Polskie ciepłownie na skraju bankructwa
We wrześniu, jak co roku, Polacy zaczęli wyglądać znaków zwiastujących rozpoczęcie polskiej złotej jesieni. O ile zazwyczaj we wrześniu, październiku czy listopadzie chodzi nam o to, aby móc podziwiać złote lasy i wyjeżdżać skoro świt po kosze pełne grzybów, o tyle w tym roku inaczej motywujemy nasze nadzieje na piękną jesień. Bo słoneczna pogoda po prostu… pozwoli zredukować zużycie m.in. węgla, którego w wystarczającej ilości nie ma.
Braki te odczuwają nie tylko gospodarstwa domowe, ale też zakłady energetyki cieplnej. A to dopiero początek ich wyboistej i pełnej zakrętów drogi, do której przyczyniło się całe społeczeństwo.
Na czołówkach gazet
Ciepło systemowe to najwygodniejszy sposób cieszenia się z ciepła w sezonie grzewczym. Co rok przeciętny użytkownik może ograniczyć swoje zainteresowanie ciepłownictwem do czterech momentów w roku: wpuścić przedstawiciela PEC do domu, aby spisał podzielnik; opłacić w terminie rachunek za ogrzewanie oraz wypowiadać jak mantrę stwierdzenie „mogliby zacząć grzać” lub uznać, że „mogliby przestać w końcu grzać”. W tym roku dochodzą dwa dodatkowe punkty zainteresowania: „Czy nie przestaną grzać?” i „Czy stać mnie będzie na opłacenie rachunku?”.
Energetyka cieplna, pozostawiona sama sobie przez lata, ...