Nowelizacja ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, uchwalona przez Sejm 22 kwietnia 2005 r., weszła w życie w połowie sierpnia. Przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne mają przed sobą trudny okres empirycznej weryfikacji nowo wprowadzonych rozwiązań. Tym trudniejszy, iż pewna część tych propozycji dotyczy stosunków między przedsiębiorstwami a gminami, których organy, czemu zresztą nie sposób się dziwić, żyją już dziś wyborami samorządowymi 2006 r.

Nie chciałbym się jednak rozwodzić na temat „politycznych” zagrożeń, jakie niosą ze sobą zmiany dokonane w ustawie, choć niektóre z nich mogą mieć istotny wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstw. Wolę skupić się na tych rozwiązaniach, które z punktu widzenia prawa są, delikatnie mówiąc, nie do końca przemyślane lub ewidentnie błędne, a także wskazać na kwestie, których w nowelizacji zabrakło. Nie będzie to zatem ani kompleksowy przegląd zmian dokonanych przez ustawodawcę, ani też omówienie poszczególnych instytucji czy przepisów. Jest to raczej wskazanie błędów ustawy i to tych najistotniejszych.

Niechlujstwo ustawodawcy?
Oczywiście zdaję sobie doskonale sprawę, iż szukanie luk i niedoróbek w akcie prawnym jest zadaniem prostszym niż przygotowanie wewnętrznie spójnej i bezbłędnej ustawy. Jednak ustawodawca mógł nieco bardziej przyłożyć się do pracy przy nowelizacji ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu. Charakter opisanych tu błędów wskazuje bowiem na zwyczajne niechlujstwo oraz nieznajomość zasad funkcjonowania samorządu terytorialnego i przedsiębiorstw wod-kan.
Aby nie być gołosłownym, rozpocznę od jednej z najistotniejszych spraw dla przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych, jaką jest zatwierdzanie taryf. Jak wiadomo, nowelizacja ustawy przyznała radom gmin prawo do odmowy zatwierdzenia taryf ze względu na ich niezgodność z przepisami, zaś wojewodzie (jako organowi nadzoru) prawo do rozstrzygnięcia, czy rada – zatwierdzając taryfy bądź odmawiając ich zatwierdzenia – podjęła stosowną, zgodną z prawem uchwałę. Już sam pomysł jest nieco karkołomny. Ale to dopiero połowa problemu, bowiem procedury wprowadzone do ustawy w tym zakresie (ustalania taryf) zawierają liczne błędy formalne.
Po pierwsze, ustawodawca doprecyzował art. 24 ust. 8 ustawy, wskazując, iż w razie bezczynności rady (niepodjęcia uchwały w sprawie zatwierdzenia bądź odmowy zatwierdzenia taryf w terminie 45 dni od daty złożenia wniosku) taryfy zweryfikowane przez organ wykonawczy gminy wchodzą w życie. Dotychczas w adekwatnej sytuacji taryfy wchodziły w życie po 70 dniach od daty złożenia wniosku o zatwierdzenie taryf określonych przez przedsiębiorstwo wod-kan.
Jak łatwo zauważyć, ustawodawca dodał warunek, iż w życie wejdą tylko takie taryfy, które zostały zweryfikowane przez wójta, burmistrza lub prezydenta (art. 24 ust. 4). A jeśli to organ wykonawczy wykaże się bezczynnością? Co wówczas? Jakie taryfy stosować ma przedsiębiorstwo?
I tu pierwsza uwaga dotycząca rozwiązań, których w ustawie zabrakło. Dokument nadal nie reguluje trybu rozstrzygania ewentualnych sporów między organem wykonawczym gminy a przedsiębiorstwem, powstałych w związku z weryfikacją kosztów zawartych we wniosku taryfowym, związanych z weryfikacją formalną taryf i planu oraz bezczynnością organu wykonawczego gminy w tym zakresie.
Ustawodawca uznał widocznie, iż jest sprawą oczywistą, że przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne jest albo gminnym zakładem budżetowym, albo jednoosobową spółką skarbu gminy, w związku z czym jakikolwiek spór jest mało realny, a w razie czego zostanie rozstrzygnięty na płaszczyźnie właścicielskiej. Tymczasem rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana, funkcjonuje bowiem wiele przedsiębiorstw, których właścicielami nie są gminy.

