Z Krzysztofem Prasałkiem, prezesem Zarządu Polskiego Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej, rozmawia Urszula Wojciechowska.
W lutym nastąpiła zmiana na stanowisku prezesa Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej – funkcję tę powierzono Panu. Czy zamierza Pan kontynuować politykę prowadzoną przez poprzednika, czy nastąpią zmiany?
Jestem w Stowarzyszeniu od samego początku, czyli już 12 lat. W tym czasie jako wiceprezes byłem współodpowiedzialny za tworzenie i realizację polityki naszej organizacji. Pod tym względem obecnie zmieniło się niewiele. Dlatego nie widzę potrzeby wprowadzania żadnych drastycznych modyfikacji. Cel Stowarzyszenia pozostaje wciąż taki sam – wspieranie rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce. Być może konieczna będzie niewielka zmiana organizacji pracy, gdyż PSEW ma coraz więcej członków. Rynek staje się coraz większy, firmy są zainteresowane inwestycjami w energetykę wiatrową w Polsce. Szkoda tylko, że polskie władze wciąż zdają się ten fakt ignorować, i to, niestety, jest jedyny element, który pozostaje niezmienny.
Jeszcze niedawno w kręgach instytucji rządowych pokutowało stwierdzenie, że na energetykę wiatrową w Polsce jest za późno, a trend przeminie, zanim uda nam się w kraju wdrożyć tę technologię na większą skalę. Dzisiaj wiadomo, że energetyka wiatrowa sprawdziła się. Na wiatrowej mapie świata pojawiają się nowe kraje (Meksyk, Brazylia, Egipt czy Maroko), które widzą ekonomiczny sens rozwoju tej branży. Argentyna, dzięki inwestycji w źródła wiatrowe, chce zabezpieczyć się przed powtórką kryzysu energetycznego z 2004 r. Chiny zaczynają stawać się potęgą w produkcji turbin wiatrowych. Energetyka wiatrowa stała się symbolem nowoczesnej, wrażliwej na kwestie środowiskowe gospodarki. Warto wiedzieć, że pozwala ona zaoszczędzić ponad 2000 litrów wody na każdej MWh wyprodukowanej energii elektrycznej, które trzeba by poświęcić na chłodzenie w elektrowniach konwencjonalnych lub jądrowych. A 40% mieszkańców Ziemi ma problemy z dostępem do bieżącej wody.
Wróćmy jednak do spraw dotyczących nas bardziej bezpośrednio. Wszystkie raporty europejskie i większość globalnych traktują energię wiatru, obok słońca, jako przyszłość energetyki odnawialnej, gdyż oferuje realny i duży potencjał produkcyjny, wkrótce cena energii produkowanej z wiatru będzie konkurencyjna na rynku energii. UE ma bardzo ambitne plany związane z rozwojem OZE. Rozumiem doskonale, że w Polsce, której energetyka prawie w całości opiera się na węglu, taka wizja powoduje uzasadnione obawy u osób odpowiedzialnych za realizację polityki energetycznej. Ale czym dłużej będą odwlekane odważne i stanowcze decyzje odnośnie przyszłego kształtu polskiej energetyki, tym trudniej będzie wykorzystać szanse, które wiążą się z rozwojem sektora OZE. Energetyka odnawialna jest wymieniana przez ekspertów w gronie branż przyszłości, a energetyka wiatrowa z kolei jeszcze długo będzie najważniejszym jej elementem. Polska jest w tej komfortowej sytuacji, że inne kraje europejskie (np. Niemcy, Dania) odegrały rolę pionierów i przetestowały różne rozwiązania dla energetyki wiatrowej. Teraz my możemy wybrać te elementy, które sprawdziły się najlepiej. Analizy dowiodły, że mamy w kraju duży potencjał wiatrowy. Zatem w sytuacji, gdy szukamy alternatywy dla węgla, powinniśmy zwrócić się w stronę OZE, w tym wiatru. Jednak zamiast tego pojawia się pomysł budowania elektrowni atomowej, a to technologia ryzykowna – każda najmniejsza usterka czy błąd człowieka mogą skończyć się katastrofą, a ponadto nie umiemy skutecznie utylizować radioaktywnych odpadów, więc i one przez kolejne setki lat stanowić będą realne zagrożenie. Dodatkowo to kosztowna i w zasadzie niemożliwa do realizacji bez ogromnego zaangażowania państwa technologia. Co więcej, budowa elektrowni jądrowej bardzo ograniczy i tak niewielką elastyczność naszego systemu elektroenergetycznego, który pozwala na obecność w nim źródeł rozproszonych, jakimi są np. farmy wiatrowe. Mamy wrażenie, że te dwa sektory – odnawialny i atomowy – nie są równoprawnie traktowane. Najważniejsze bolączki sektora OZE wciąż nie pozostają rozwiązane. Nie postulujemy jednak wprowadzenia specustawy znoszącej wszelkie bariery w rozwoju OZE analogicznej do tej przygotowywanej dla energetyki jądrowej. Ale będziemy wdzięczni za odrobinę więcej zrozumienia naszych problemów ze strony administracji rządowej, choćby ułamek tego, jakim cieszy się energetyka atomowa.
