Okres powojenny nie był dla niej łaskawy. System deprecjonujący inteligencję utrwalił przez lata przekonanie, że nie ma potrzeby zagospodarowywania przestrzeni w sposób przemyślany. Odeszły w zapomnienie wspaniałe idee i przykłady doktora Henryka Jordana (twórcy ogrodów jordanowskich dla dzieci) czy Władysława Czarneckiego ( opracował w konsultacji z Adamem Wodziczką unikatowy układ klinów zieleni dla Poznania). Jeszcze do niedawna zieleńce przy budownictwie wielorodzinnym stanowiły wątpliwej jakości drzewa sadzone przez przypadkowe osoby oraz powierzchnie obsiane mieszanką traw z tabliczkami ?nie deptać trawników?. Ciągi komunikacyjne wyznaczane były bez przemyślenia i logiki. Przez wiele lat panowało przekonanie, że zieleń służy do oglądania, a mieszkańcy to głównie wandale wydeptujący trawniki i niszczący nasadzenia. W ten sposób odbierano ludziom przestrzeń i dehumanizowano ją.

Nowe oczekiwania

Okres szarzyzny, miejmy nadzieję, mamy już bezpowrotnie za sobą. Nasz kraj rozwija się. Zmienia się nasza świadomość i oczekiwania względem standardu życia. Na osiedlowych skwerach, zwłaszcza nowo budowanych, zaczęły się pojawiać krzewy. Lecz czy na pewno takie, w których z przyjemnością mieszkańcy wypoczywają? Czy duże, jednogatunkowe połacie irg, tawuł i berberysów zachęcają, aby przysiąść i delektować się zielenią? Z pewnością są to sprawdzone rozwiązania wzdłuż dróg i ulic. A może jednak przyjemniej byłoby przysiąść na osiedlowej ławe...