Ukryte utrudnienia
Wracając do rozwiązań zawartych w ustawie, należy wskazać na ukryte pułapki, które ujawnią się w sytuacji, kiedy wojewoda – jako organ nadzorczy – uchyli uchwałę rady gminy zatwierdzającą taryfy lub uzna za zgodną z prawem uchwałę odmawiającą ich zatwierdzenia.
W pierwszym wypadku może dojść do sytuacji, gdy taryfy zatwierdzone przez radę gminy zostaną ogłoszone i wejdą w życie, zaś po kilkunastu dniach uchwała rady gminy, jako niezgodna z prawem, zostanie uchylona przez wojewodę.
Jest to bardzo realna opcja, bowiem terminy zawarte w ustawie o zbiorowym zaopatrzeniu ustalono bez ich powiązania z terminami, które określa ustawa o samorządzie gminnym. Skutek jest taki, iż nie wiadomo, jakie taryfy i na jakiej podstawie winny obowiązywać między terminem, w którym teoretycznie nowe taryfy weszły w życie, a terminem, w którym doręczono przedsiębiorstwu, jak mówi ustawa, rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody uznające uchwałę rady gminy za nieważną. Na marginesie trzeba dodać, iż wojewoda nie ma obowiązku niczego przedsiębiorstwu doręczać, bowiem nie jest ono, o czym posłowie zapomnieli, stroną postępowania nadzorczego.
Równie kuriozalna sytuacja wystąpi, kiedy wojewoda uzna, iż rada gminy miała rację odmawiając zatwierdzenia taryf. Zgodnie z art. 24 ust. 5a, w takiej sytuacji czas obowiązywania dotychczasowych taryf ulega przedłużeniu o 90 dni od daty doręczenia przedsiębiorstwu rozstrzygnięcia nadzorczego. Tymczasem w tym przypadku żadnego rozstrzygnięcia nie ma, bowiem wojewoda zgadza się z radą gminy.
Zupełnie zaś pominięto skutki ewentualnych wyroków sądów administracyjnych, wydanych na skutek zaskarżenia rozstrzygnięcia nadzorczego wojewody, uznającego za nieważną uchwałę rady gminy w sprawie zatwierdzenia bądź odmowy zatwierdzenia taryf. A i takie wyroki będą się zdarzać.
Jak widać, w zakresie zatwierdzania taryf ustawodawca nieszczególnie się popisał, pomijając nawet wątpliwe pod wieloma innymi niż prawne względami rozwiązania zawarte w art. 24 ust. 9a i 9b (uzasadniony wniosek o przedłużenie czasu obowiązywania taryf) czy w art. 24a (zasady ustalania taryf dla przedsiębiorstwa rozpoczynającego działalność lub podejmującego nowy rodzaj działalności przez organy gminy, bez formalnego udziału tegoż przedsiębiorstwa i to na pierwszych 18 miesięcy działalności).
Kolejna kwestia, na którą warto zwrócić uwagę, to zasady dokonania zmian w regulaminach dostarczania wody i odprowadzania ścieków. Artykuł 4 ustawy stanowi, iż w terminie trzech miesięcy od daty wejścia ustawy w życie przedsiębiorstwo ma obowiązek opracować i przedłożyć radzie gminy projekt regulaminu, uwzględniający zmiany wprowadzone nowelizacją. Z kolei rada gminy w terminie sześciu miesięcy od wejścia w życie ustawy ma uchwalić nowy regulamin, a jeśli tego nie uczyni, projekt złożony przez przedsiębiorstwo jest wiążący dla stron umów o zaopatrzenie w wodę i odprowadzanie ścieków.
Takie rozwiązanie miało jasny cel. Jeśli rada będzie bezczynna, przedsiębiorstwo nie pozostanie bez podstawowego instrumentu regulującego zasady świadczenia usług, tj. regulaminu. Problem w tym, iż ustawodawca nie rozstrzygnął zasad utraty mocy obowiązującej dotychczasowych regulaminów.
A skoro tego nie zrobił, to w gminach, w których rada gminy nie uchwali w terminie nowych regulaminów, do umów zawieranych między przedsiębiorstwem a odbiorcami usług będą miały zastosowanie rozwiązania projektu nowego regulaminu, a jednocześnie obowiązywał będzie dotychczasowy nieuchylony regulamin, który jest przecież aktem prawa miejscowego. Szczególnie „ciekawe” będzie rozstrzygnięcie kwestii odmiennie regulowanych przez dotychczasowy (wciąż ważny) regulamin i przez projekt złożony, zgodnie z ustawą, przez przedsiębiorstwo.
Jeżeli jesteśmy już przy umowach, to trzeba wskazać na wyraźne uregulowanie w ustawie możliwości zawierania umów na hurtowe dostawy wody i odbiór ścieków, co do których stosuje się wprost przepisy Kodeksu cywilnego (do tej pory budziło to poważne wątpliwości). Nowy art. 6 ust. 1a stanowi, iż do zakupu wody lub wprowadzania przez przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne ścieków do urządzeń kanalizacyjnych nie będących w jego posiadaniu stosuje się przepisy Kodeksu cywilnego.
Można się jednak zastanowić, czy takie rozwiązanie uwolniło całkowicie spod zasad zawartych w ustawie o zbiorowym zaopatrzeniu, np. bezpośrednie stosunki między dwoma przedsiębiorstwami wod-kan czy między takim przedsiębiorstwem a spółką wodną.
Głównym zamierzeniem ustawodawcy w tym zakresie było umożliwienie swobodnego kształtowania cen świadczonych usług w tego typu stosunkach, bez odwoływania się do zasad taryfowych, tymczasem wyłączenie w ogóle ustawy i regulacji zawartych w aktach wykonawczych oznaczałoby również wyłączenie np. zasad odnoszących się do jakości wody czy też składu ścieków. Czy taki zamiar przyświecał ustawodawcy?
Idąc dalej, nie sposób pominąć wywołującej szczególnie silne dyskusje w środowisku wodociągowo-kanalizacyjnym kwestii definicji przyłącza kanalizacyjnego. Nowa definicja stanowi, iż przyłączem kanalizacyjnym jest odcinek przewodu łączącego wewnętrzną instalację kanalizacyjną w nieruchomości odbiorcy usług z siecią kanalizacyjną, za pierwszą studzienką, licząc od strony budynku, a w przypadku jej braku – do granicy nieruchomości gruntowej. Takie ujęcie prowokuje do najróżniejszych interpretacji. Najpowszechniejsza jest taka, iż w aktualnie obowiązującym stanie prawnym, w zależności od tego, czy na nieruchomości jest studzienka kanalizacyjna, możemy mieć do czynienia z dwoma zupełnie różnymi kwalifikacjami takiego samego odcinka przewodu kanalizacyjnego. Mówiąc najprościej, jeśli studzienka kanalizacyjna jest zlokalizowana na nieruchomości, przyłącze może wykroczyć poza granice nieruchomości gruntowej i kończy się wówczas dopiero w miejscu włączenia do sieci kanalizacyjnej. W przypadku zaś braku studzienki na nieruchomości odbiorcy usług przyłącze zawsze kończy się na granicy jego nieruchomości gruntowej.
W rzeczywistości na taką definicję wszyscy się zżymają. Odbiorcy usług twierdzą, że o długości przyłącza i tak zadecydują przedsiębiorstwa, wydając techniczne warunki przyłączenia, zaś przedsiębiorstwa, oceniając tę kwestię od strony technicznej, nie bardzo rozumieją, jakie znaczenie ma tu formalna przecież granica nieruchomości gruntowej. Prawnikom natomiast definicja ta sprawia problemy, bowiem jakoś trzeba pod względem prawnym zakwalifikować ten odcinek przewodu, który leży poza granicą nieruchomości odbiorcy usług, a przecież nie jest urządzeniem, do którego znajduje zastosowanie art. 49 k.c. (koncepcji jest kilka). Dodatkowo przedsiębiorstwa, mając w pamięci stanowisko Sądu Najwyższego w zakresie stosowania art. 31 ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków (zwłaszcza wyrok z 26 lutego 2003 r.), liczą się z tym, iż w sytuacjach, w których doszło do przekwalifikowania pewnych odcinków przewodów z przyłączy na sieci (tam gdzie brak jest studzienek), mogą pojawić się roszczenia o odpłatne przejęcia takich urządzeń.

