Protesty ekologów i prawo
Polskie prawo gwarantuje organizacjom społecznym możliwość sprzeciwu na etapie planowania inwestycji i bezpośrednio przed jej realizacją. Akcje i protesty zmierzające do wstrzymania inwestycji powinny być rzetelnie uzasadnione. Są słuszne w przypadkach, gdy funkcjonowanie nowych obiektów łączy się z emisją zanieczyszczeń, wzmożonym hałasem, zagrożeniem zdrowia lub znacznym obniżeniem komfortu życia okolicznych mieszkańców, dewastacją środowiska czy zniszczeniem cennych przyrodniczo siedlisk lub ekosystemów.
W 2001 r. dość szeroko zostały nagłośnione przypadki wyłudzania przez pseudoekologicznych działaczy pieniędzy od inwestorów w zamian za odstąpienie od protestów. Kilkakrotnie w telewizji mogliśmy oglądać reportaże na ten temat, w prasie ukazywały się artykuły. Wiele poważnych i uczciwych organizacji ekologicznych surowo potępiło te praktyki. Jeżeli protest jest uzasadniony, nie wolno od niego odstępować. Natomiast, jeżeli nie ma istotnych powodów, żeby wstrzymywać inwestycję, straszenie inwestorów możliwością zorganizowania blokady jest szantażem, a przyjmowanie lub wymuszanie pieniędzy za odstąpienie od protestu jest nadużyciem i przekroczeniem prawa. Środowisko ekologów i przyrodników wyraźnie odcięło się od tego typu bezprawnych metod pozyskiwania środków finansowych. Pisano oświadczenia w tej sprawie. Organizowano spotkania przedstawicieli organizacji ekologicznych z inwestorami. Były wyjaśnienia, a nawet wspólne deklaracje. Grupa organizacji związana z Polską Zieloną Siecią przyjęła Kartę Etyczną (www.eko.org.pl/karta). Wydawało się, że sprawa przycichła, o aferze zapomniano. Jedynym trwałym negatywnym skutkiem tamtej afery mogło być pogłębienie nieufności społeczeństwa do wszelkich inicjatyw ekologicznych. Stereotyp ekologa – naiwnego idealisty zmienił się dla wielu w wizerunek cwaniaka. Utrwalenie takich schematów w świadomości społecznej jest niekorzystne nie tylko dla tych, których dotyczą. Skuteczność i pozytywne efekty działalności ekologów w dużej mierze zależą od poparcia, jakiego udzieli im otoczenie. Uprzedzenia i brak zaufania do obrońców przyrody mogą udaremnić wiele pożytecznych akcji.
Kilka miesięcy temu zdarzył się kolejny przypadek, który zbulwersował działaczy ekologicznych nie mniej niż inwestorów. Organizacja „Przyjazne Miasto” próbowała zdobyć pieniądze na cele swojej działalności, wykorzystując groźbę protestu. Tym razem nie tylko ucierpiał wizerunek ekologów, ale także zachwiały się obywatelskie prawa. Pojawił się mianowicie projekt zmiany Prawa ochrony środowiska oraz Kodeksu postępowania administracyjnego. Proponowane zmiany idą w kierunku ograniczenia możliwości kontrolowania planów inwestycyjnych przez wszelkie organizacje społeczne. Lobby inwestorów wykorzystuje propagandowo przypadki marginalne, dostatecznie już skompromitowane i potępione. Nie bierze się pod uwagę faktu, że w Polsce zarejestrowanych jest ok. 600 organizacji ekologicznych. Patologie są wśród nich zjawiskiem niesłychanie rzadkim.
Projekt ustawy jest sprzeczny z ratyfikowaną przez Polskę Konwencją z Aarhus o dostępie do informacji, udziale społeczeństwa w podejmowaniu decyzji oraz dostępie do sprawiedliwości w sprawach dotyczących środowiska. Poza tym stwarza o wiele większe pole do korupcji niż funkcjonujące prawo, honorujące opinie organizacji społecznych. Inwestor pozostanie sam na sam z urzędnikiem i pełnym luk prawem, które można rozmaicie interpretować.
Prawo do protestów bywało nadużywane. Czy jednak z tego powodu należy je ograniczyć? Organizacje, które dają się przekupywać lub stosują szantaż, powinny być ścigane przez prokuraturę. Patologie w życiu społecznym trzeba demaskować i karać. Nie można jednak stosować zasady odpowiedzialności zbiorowej i pozbawiać większości uczciwych organizacji społecznych prawa do uczestnictwa w podejmowaniu decyzji. Konsultacje społeczne dotyczące planów inwestycyjnych powinny być przeprowadzane odpowiednio wcześnie, żeby nie kolidowały z harmonogramem realizacji. Przydałyby się rozsądne rygory czasowe. Zminimalizowany zostałby wtedy problem strat wynikających z opóźnień. Może w tym kierunku powinny zmierzać ewentualne zmiany prawa i nowe regulacje?
