Nareszcie mamy wakacje, a właściwie mielibyśmy, gdyby nie fakt, że ci, którzy zmieniają taryfy, od 1 stycznia będą siedzieć w firmie i opracowywać wieloletni plan rozwoju i modernizacji urządzeń wodociągowych. Ale może to też jest miły sposób spędzania wakacji? Ruszamy jednak na urlop, nie myśląc już o tym, co mamy jeszcze do zrobienia lub co będziemy mieli do zrobienia, gdy z nich wrócimy. Część z nas wyjedzie nad wodę i to właśnie skłoniło mnie do napisania kilku słów.
Jadąc nad wodę, warto zwrócić uwagę nie tylko na widoczną dzisiaj dynamiczną rozbudowę gospodarstw na wsi, domów i osiedli, ale także na coś, co jeszcze parę lat temu wydawało się anomalią, a dzisiaj jest normą – na czyste polskie rzeki, jeziora i wybrzeże. O miejscach, w których niemożliwa jest kąpiel, pisze się dzisiaj w gazetach. Wędkarze wrócili do łowienia ryb w rzekach, a ryb tych już nikt nie boi się jeść. Wcale nas to nie dziwi. I dobrze. Dziwić nas jednak powinno tempo, w jakim środowisko wodne wraca do równowagi. Pamiętam, jak jeszcze parę lat temu różne autorytety naukowe mówiły, że rzeki wrócą do swojego naturalnego stanu za 50 lat albo później. Dzisiaj wygląda na to, że będzie to znacznie szybciej. To miłe, jednak musimy pamiętać, jak wielkim wysiłkiem finansowym jest to okupione. A to jeszcze nie koniec. Kolejne programy inwestycyjne przed nami. Ich wielkość szacowana jest na kilkadziesiąt miliardów złotych. Suma ta zostanie wchłonięta przez firmy zajmujące się dostawami oraz przez ...