O poziomie taryfowych cen za wodę i ścieki oraz o tym, że zależą one od uwarunkowań politycznych, pisano już nie raz, m.in. na łamach „Przeglądu Komunalnego”1. Warto więc pokazać ilościowe skutki oddziaływań polityków i zastanowić się, co można zrobić, aby ekonomia w tej branży nie była tak bardzo rozmyta.


Ceny 1 m3 dostarczanej wody i odprowadzanych ścieków w zależności od liczby obsługiwanych mieszkańców w 192 polskich przedsiębiorstwach wod-kan obsługujących 14,3 mln mieszkańców (połowa 2005 r.)

Dane do wykresu na rys. 1 pochodzą z ankiety przeprowadzanej w pierwszej połowie 2005 r. przez Izbę Gospodarczą „Wodociągi Polskie”. Na osi rzędnych pokazano cenę 1 m3 dostarczanej wody zsumowaną z ceną takiej samej objętości odprowadzanych ścieków dla odbiorców, którzy pobierają wodę na cele związane z zaspokojeniem potrzeb gospodarstw domowych. Zwykle nieco więcej płacą odbiorcy, którzy pobierają wodę i odprowadzają ścieki w związku z prowadzoną działalnością gospodarczą. Rzadko jednak wodociąg sprzedaje tym odbiorcom więcej niż 15-20% wody. Ponadto w wielu firmach stosowano już dodatkową opłatę abonamentową. Faktyczna, tzw. średnia, cena 1 m3 wody i ścieków może być o kilka punktów procentowych wyższa od tej, jaką przedstawia się na rysunku. Dane o liczbie obsługiwanych odbiorców pochodzą z ankiet przeprowadzanych przez Izbę nieco wcześniej. W tabeli natomiast przedstawiono informacje o tym, jak w grupie 193 przedsiębiorstw obsługujących łącznie niemal 14,3 mln mieszkańców liczne są przedsiębiorstwa świadczące usługi dla mieszkańców, których ilość mieści się w podanym zakresie.
Gdyby na rysunku uwzględnić jeszcze przedsiębiorstwo w Warszawie, obsługujące 1,585 mln mieszkańców, gdzie cena za wodę i ścieki wynosiła 4,81 zł/m3, to dałby przegląd cen w polskich przedsiębiorstwach wodociągowo-kanalizacyjnych, których sumaryczne obroty mieszczą się w przedziale 60-70% obrotów całej polskiej branży wodociągowo-kanalizacyjnej.
W małych miastach, liczących do 20 tys. mieszkańców, ekonomiczna cena, uwzględniająca dobrze skalkulowane koszty odmajątkowe, nie powinna być mniejsza niż 10 zł/m3. Na co najmniej 6 zł/m3 nierzadko szacuje się dziś jednostkowe koszty odprowadzania ścieków, określane w studiach wykonalności, opracowywanych w ramach koncepcji nowej kanalizacji dla takich miast. W miarę zwiększania się liczby obsługiwanych mieszkańców ceny powinny się zmniejszać, a tym samym linia trendu opadać.
Z wykresu można odczytać, że w ubiegłym roku ceny mieściły się w przedziale od 3,1 do 8,3 zł/m3. Najczęściej jednak, niezależnie od liczby obsługiwanych mieszkańców, nie były mniejsze od 4 i większe od 6 zł/m3. Wyraźny jest polityczny albo, jak kto woli, socjalny trend zwiększania się cen wraz ze wzrostem liczby mieszkańców. A to znaczy, że o cenie często decydują nie wyniki kalkulacji kosztów, a traktowane jak dyrektywy sugestie sprawujących zwykle funkcje właścicielskie i regulacyjne władz politycznych, dbających o kieszenie swoich wyborców.