Niewystarczające rozszerzenie
A sam art. 31, pomimo kontrowersji co do zakresu jego stosowania i zasad zawierania umów o odpłatne przejęcie urządzeń, został jedynie uzupełniony o ust. 3, stanowiący, iż należność za przekazane urządzenia wodociągowe i kanalizacyjne może być rozłożona na raty lub uwzględniona w rozliczeniach za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i zbiorowe odprowadzanie ścieków.
Wciąż jedyną przesłanką negatywną, umożliwiającą odmowę przejęcia urządzenia, jest jego nienależyty stan techniczny. Brakuje natomiast jakiegokolwiek odniesienia np. do tego, czy dane urządzenie w ogóle wchodzi w skład systemu obsługiwanego przez przedsiębiorstwo, czy jest przedsiębiorstwu potrzebne, jak koszty związane z przejęciem winny być uwzględniane w taryfach.
Na przykładzie kilku wybranych zagadnień nie można oczywiście oceniać całej nowelizacji, szczególnie w przypadku, gdy rzeczywiście wiele kwestii uporządkowała i uregulowała w sposób staranny (np. sprawy rozliczeń w budynkach wielolokalowych).
Nie sposób jednak nie zauważyć szeregu uchybień, zwłaszcza takich, które mogą w praktyce wywołać poważne perturbacje dla przedsiębiorstw wod-kan. Reasumując, można zaryzykować stwierdzenie, że nie jest to nowelizacja, która ustaliła kształt ustawy na wiele lat, bowiem zbyt wielu ważnych kwestii nie poruszyła, a dodatkowo kilka uregulowała w sposób co najmniej budzący wątpliwości.

Łukasz Ciszewski
Business Lex, Poznań