Pora wrócić do tematu przyszłości branży, ale tym razem bez poruszania kwestii organizacyjnych. Na to przyjdzie jeszcze czas, tym bardziej, że ten felieton trafi do rąk czytelników już po zakończeniu corocznego zebrania członków Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”. Wówczas będziemy mogli podyskutować o faktach, a nie tylko gdybać. Pozostaje nam zatem temat przyszłości branży, wykraczającej poza 2015 r. Jak już wspominałem, czasem zachowujemy się dokładnie tak, jakby cały świat wodociągowy kończył się 31 grudnia 2015 r. Mam jednak wrażenie, że wcale tak nie będzie.
 
Pustki w kasie
Wiele firm po to, by sprostać wymogom Krajowego Programu Oczyszczenia Ścieków Komunalnych (KPOŚK), zaciąga dziś olbrzymie zobowiązania finansowe, mając równocześnie na uwadze potencjalne dotacje z Komisji Europejskiej na nadrabianie zapóźnień oraz pomoc w osiągnięciu celów stawianych w traktacie akcesyjnym. I bardzo dobrze. Jednakże zdarza się tak, że te zobowiązania wyczerpują już zdolność firm do zaciągania kolejnych kredytów i w związku z tym bardzo ograniczają możliwości realizowania programów inwestycyjnych większych niż strumień generowanej gotówki. Wniosek z tego jest taki, że wielkość prowadzonych inwestycji gwałtownie spadnie po 2015 r. (zakładając, że do tego czasu uda się wypełnić zobowiązania wynikające z KPOŚK). Wtedy nadejdzie czas na odnowę majątku już posiadanego (nie jest bowiem żadną tajemnicą, że gros środków przeznaczamy dziś na osiągnięcie właściwego wskaźnika pokrycia siecią kanalizacyjną poszczególnych obszarów). Jeśli zaś będziemy się skupiać głównie na odnowie majątku, to będzie oznaczać, że zacznie brakować pracy w pierwszej kolejności dla biur projektowych. Myślę, że ten trudny czas powoli nastaje. Następnie na deficyt ofert będą narzekać firmy wykonawcze, dla których zlecenia na obecną skalę pozostaną jedynie w sferze marzeń. Jest to oczywiście duży problem dla biur projektów i firm wykonawczych, ale jeszcze gorzej będzie w perspektywie ośmiu lub dziesięciu lat, kiedy znikną z rynku firmy „żywione” naszymi programami inwestycyjnymi. A, niestety, stanie się tak, gdy nastąpi spadek nakładów inwestycyjnych w branży w Polsce. Według moich szacunków, będzie to od 1,2 do 2 miliardów złotych rocznie w ciągu 4-7 lat po 2015 r. Dodatkowo zafundujemy naszym klientom całkiem pokaźne podwyżki taryf w 2016 r. lub w 2017 r. Będzie to skutkiem zakończenia potężnego programu inwestycyjnego. Można by powiedzieć, że nie jest to nasza sprawa, skoro jakieś firmy znikną z rynku, ale…
 
Jedno „ale”
Od około 2025 r. pojawiać się będą kolejne potrzeby inwestycyjne, bowiem w tym czasie zaczną się technologicznie starzeć inwestycje zrealizowane jeszcze w okresie przedakcesyjnym, czyli w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Staniemy wówczas przed problemem zaprojektowania tego, czego akurat zaczniemy bardzo potrzebować. A można dzisiaj z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że odczujemy brak doświadczonych projektantów stacji uzdatniania czy też oczyszczalni. Nie jest to najlepsza perspektywa. Dlatego też powinniśmy już dzisiaj myśleć o tym, jak zapewnić sobie ciągłość kształcenia przyszłych kadr inżynierskich w zakresie projektowania. Nie pomaga w tym wszystkim fakt bardzo małej (to brzmi jak eufemizm, bo moim zdaniem mówimy o czymś, co właściwie nie istnieje) mobilności kadry projektantów. Przyzwyczajeni do pracy w obrębie stu kilometrów od domu nie sięgną po pieniądze z rozwijających się rynków w krajach, borykających się z problemami branży wodociągowej, które my już pokonaliśmy. W dużej mierze barierą wydaje się brak znajomości języków przez starsze pokolenie projektantów, które ciągle zarządza polskimi biurami projektów. Ale dość już tego narzekania. Musimy razem z biurami projektów, z firmami wykonawczymi porozmawiać o przyszłości branży, bo one też są jej istotną częścią. Właśnie nadszedł na to czas. Nie ukrywam, że najlepiej byłoby, gdyby reprezentanci władzy wzięli udział w takiej debacie. W końcu zajmujemy się tym, czym się zajmujemy, by być odpowiedzialnymi za przyszłość. Czy uda się nam zdać ten egzamin?
 
Opracowanie: Paweł Chudziński, prezes Aquanet, Poznań.