Ścieranie się poglądów, konflikt różnych grup interesów jest w demokracji czymś zwyczajnym. Idea społeczeństwa obywatelskiego zakłada udział obywateli w podejmowaniu decyzji administracyjnych. Ograniczanie praw w tym zakresie oznacza krok wstecz w rozwoju demokracji.
Radosław Gawlik
członek Zarządu Zieloni 2004
W 2001 r. dość szeroko zostały nagłośnione przypadki wyłudzania przez pseudoekologicznych działaczy pieniędzy od inwestorów w zamian za odstąpienie od protestów. Kilkakrotnie w telewizji mogliśmy oglądać reportaże na ten temat, w prasie ukazywały się artykuły. Wiele poważnych i uczciwych organizacji ekologicznych surowo potępiło te praktyki. Jeżeli protest jest uzasadniony, nie wolno od niego odstępować. Natomiast, jeżeli nie ma istotnych powodów, żeby wstrzymywać inwestycję, straszenie inwestorów możliwością zorganizowania blokady jest szantażem, a przyjmowanie lub wymuszanie pieniędzy za odstąpienie od protestu jest nadużyciem i przekroczeniem prawa. Środowisko ekologów i przyrodników wyraźnie odcięło się od tego typu bezprawnych metod pozyskiwania środków finansowych. Pisano oświadczenia w tej sprawie. Organizowano spotkania przedstawicieli organizacji ekologicznych z inwestorami. Były wyjaśnienia, a nawet wspólne deklaracje. Grupa organizacji związana z Polską Zieloną Siecią przyjęła Kartę Etyczną (www.eko.org.pl/karta). Wydawało się, że sprawa przycichła, o aferze zapomniano. Jedynym trwałym negatywnym skutkiem tamtej afery mogło być pogłębienie nieufności społeczeństwa do wszelkich inicjatyw ekologicznych. Stereotyp ekologa – naiwnego idealisty zmienił się dla wielu w wizerunek cwaniaka. Utrwalenie takich schematów w świadomości społecznej jest niekorzystne nie tylko dla tych, których dotyczą. Skuteczność i pozytywne efekty działalności ekologów w dużej mierze zależą od poparcia, jakiego udzieli im otoczenie. Uprzedzenia i brak zaufania do obrońców przyrody mogą udaremnić wiele pożytecznych akcji.
Kilka miesięcy temu zdarzył się kolejny przypadek, który zbulwersował działaczy ekologicznych nie mniej niż inwestorów. Organizacja „Przyjazne Miasto” próbowała zdobyć pieniądze na cele swojej działalności, wykorzystując groźbę protestu. Tym razem nie tylko ucierpiał wizerunek ekologów, ale także zachwiały się obywatelskie prawa. Pojawił się mianowicie projekt zmiany Prawa ochrony środowiska oraz Kodeksu postępowania administracyjnego. Proponowane zmiany idą w kierunku ograniczenia możliwości kontrolowania planów inwestycyjnych przez wszelkie organizacje społeczne. Lobby inwestorów wykorzystuje propagandowo przypadki marginalne, dostatecznie już skompromitowane i potępione. Nie bierze się pod uwagę faktu, że w Polsce zarejestrowanych jest ok. 600 organizacji ekologicznych. Patologie są wśród nich zjawiskiem niesłychanie rzadkim.
Projekt ustawy jest sprzeczny z ratyfikowaną przez Polskę Konwencją z Aarhus o dostępie do informacji, udziale społeczeństwa w podejmowaniu decyzji oraz dostępie do sprawiedliwości w sprawach dotyczących środowiska. Poza tym stwarza o wiele większe pole do korupcji niż funkcjonujące prawo, honorujące opinie organizacji społecznych. Inwestor pozostanie sam na sam z urzędnikiem i pełnym luk prawem, które można rozmaicie interpretować.
Prawo do protestów bywało nadużywane. Czy jednak z tego powodu należy je ograniczyć? Organizacje, które dają się przekupywać lub stosują szantaż, powinny być ścigane przez prokuraturę. Patologie w życiu społecznym trzeba demaskować i karać. Nie można jednak stosować zasady odpowiedzialności zbiorowej i pozbawiać większości uczciwych organizacji społecznych prawa do uczestnictwa w podejmowaniu decyzji. Konsultacje społeczne dotyczące planów inwestycyjnych powinny być przeprowadzane odpowiednio wcześnie, żeby nie kolidowały z harmonogramem realizacji. Przydałyby się rozsądne rygory czasowe. Zminimalizowany zostałby wtedy problem strat wynikających z opóźnień. Może w tym kierunku powinny zmierzać ewentualne zmiany prawa i nowe regulacje?
Ścieranie się poglądów, konflikt różnych grup interesów jest w demokracji czymś zwyczajnym. Idea społeczeństwa obywatelskiego zakłada udział obywateli w podejmowaniu decyzji administracyjnych. Ograniczanie praw w tym zakresie oznacza krok wstecz w rozwoju demokracji.
Radosław Gawlik
członek Zarządu Zieloni 2004