W naszym kraju mamy do czynienia z paraliżem związanym z inwestycjami w węgiel. Nawet związkowcy, którzy ?żyją? z węgla brunatnego, w czerwcu br. zebrali się tłumnie pod siedzibą Polskiej Grupy Energetycznej (PGE) w Bełchatowie, aby wyrazić swoje niezadowolenie. Protestowali oni głównie przeciwko niskim płacom. Aktualna sytuacja wyraźnie stoi w sprzeczności z wyobrażeniami, a raczej iluzjami, jakie przedstawia się mieszkańcom terenów, na których planuje się nowe odkrywki ? w Lubuskiem, Wielkopolsce czy na Dolnym Śląsku.

Trzeba jasno podkreślić, że to nie ekolodzy podejmują decyzje o niebudowaniu nowych kopalni czy elektrowni węglowych, mimo że przyczynili się do nagłośnienia negatywnych środowiskowych i zdrowotnych skutków inwestycji w węgiel. Przykład Elektrowni Opole wyraźnie pokazuje, że decyzję o wstrzymaniu jej budowy podjął właściciel z powodu nieopłacalności. Silny protest społeczny, wsparty przez kampanię lokalnej prasy, wymusił na premierze zmianę deklaracji z ?niepodważania decyzji Zarządu niezależnej spółki? na zaangażowanie państwa (czyli podatników) w tę budowę. Znika mit liberalnych rozwiązań, że decyzje energetyczne mają być oparte na rachunku ekonomicznym i powinny spłacać się same. Nie, węgiel już sam się nie spłaca! Mało kto zdaje sobie sprawę, że w Polsce ciągle prowadzi się politykę wspierającą przestarzałą, XX-wieczną energetykę opartą na węglu. To zaprowadziło polski rząd w ślepy zaułek. Okazuje się bowiem, że bez pieniędzy podatników nie...