedzkich rozwiązań, jakie inwestycje i gdzie można przetransponować na polski grunt?
Polska odziedziczyła bardzo dużo złego z poprzedniego systemu, ale też coś, co z punktu widzenia energetycznego jest ogromnym bogactwem, a mianowicie spięcie aglomeracji miejskich siecią ciepłowniczą. Mamy więc ogromnego odbiorcę energii produkowanej w jednym źródle, czyli są gotowe miejsca odbioru czystej energii. Zdaję sobie sprawę, że niestety cena energii będzie ciągle rosła. Przewartościowany w stosunku do innych walut złoty powoduje, że zmiany wynikające ze zmian cen paliw na świecie nie przekładają się bezpośrednio na wzrost cen energii w naszym kraju. Powrót do właściwego kursu złotego, zbliżająca się konieczność zakupu praw do emisji CO2 na międzynarodowych aukcjach oraz dalszy wzrost cen paliw może być brzemienny w skutkach gospodarczych dla Polski. Stąd uważam, że nie powinniśmy w tej chwili szukać własnych rozwiązań, tylko skorzystać z wieloletniego doświadczenia innych, np. krajów skandynawskich, jeśli chodzi o stałą biomasę. Należy rozpocząć wprowadzanie wspomagania i stymulacji produkcji biomasy, poprzez dotacje centralne, po to żeby ruszył jej rynek. Wtedy to, mając paliwo, spowodujemy zainteresowanie inwestycjami zajmującymi się spalaniem biomasy. Dopiero wówczas wszystko nabierze własnego rytmu i zostanie poddane działaniom sił rynkowych. Należy jak najszybciej zacząć instalować nowe lub przerabiać stare kotły węglowe na kotły na biomasę. W ślad zaś za usuwaniem najbardziej uciążliwych ekologicznie jednostek węglowych na terenie dużych aglomeracji, rozpocząć inwestycje w spalarnie odpadów komunalnych. Równolegle powinien natychmiast powstać proces informowania społeczeństwa o tym, że zastępujemy polski węgiel polską biomasą, dając pracę polskim rolnikom, którzy mogą niebawem przegrać konkurencję w produkcji żywności z rolnikami z regionów UE o lepszym klimacie. Należy również wytłumaczyć, jak działają spalarnie odpadów komunalnych i jaki mają wpływ na środowisko.
Trzeba stworzyć rynek do powstania instalacji biomasowych, opartych głównie na wierzbie energetycznej i instalacji do produkcji biogazu z roślin energetycznych. Są to działania, które można wprowadzić natychmiast, ponieważ nie wymagają one dużych nakładów inwestycyjnych i zwracają się szybko.
Kolejną rzeczą jest oczywiście najbardziej ekologiczny sposób zmniejszania emisji CO2, tzn. przez oszczędzanie zużycia energii. Mam tutaj na myśli wszystkie inwestycje dotyczące izolowania budynków, bardzo ciekawe technologie nadbudów, które zwiększają powierzchnię mieszkaniową, a jednocześnie zwiększają efektywność energetyczną budynków zapewniając pokrycie nakładów inwestycyjnych sprzedanymi nowymi mieszkaniami w części nadbudowanej. Efektywność energetyczna to również zwiększenie sprawności instalacji na biomasę poprzez odzysk energii ze spalin, przy okazji ich oczyszczania – co niestety jest w Polsce prawie nieznane. Prawdą jest, że instalacje na mokrą biomasę mają sprawność maksymalnie 60%. W przypadku doposażenia ich w instalację skraplania spalin i nawilżania powietrza spalania wzrasta ona do 95%.
Miejscami w Polsce, które znakomicie nadawałyby się do skopiowania szwedzkich rozwiązań w gminie są miejsca, gdzie ekologiczny wydźwięk byłby jednym ze sposobów marketingu, czyli wszelkiego rodzaju kurorty.
Czy szwedzki podział administracyjny i szwedzkie prawodawstwo jest korzystniejsze dla rozwoju technologii OZE?
Szwecja jest krajem o wiele większym niż Polska, natomiast zamieszkuje ją tylko 9 mln ludzi. Podział administracyjny na gminy w Polsce w większości przypadków ma uwarunkowania historyczne. Prowadzi to do ogromnego rozdrobnienia administracyjnego gmin. Są to jednostki samorządowe często niezdolne do podejmowania strategicznych regionalnych decyzji, szczególnie w ochronie środowiska. Dlatego też odpowiednikiem szwedzkich gmin są raczej polskie powiaty. W Szwecji są tylko dwa poziomy administracyjnego podziału kraju. Zasadniczą różnicą w systemie polskim i szwedzkim jest to, że w Szwecji mieszkańcy każdej gminy płacą podatek gminny, który jest podstawowym podatkiem (PIT). Daje to tym jednostkom stały przychód, w zależności od wielkości gminy – 30 do 37% poborów. Podatek ten płacony jest do momentu osiągnięcia progu, który wynosi w tej chwili około 200 tys. koron na rok (ok. około 60 tys. zł). Po przekroczeniu tego progu płaci się dodatkowo 20% podatku państwowego.
W celu wyrównywania różnic między gminami gminy bogatsze, które już się dorobiły dofinansowują te biedniejsze – tzw. podatek Robin Hooda. System ten stwarza warunki ekonomiczne do prowadzenia większych inwestycji przez gminę, mobilizuje jej władze do stwarzania lepszej infrastruktury, aby zachęcić ludzi do zamieszkania w gminie. Większa ilość mieszkańców to większe wpływy z podatku i możliwość podwyższania komfortu życia, np. efektywnego i ekonomicznego dostarczania uwolnionej cenowo energii elektrycznej i cieplnej. Niskie ceny energii oraz wysoki komfort życia mają zachęcić kolejnych ludzi do zamieszkania na terenie gminy.
W Szwecji większość ciepłowni jest w rękach gminnych, co powoduje, że gmina ma kontrolę nad produkcją i ceną energii cieplnej, ale ma również obowiązek dostarczania ciepła. Nie ma w tym kraju żadnego regulatora cenowego – każda gmina ustala swoją cenę energii cieplnej zależną od kosztów produkcji, które są kalkulowane w sposób rynkowy. Energia elektryczna jest kupowana na rynku giełdowym i jej cena jest zmienna. Zielona energia produkowana przez gminy i sprzedawana do sieci narodowej jest źródłem przychodów w zależności od ceny.
Szwecja przeszła już ponad trzydziestoletnią drogę rozwoju OZE. Czy w okresie tym popełniono też jakieś błędy. Jeśli tak to jakie?
Oczywiście rozwiązania szwedzkie nie były pozbawione błędów. Zostały one już naprawione.
Błędem, który długo funkcjonował, były zbyt optymistyczne obliczenia kosztów związanych z przejściem z paliw kopalnianych na paliwa odnawialne. Bardzo ważne jest więc, by nie kupować najtańszych technologii, obarczonych „błędami wieku młodzieńczego”, ale instalacje budowane z prostych, wypróbowanych urządzeń, które są najbardziej efektywne z punktu widzenia rachunku ciągnionego. W tej chwili istnieją już gotowe wzorce jak liczyć, żeby się nie przeliczyć.
Jeszcze jedno – Szwedzi nie mieli pieniędzy z UE, nie mieli tego, co my mamy do 2013 r. i dlatego stać nas w tej chwili na zakup absolutnie najbardziej efektywnych i ekologicznych technologii.