Ekonomia, rozsądek i polityka
W gminach wiejskich trend socjalny jest jeszcze bardziej wyraźny. W gminie L, liczącej nieco ponad pięć tysięcy mieszkańców, w pełni zwodociągowanej i skanalizowanej, za dostarczanie 1 m3 wody i odprowadzanie takiej samej objętości ścieków płaci się niespełna 3,7 zł, podczas gdy w nie tak odległym Poznaniu aż 6,54 zł. W gminie L nie ma przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjnego. Eksploatacją urządzeń zarządza jeden z wydziałów urzędu. Niedawno gmina zakończyła finansowaną z własnego budżetu i preferencyjnego kredytu budowę kanalizacji. W kalkulacji opłat nie nalicza się kosztów amortyzacji i podatku od nieruchomości, które szacuje się na nie mniej niż 4 zł/m3. Z budżetu gminy dodatkowo dopłaca się 0,3 zł do każdego 1 m3 odprowadzanych ścieków. Budowane w latach 70. stacje wodociągowe czekają dziś na wymianę niemal wszystkich urządzeń. Na odtworzenie nie ma pieniędzy, ale są realne przesłanki pozyskania funduszy pomocowych. Radni odrzucili przygotowywane przez wójta uchwały o powołaniu zakładu budżetowego. Nie chcą słyszeć o gminnej spółce. Wolą, aby było tak, jak jest, bo jest najtaniej. Trudno się im dziwić. Z gminnego budżetu spłaca się raty kredytów zaciągniętych na pozyskanie funduszy unijnych. Być może ze środków unijnych odnowi się stacje wodociągowe. Mieszkańcy, dzięki przyjaznej dla nich strategii, od początku lat 90. mieli i przynajmniej przez następną kadencję będą mieli tanią wodę i niskie opłaty za odprowadzane ścieki. Na kanalizację w gminie pozyskano w poprzedniej kadencji ok. 3 tys. zł na każdego mieszkańca. Wszystkie wydatki tegorocznego budżetu tejże gminy to niespełna 1,3 tys. zł na mieszkańca. W wyborach wygrał wójt, nie zmieniono wielu radnych.
Gdyby na inwestycje na jednego mieszkańca w Poznaniu i okolicznych, obsługiwanych przez poznański Aquanet, gminach pozyskano tyle samo środków pomocowych co w gminie L, to przedsiębiorstwo to dysponowałoby kwotą ok. 2 mld zł. Tylko nieco większy jest przyszłoroczny budżet Poznania. Na podobną kwotę poznańska firma już przed trzema laty przygotowała wieloletnie plany inwestycyjne. W dziesięcioletniej perspektywie mieszkańcy obsługiwani przez Aquanet będą wyraźnie odczuwać koszty pozyskiwania takich funduszy. W tym roku za 1 m3 dostarczanej wody i odprowadzanych ścieków płacili 6,54 zł, w tym jednak z tytułu kosztów odmajątkowych (amortyzacji, podatku od nieruchomości, spłaty odsetek od kredytów na inwestycje i zysku), czyli tego, co nie jest naliczane w opłatach w gminie L, aż 3,8 zł. W tej stawce 0,82 zł/m3 jest naliczane z tytułu podatku od nieruchomości. Stąd w tym roku ok. 32 zł od osoby, a ponad 32 mln od wszystkich odbiorców usług trafiło do gmin z tytułu podatku od nieruchomości. Ponadto ok. 0,2 zł od każdego m3 wody i ścieków odprowadzano do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Pokrywając tylko te koszty rodzajowe, które nalicza się w opłatach w gminie L, klient w Poznaniu płaciłby 2,74 zł/m3, czyli niemal 27% mniej niż mieszkaniec gminy L. Manufaktura to nie to samo co kombinat. Ekonomii nie da się zmienić, można ją co najwyżej zmącić lub, jak kto woli, rozwodnić. Nie jest możliwe obniżenie podobnych składników jednostkowych kosztów w gminie L na tyle, aby były takie same jak w Poznaniu.

