Polskie ?nie: dla polityki klimatycznej UE
Jak będzie wyglądał rynek energii po 2020 r. w Europie?
Nie można dokładnie przewidzieć tego, co będzie w 2020 r., ale można to w przybliżeniu oszacować na podstawie trendów i kierunków, w których zmierza polityka energetyczna Europy.
Za osiem lat Europa zużywać będzie więcej energii ze źródeł odnawialnych niż dotychczas. Do tego czasu naukowcy powinni porozumieć się, stwierdzając, które źródła naprawdę są odnawialne i rzeczywiście chronią naszą atmosferę.
Jednym z najważniejszych zadań zawartych w tzw. mapie drogowej do 2050 r. jest podniesienie efektywności wytwarzania energii. To spora szansa dla coraz nowszych projektów zmian technologicznych i wdrażania patentów. Pozwoli to na ograniczenie ciągłego wzrostu cen energii. Prowadząc Podkomisję ds. Energetyki spotkaliśmy się już z bardzo ciekawymi polskimi propozycjami, zapowiadającymi rewolucyjne zmiany nawet na skalę światową.
Uważam, że do 2020 r. powstanie wspólny, europejski system przesyłowy, który połączy wszystkie kraje Europy i umożliwi wzajemną, swobodną wymianę nadwyżek energii. Być może będzie go koordynował wspólny operator systemu przesyłowego.
…..a jak w Polsce? Kto będzie w centrum zarządzania – producent czy konsument?
Polska przyjęła Politykę energetyczną do 2030 r. i stara się konsekwentnie ją realizować. Niestety, widoczne są wyraźne opóźnienia, jednak nie na tyle duże, aby ich nie nadrobić. Mam nadzieję, że przyjęcie jeszcze w tym roku tzw. trójpaku znacznie przyspieszy rozwój rynku energii. W szczególności ustawa Prawo energetyczne tworzy warunki do budowania inteligentnych sieci, wprowadza pojęcie prosumenta oraz zajmuje się tzw. odbiorcą wrażliwym. Proces ten przewidziany jest na osiem lat. Dodatkowo po przyjęciu nowej ustawy o OZE powinniśmy być świadkami dynamicznego inwestowania w energetykę rozproszoną. Inteligentna sieć z inteligentnymi licznikami, łącząca rozproszone źródła energii i indywidualnych odbiorców to wystarczające warunki do funkcjonowania prawdziwego rynku energii w naszym kraju. Wierzę, że nie zabraknie nam determinacji w dążeniu do tego celu i już w 2020 r. będziemy mieli u nas rynek konsumenta.
Czy znacznie zmniejszy się rynek energetyki wielkoskalowej i zwiększy się udział mniejszych, rozproszonych źródeł energii, których rozwojowi ma sprzyjać ustawa o OZE?
Energetyka wielkoskalowa jest i nadal będzie podstawą każdego systemu energetycznego. Przed nią są olbrzymie wyzwania technologiczne i inwestycyjne. Kogeneracja w Polsce nie jest powszechna w produkcji energii, nie ma systemów sieci pierścieniowych, zarówno elektroenergetycznych, jak i ciepłych. Sprawność naszych bloków odbiega od tych europejskich. Po usunięciu tych mankamentów energetyka wielkoskalowa będzie bazą naszego systemu energetycznego. Z drugiej strony po przyjęciu stabilnych warunków do inwestowania w OZE oraz czytelnych mechanizmów wsparcia powinniśmy zdynamizować udział w rynku mniejszych, rozproszonych źródeł energii.
Oba systemy są bardzo ważne dla rynku energii i muszą wspólnie rozwijać się, gdyż żaden z nich nie podoła wyzwaniom odbiorców bez drugiego.
Europa zdecydowanie koncentruje się na produkcji zielonej energii. Czy polska polityka energetyczna podąża za tymi trendami? Dla przeciętnego Polaka zielona energia jest droższa.
Przeciętny Polak nie rozumie, za co płaci, otrzymując skomplikowany rachunek za energię elektryczną. Dziwi się, że gdyby nawet wcale nie zużywał energii, to i tak płaciłby co najmniej połowę kwoty za opłaty stałe.