Polska energetyka wiatrowa po okresie stagnacji w 2009 r. dynamicznie rozwija się, ale zainstalowana moc w porównaniu z innymi krajami jest wciąż mała. Na co najczęściej narzekają inwestorzy i developerzy – członkowie PSEW?
Budowa farm wiatrowych wiąże się z koniecznością pokonywaniu wielu, zbyt wielu barier, takich jak nazbyt restrykcyjne interpretowanie przepisów chroniących środowisko czy niedrożne procedury dostępu do sieci energetycznej, które znacznie utrudniają czy wręcz uniemożliwiają realizacje nowych inwestycji.
Polskie prawo ochrony przyrody, ustawa o ochronie środowiska, w szczególności zaś ustawa o ocenach oddziaływania na środowisko bardzo dobrze regulują wymagania wobec inwestycji, dla której przedsiębiorca ubiega się o uzyskanie tzw. decyzji środowiskowej. Każda inwestycja jest szczegółowo oceniana pod kątem spełniania wymogów środowiskowych. Przejawem mylnie rozumianej troski o środowisko jest nagminne wprowadzanie dodatkowych wymogów i obostrzeń w trakcie uzyskiwania tej decyzji. Zamiast czytelnych i transparentnych reguł przygotowania oraz oceny jednego z ważniejszych dokumentów projektowych mamy dość swobodne i praktycznie różne dla każdego województwa interpretacje przepisów ustaw. Jeśli dodać do tego nagminne przedłużanie terminów rozpatrywania składanych przez inwestora dokumentów, to zamiast skutecznych procedur administracyjnych mamy administracyjne bariery rozwoju. A nie o taką ochronę przyrody, która utrudnia lub uniemożliwia powstawanie jakichkolwiek nowych inwestycji, chodziło ustawodawcy.
Bardzo dużą barierą dla rozwoju energetyki wiatrowej jest też nieodpowiednie uregulowanie systemu przyłączania nowych podmiotów wytwórczych do sieci. Inwestor często boryka się z odmową przyłączenia nowych źródeł, zaś jeśli je uzyska, to z niejasnym wciąż podziałem finansowania inwestycji pomiędzy operatorami i podmiotem przyłączanym. Poza tym istniejące procedury pozwalają na blokowanie mocy przyłączeniowych sieci przez nierealizowane inwestycje. Ogromną barierą dla rozwoju źródeł rozproszonych jest także niedostateczna i niedoinwestowana infrastruktura sieciowa. Tu jednak po raz pierwszy dostrzegamy duże zaangażowanie operatorów, by ten problem złagodzić poprzez przygotowanie ambitnych programów modernizacji i rozbudowy sieci. Jednak czy pozyskają oni wystarczające środki na realizację tych zadań? Decyzje leżą w gestii URE, gdyż proces zatwierdzania taryf operatorów wciąż nie jest zakończony.
W szerszej perspektywie problemem jest bardzo zachowawcza w stosunku do OZE polityka rządu. Postulaty zwiększenia produkcji energii elektrycznej z OZE, w tym wiatrowych, które są już powszechnie przyjętą i zaakceptowaną opcją rozwoju sektora energetycznego w UE, w Polsce wciąż czekają na decyzje polityczne i umocowanie prawne. Zapisy kluczowego dokumentu – Krajowego Planu Działań – w stosunku do energetyki wiatrowej nie napawają optymizmem. Naszym zdaniem, nie ma jednak odwrotu od powszechnego wykorzystania OZE. Oczekiwana przez sektor możliwie jak najszersza transpozycja zapisów z EnergyMap 2050 Komisji Europejskiej na warunki polskiego rynku i ich przystosowanie do krajowych realiów daje nadzieję na bardziej dynamiczny rozwój sektora.
Jakich zapisów w tworzonej ustawie o OZE domaga się Stowarzyszenie?