Liczba ankietowanych przedsiębiorstw obsługujących ilość mieszkańców w danym zakresie
Liczba mieszkańców
Liczba przedsiębiorstw
8400-15000
25
15001-25000
42
25001-50000
52
50001-75000
25
75001-100000
17
100001-200000
15
200001-300000
6
300001-500000
6
500001-1000000
4
> 1000000
1


Dotacje, kredyty i środki na inwestycje
Zarząd spółki, a pośrednio prezydent miasta, corocznie przy okazji stanowienia nowych taryf stawiani są pod pręgierz lokalnych mediów. Polityka prezydenta, polegająca na obciążaniu mieszkańców niemal wszystkimi kosztami wody i ścieków, jest zgodna z dyrektywami unijnymi. Mimo to Poznań nie może liczyć na znaczniejsze dotacje unijne i preferencyjne kredyty. Jeżeli w najbliższym dziesięcioleciu na mieszkańca przypadnie rocznie 500-700 zł, to będzie bardzo dobrze.
W świetle faktów wydaje się, że wójt z małej gminy L pozyskał na mieszkańca na inwestycje kanalizacyjne znacznie więcej z „pomocowych” pieniędzy. A o to, na ile lat i na jakie kwoty uszczuplił gminny budżet, nie naliczając podatku i potrzebnej choćby na spłaty kredytów amortyzacji, nikt go nie będzie pytał. Była to w końcu kolegialna decyzja – jego i radnych.
Ci, którzy przydzielają środki na inwestycje z unijnych funduszy pomocowych, a także z funduszy ochrony środowiska, na ogół okazjonalnie wspomagają biedniejszych. Uchodzi ich uwadze to, że przy okazji przekazywania środków mogliby mobilizować beneficjentów do wyprowadzania w sferze gospodarki publicznej rozwiązań organizacyjnych opartych na zdrowych zasadach ekonomicznych.
Trzeba więcej dawać biedniejszym, ale pod warunkiem, że z tych zwiększonych środków będą także finansowane koszty zmian sposobów zarządzania. Warunkiem koniecznym pozyskiwania tanich kredytów i dotacji powinny być zmiany organizacyjne w słabych i rozdrobnionych na ogół jednostkach eksploatujących wiejskie wodociągi i kanalizacje. Takim rozwiązaniem może być np. powoływanie większych przedsiębiorstw, spółek zarządzających eksploatacją urządzeń na większych obszarach, obejmujących kilka, a może kilkadziesiąt gmin. Niektóre firmy w średnich miastach już dziś mogłyby obsługiwać spore rejony. Warunkiem są środki na taką restrukturalizację i stopniowe dochodzenie do kalkulacji, w której nalicza się wszystkie koszty. Nie jest łatwo przekonać mieszkańców gminy L do podwyżek. Nie można ich bowiem mamić zapewnieniami, że reorganizacja znacznie zmniejszy koszty wynagrodzeń, materiałów, energii czy usług obcych. Ze wcześniejszych porównań wynika, że maksymalne teoretyczne obniżki wybranych jednostkowych kosztów rodzajowych nie mogą być większe niż 0,5-1 zł/m3. Trzeba jednak rozpocząć naliczanie wszystkich kosztów odinwestycyjnych. Za dziesięć, a może dwadzieścia lat nie będzie już środków pomocowych na odtwarzanie zużytych urządzeń, a gmina, wydzielając środki budżetowe na pilne modernizacje wodociągów i kanalizacji, już dziś ogranicza wydatki na oświatę, kulturę bądź drogi.
Zmiany organizacyjne podwyższą w perspektywie ceny, choć mogą też obniżyć wybrane składniki kosztów, nieco łagodząc tym samym skutki koniecznych podwyżek. Koszty tych zmian, których celem powinno być wprowadzenie w całej branży zasad ekonomii i wymuszenie zmiany trendu pokazanego na rysunku, powinny być w znacznym stopniu pokrywane z pozyskiwanych środków. Aby taką celową politykę realizować, należy promować wnioski, w których obok projektów inwestycyjnych pojawiają się programy optymalnej reorganizacji procesów zarządzania przyszłą eksploatacją. Przesłanie płynące z tekstu, a zwłaszcza zagrożenia związane ze skutkami powszechnego ignorowania praw ekonomicznych, powinny mieć na uwadze osoby, które w najbliższym czasie będą miały wpływ na przydział środków pomocowych.

Źródło
  1. Bylka H.: O poziomie opłat za wodę i ścieki. “Przegląd Komunalny” 2/2006.


dr inż. Henryk Bylka
Politechnika Poznańska