Gdybyśmy kazali odbiorcom płacić jeszcze więcej, ponieważ energia zielona jest rzeczywiście droższa od tradycyjnej, to niezrozumienie przerodziłoby się w sprzeciw. Na szczęście nasz system tradycyjny bazuje jeszcze na węglu. To daje nam poczucie bezpieczeństwa energetycznego, ale stwarza również szanse na jego modernizację, a w szczególności na poprawę efektywności. Uzyskane oszczędności pozwolą na dofinansowanie droższej energii zielonej. Trzeba też wyraźnie zaznaczyć, że wiele polskich środowisk nie zgadza się z polityką klimatyczną UE i podejmuje działania prowadzące do jej rozluźnienia. Takie działania podjęła też ostatnio grupa polskich parlamentarzystów pod przewodnictwem posła SP Ludwika Dorna. Patrząc realnie, wszystkie polskie zobowiązania przyjęte do 2020 r. będziemy musieli wykorzystać do modernizacji systemu energetycznego oraz wdrażania polskiej myśli technicznej. Nowe pole do negocjacji otworzy się po 2020 r.
Brak stabilności w polityce wsparcia rodzi nieufność inwestorów. Skarżą się oni na brak przepisów przejściowych. Czy ich obawy są słuszne?
Dla inwestora stabilność prawa to podstawowy warunek lokowania jego pieniędzy w jakiekolwiek przedsięwzięcie gospodarcze. Mechanizmy wsparcia zielonej energii wypracowane były kilka lat temu i przydzielane podmiotom energetycznym, które wówczas działały w warunkach naturalnego monopolu. Zmiana struktury polskiej energetyki i mozolna budowa rynku energii pociąga za sobą konieczność zmian mechanizmów wsparcia zielonej energii. Do tego postęp technologiczny zmienia koszty różnych źródeł energii odnawialnych, co prowadzi do zachwiania opłacalności działań poszczególnych wytwórców.
Można przypomnieć mechanizm kontraktów długoterminowych, które w pewnym okresie spełniały swoją funkcję, ale musiały być zlikwidowane z chwilą budowy rynku energii. Jednak ich rozwiązanie nastąpiło w efekcie porozumienia, uwzględniającego interesy wszystkich stron.
Podobnie teraz zmiana warunków wsparcia OZE budzi niepokój na rynku energii, ale jestem przekonany, że osiągniemy porozumienie. Dotyczy to współczynników wsparcia, okresów wsparcia i ustalenia okresów przejściowych obowiązujących zmian. Zakładam, że dzięki temu negocjowane i dyskutowane prawo będzie stabilne oraz przyciągnie wielu poważnych inwestorów.
Coraz częściej zarysowuje się konflikt interesów produkujących w różnych źródłach energii odnawialnej, podsycany przez media. Na przykład energetykę wiatrową morską przeciwstawia się energetyce jądrowej, a energetykę wiatrową na ladzie elektrowniom słonecznym. Czy jest to zdrowy objaw?
Konflikt interesów wynika głównie z tego, że OZE wymagają wsparcia, ponieważ są droższe od źródeł tradycyjnych. W naturalny sposób każdy zachwala własną technologię jako najlepszą, próbując w mniej lub bardziej obiektywny sposób udowodnić, jaka wysokość wsparcia należy mu się, aby być konkurencyjnym na rynku. Najlepiej byłoby, żeby w tym zakresie decydowały mechanizmy ekonomiczne i rynkowe. Jednak zobowiązania międzynarodowe, konieczność redukcji emisji CO2, a co za tym idzie – wysokie kary za niespełnienie tych wymogów narzucają nam wspieranie OZE.
