Prawo wodne – zmiana na lepsze?
Historia zmian liczy ponad 10 lat. Jest w nią wpisane jakieś fatum. W każdej kadencji Sejmu pracowano nad prawem wodnym i gdy zbliżało się jego uchwalenie, Sejm kończył kadencję. Istniały obawy, że historia powtórzy się i w obecnej kadencji. Odpowiedzialnością za opóźnienia obarczano posłów Unii Wolności. Dotyczyło to szczególnie przewodniczącego podkomisji ds. tej ustawy – posła Jerzego Madeja i mnie, gdyż zgłaszaliśmy propozycje zasadniczych zmian do projektu rządowego. Ostatnia decyzja Sejmu o przejściu do III czytania ustawy, pokazała, że jest duże prawdopodobieństwo jej przyjęcia jeszcze przed wyborami zaplanowanymi na 23 września. Z punktu widzenia Unii Wolności jest to kompromis. Kluczowe znaczenia dla naszej zgody miał proces integracji z Unią Europejską i fakt, że to prawo pozwala nam dostosować się do kilkunastu dyrektyw. Przyjęcie go usuwa ważne przeszkody, które mogłyby być wykorzystywane przeciwko stronie polskiej w negocjacjach. Przeniesienie unijnego zbioru praw na nasz grunt jest podstawowym warunkiem dalszych starań o członkostwo.
Warto przypomnieć krótko jak to prawo powstawało w rządzie AWS-UW a później samej AWS. Niestety nie było tu spójnego działania. Do kwietnia 1999 r., gdy jako wiceminister zajmowałem się tą ustawą, udało się opracować projekt wewnątrz resortu. Został on jednak odrzucony i zaczęło się pospieszne przygotowywanie przez kolejnych ministrów nowych projektów. Widziałem słabości uzgadnianego w rządzie dokumentu. Nie było w nim najistotniejszych kwestii dotyczących finansowania, zarządzania, udziału samorządu, strategii zrównoważonego rozwoju gospodarki wodnej. Spytałem o to wiceministra, który przejął po mnie odpowiedzialność za prawo wodne. Dowiedziałem się, że premier oczekiwał dotrzymania terminów i trzeba położyć produkt na stół. Przestało chodzić o jakość tego produktu. Chodziło o “sztukę”. Działo się to trochę tak, jak w dowcipie o taczce. Gdy zapytano pracownika, dlaczego biega w kółko z pustą taczką, odpowiedział: taki tu pośpiech, że nie ma czasu załadować.
Ustawa, która trafiła do Sejmu, była słaba. Powiedzieliśmy to wyraźnie w imieniu Unii Wolności podczas I czytania w Sejmie. Wówczas już UW wyszła z rządu. Postanowiliśmy, bazując na wcześniejszych pracach, przygotować poważne poprawki. Niestety, nadal nie było woli współdziałania ze strony rządowej. Zgłosiłem nasze uwagi do ostatecznej wersji dokumentu.
Zakładały one zmianę projektu rządowego o elementy, których tam zabrakło. Pierwszy z nich to zaproponowany przez prof. Kuleszę model zarządzania gospodarką wodną. Zakładał on posiadanie przez podmioty zarządzające dorzeczami osobowości prawnej w formie “zakładu użyteczności publicznej” oraz samodzielności finansowej. Drugim miało być współdecydowanie i współodpowiedzialność samorządów. Koncepcja ta zakładała m.in. autonomię małych zlewni poprzez wykorzystanie istniejących licznych struktur związków zlewniowych gmin. Trzecim elementem było szerokie uwzględnienie ekologii w planowaniu gospodarki na rzekach. Zapewnić to miało wyraźną zgodność z dyrektywą ramową UE. Niestety niewielu “tradycyjnych wodziarzy” zdaje sobie sprawę z roli ekologii w zagospodarowaniu rzek. Ideałem dla nich jest wciąż rzeka wyprofilowana, skanalizowana, obwałowana i pozbawiona przybrzeżnej roślinności.
Wyliczone powyżej poprawki zdecydowanie odrzucono. Zbytnio zrewolucjonizowałyby one wcześniej przygotowany projekt. Ustawa przejdzie. Wprawdzie nie będzie blokować naszych negocjacji z UE, ale też nie przyniesie znaczących zmian w modelu gospodarki wodnej. A woda? Ma problemy z wyklarowaniem…
Radosław Gawlik, poseł Unii Wolności
Warto przypomnieć krótko jak to prawo powstawało w rządzie AWS-UW a później samej AWS. Niestety nie było tu spójnego działania. Do kwietnia 1999 r., gdy jako wiceminister zajmowałem się tą ustawą, udało się opracować projekt wewnątrz resortu. Został on jednak odrzucony i zaczęło się pospieszne przygotowywanie przez kolejnych ministrów nowych projektów. Widziałem słabości uzgadnianego w rządzie dokumentu. Nie było w nim najistotniejszych kwestii dotyczących finansowania, zarządzania, udziału samorządu, strategii zrównoważonego rozwoju gospodarki wodnej. Spytałem o to wiceministra, który przejął po mnie odpowiedzialność za prawo wodne. Dowiedziałem się, że premier oczekiwał dotrzymania terminów i trzeba położyć produkt na stół. Przestało chodzić o jakość tego produktu. Chodziło o “sztukę”. Działo się to trochę tak, jak w dowcipie o taczce. Gdy zapytano pracownika, dlaczego biega w kółko z pustą taczką, odpowiedział: taki tu pośpiech, że nie ma czasu załadować.
Ustawa, która trafiła do Sejmu, była słaba. Powiedzieliśmy to wyraźnie w imieniu Unii Wolności podczas I czytania w Sejmie. Wówczas już UW wyszła z rządu. Postanowiliśmy, bazując na wcześniejszych pracach, przygotować poważne poprawki. Niestety, nadal nie było woli współdziałania ze strony rządowej. Zgłosiłem nasze uwagi do ostatecznej wersji dokumentu.
Zakładały one zmianę projektu rządowego o elementy, których tam zabrakło. Pierwszy z nich to zaproponowany przez prof. Kuleszę model zarządzania gospodarką wodną. Zakładał on posiadanie przez podmioty zarządzające dorzeczami osobowości prawnej w formie “zakładu użyteczności publicznej” oraz samodzielności finansowej. Drugim miało być współdecydowanie i współodpowiedzialność samorządów. Koncepcja ta zakładała m.in. autonomię małych zlewni poprzez wykorzystanie istniejących licznych struktur związków zlewniowych gmin. Trzecim elementem było szerokie uwzględnienie ekologii w planowaniu gospodarki na rzekach. Zapewnić to miało wyraźną zgodność z dyrektywą ramową UE. Niestety niewielu “tradycyjnych wodziarzy” zdaje sobie sprawę z roli ekologii w zagospodarowaniu rzek. Ideałem dla nich jest wciąż rzeka wyprofilowana, skanalizowana, obwałowana i pozbawiona przybrzeżnej roślinności.
Wyliczone powyżej poprawki zdecydowanie odrzucono. Zbytnio zrewolucjonizowałyby one wcześniej przygotowany projekt. Ustawa przejdzie. Wprawdzie nie będzie blokować naszych negocjacji z UE, ale też nie przyniesie znaczących zmian w modelu gospodarki wodnej. A woda? Ma problemy z wyklarowaniem…
Radosław Gawlik, poseł Unii Wolności