Ustawa o odnawialnych źródłach energii ma jedną zasadniczą funkcję do spełnienia –zapewnić rozwój i sprawne działanie rynku OZE w Polsce, co przełoży się na realizację naszych zobowiązań w ramach realizacji pakietu energetyczno-klimatycznego 3 x 20. Ustawa powinna implementować wszystkie podstawowe zapisy dyrektywy 2009/28/WE, np. dotyczące dostępu do sieci źródeł odnawialnych czy pierwszeństwa przesyłu OZE. Najważniejsze jest uregulowanie kwestii inwestycji, które zostały zrealizowane przed wejściem w życie ustawy lub dopiero zostaną zrealizowane. Należy też wyznaczyć odpowiedni okres przejściowy. Podstawą winno być równoprawne traktowanie wszystkich technologii, co zapobiegać będzie dyskryminowaniu niektórych OZE w politykach i strategiach regionalnych czy wytycznych. Bardzo istotna będzie transparentność procedur i czytelność zapisów. Aby nie zdarzały się takie sytuacje jak obecnie, kiedy operator odmawia wydania warunków przyłączenia, tłumacząc się brakiem technicznych możliwości, a wnioskodawca nie może w żaden sposób zweryfikować, na jakiej podstawie operator dokonał takiej oceny. Kluczowy dla rynku OZE jest sprawny system wsparcia. Musi być on przede wszystkim stabilny. Funkcjonujący od kilku lat system świadectw pochodzenia bez wątpienia sprawdził się. Z informacji napływających z MG wynika, że w nowej ustawie o OZE ma on ulec dość istotnym zmianom. Poziom wsparcia ma być zróżnicowany w zależności od rodzaju źródła i rodzaju instalacji (inna wielkość dla nowej spalarni biomasy, inna dla współspalania, inna dla farmy wiatrowej opartej na nowych turbinach, inna dla farmy opartej na turbinach z repoweringu itd.). Zróżnicowaniu ma ulec wielkości wsparcia w zależności od poziomu napięcia przyłączania. Maksymalne wsparcie mają uzyskiwać źródła zlokalizowane najbliżej odbiorcy. System powinien być tak skonstruowany, aby zachęcać do budowania instalacji opartych na nowych urządzeniach. Jako stowarzyszenie nie mówimy nie tym propozycjom, choć dużo zależy od konkretnych rozwiązań. Ze swej strony postulujemy powołanie pełnomocnika do spraw OZE w randze podsekretarza stanu, z uprawnieniami analogicznymi do tych posiadanych przez pełnomocnika ds. energii jądrowej. Do jego podstawowych zadań należałoby nadzorowanie realizacji KPD. Nowa ustawa powinna także zapewniać możliwości rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Polsce, która potrzebuje zupełnie innych regulacji niż ta lądowa. A na morzu można pozyskać tysiące megawatów nowych mocy wytwórczych.
Jak Pan ocenia postęp technologiczny w energetyce wiatrowej?
Najkrócej rzecz ujmując, postęp technologiczny jest wtórny wobec użyteczności samej technologii. Energetyka wiatrowa sprawdziła się, więc firmy widzą potrzebę inwestowania w badania, a laboratoria technologiczne – tworzenia i rozwijania nowych projektów. Jeszcze niedawno największe dostępne na rynku lądowe turbiny miały moc 3 MW, obecnie jest to 7,5 MW. W różnych miejscach na świecie otwierane są nowoczesne ośrodki badawcze, np. Lelystad w Holandii, gdzie rozpoczęto testowanie prototypów turbin nowej generacji. Popyt na zaawansowane technologicznie turbiny będzie rósł, gdyż energetyka odnawialna stanowi przyszłość światowego systemu energetycznego, a energetyka wiatrowa z pewnością jeszcze długo będzie jej najważniejszym elementem.
Kiedy zaczniemy budować elektrownie wiatrowe na morzu?
KPD zakłada, że do 2020 r. w Polsce powstaną farmy wiatrowe na morzu o łącznej mocy 500 MW. Aby założenia KPD zostały zrealizowane, musiałyby zostać przezwyciężone wszystkie bariery dla offshore, a to jest bardzo mało prawdopodobne. Do najważniejszych z nich należy zaliczyć przede wszystkim brak odpowiedniego otoczenia prawnego. Niedoskonałość naszego systemu w tym zakresie skutecznie blokuje wszelkie inwestycje wiatrowe na morzu. Co prawda pojawiła się inicjatywa Komisji „Przyjazne Państwo”, która proponuje zmianę ustawy o obszarach morskich w zakresie, który ma umożliwić rozwój morskiej energetyki wiatrowej, jednak w trakcie prac nad projektem pojawiło się kilka dodatkowych kwestii, które są powodem przedłużającej się procedury. Problemy te dotyczą sytuacji, w której więcej niż jeden inwestor chce uzyskać pozwolenie na jeden obszar. Obecnie ustawa została przekazana do drugiego czytania w Sejmie. Jej obecny kształt umożliwia wydawanie pozwoleń na wznoszenie i wykorzystywanie sztucznych wysp, konstrukcji i urządzeń nawet na 30 lat, z możliwością przedłużenia o kolejne 20. Do tej pory pozwolenie było wydawane na pięć lat, czyli na okres niewystarczający do przeprowadzenia samego procesu inwestycyjnego morskiej farmy wiatrowej, nie mówiąc już o eksploatacji. Dodatkowo projekt ustawy ustala termin wydania opinii przez odpowiednie ministerstwa (90 dni – do tej pory termin był niesprecyzowany) oraz rozkłada w czasie opłatę dodatkową, którą pobiera się za zajęcie wyłącznej strefy ekonomicznej (1% wartości inwestycji). Problemem dla morskiej energetyki wiatrowej jest również zbyt słabo rozwinięta infrastruktura sieci przesyłowych w północnym regionie kraju, co powoduje brak możliwości podłączania takich źródeł mocy do krajowego systemu elektroenergetycznego.