Podstawą wsparcia powinien być bilans zasobów źródeł odnawialnych, zarówno pod względem ich występowania, jak i możliwości przyjęcia przez system elektroenergetyczny. Przypomnę, że bilans energetyczny jest jednym z załączników do Polityki energetycznej Polski i powinien być wykonany przez niezależnych ekspertów. Gdy każdy z danej branży OZE dowie się, ile przypadło mu do zagospodarowania, to konflikt interesów natychmiast zmieni się w zdrową rywalizację, a przedsiębiorcy będą koncentrowali się na ograniczaniu kosztów produkcji, co przyniesie korzyść im oraz odbiorcom energii. Proces bilansowania OZE już toczy się. Niedawno prezes PSE Operator prezentował parlamentarnemu zespołowi ds. energetyki bilans energetyki wiatrowej możliwej do przyjęcia z farm lądowych i morskich. Nasz system po spełnieniu wszystkich koniecznych do tego warunków może przyjąć 6000 MW z lądu i 2000 MW z morza. Wiadomo, że oczekiwania są o wiele większe. To dowodzi, jak odpowiedzialna praca wykonywana jest przez poszczególne ministerstwa i jak brzemienne w skutkach decyzje podejmowane będą jeszcze w tym roku.
Dyrektywa w sprawie efektywności energetycznej, którą 11 września przyjął Parlament Europejski, wprowadzi obowiązek wdrożenia działań zapewniających oszczędne gospodarowanie energią, w tym modernizację budynków administracji publicznej, lepsze gospodarowanie energią przez jej dystrybutorów i dostawców oraz obowiązkowe audyty energetyczne dla dużych firm. Czy jesteśmy przygotowani do jej wdrożenia?
Jesteśmy przygotowani do wdrożenia dyrektywy w sprawie efektywności energetycznej. Przyjęliśmy już ustawę o efektywności, która określa zasady wsparcia przedsięwzięć energooszczędnych, czyli wprowadzanych białych certyfikatach. Nie ma jeszcze wszystkich rozporządzeń koniecznych do działania tego mechanizmu. Jednak zobowiązania UE przyspieszają te zmiany. Nie ma co ukrywać, że dotychczasowy sposób wydawania świadectw energetycznych budzi wiele zastrzeżeń. Wymaga to doprecyzowania, zwłaszcza w zakresie prowadzonej przez rząd deregulacji zawodów.
Ostatnio tematem na tzw. topie jest gaz łupkowy. Czy to takie chwilowe zauroczenie, czy realna szansa na uniezależnienie się od gazu rosyjskiego?
Gaz łupkowy budzi w naszym kraju emocje. Te pozytywne, które dają nadzieje na uniezależnienie się od importu gazu, oraz te negatywne, czyli obawy, że eksploatacja gazu łupkowego zagraża środowisku naturalnemu. Emocje te znajdują ujście w burzliwych dyskusjach w naszym Parlamencie, jak i w Parlamencie Europejskim. Niektóre kluby polityczne już chcą dzielić podatek od wydobycia gazu i finansować przez to rożne zadania społeczne. Natomiast poszczególne kraje Europy, zwłaszcza te, które mają stabilny, własny system energetyczny, chciałyby całkowicie zakazać eksploatacji tego gazu.
W kraju musimy zachować cierpliwość, ponieważ po wydaniu ok. setki koncesji poszukiwawczych i wykonaniu kilkunastu odwiertów możemy powiedzieć, że Polska gaz łupkowy posiada. Nie wiemy jeszcze, ile go mamy i ile kosztować będzie jego wydobycie. Na odpowiedź na te pytania musimy jeszcze poczekać ok. dwóch lat. Nie oznacza to, że nie powinniśmy już myśleć o przygotowaniu przepisów prawa odpowiednich do każdego scenariusza, przygotowanego na podstawie wyników prac firm poszukiwawczych.
Natomiast w Parlamencie Europejskim odnieśliśmy już duży sukces. Z inicjatywy posła Bogusława Sonika PE przyjął uchwałę o traktowaniu gazu łupkowego jako bogactwa będącego w dyspozycji kraju posiadania. Daje to dalsze nadzieje na przyszłe uniezależnienie się od gazu rosyjskiego. Przed nami jednak wiele pracy, aby w pełni wykorzystać nadarzającą się okazję, a szanse na to są bardzo duże.