W ostatnich miesiącach możemy przeczytać o kolejnych odsłonach reform polityki rozwoju. Mnożą się szkolenia dla samorządów, mające przygotować je do prowadzenia działań rozwojowych. Opracowywane są przez nie – z mniejszym lub większym zaangażowaniem – liczne dokumenty strategiczne. Niestety, wciąż przy tradycyjnym paradygmacie rozwoju, w duchu wielkiego przełomu, założenia, że od teraz będziemy rozwijać się szybciej, efektywniej, w sposób bardziej zrównoważony. 

Rzeczywistość zmienia się jednak nie pod wpływem wielkich strategii i programów, ale dzięki działaniom określanym mianem urbanistyki operacyjnej, które, co zdumiewa, nie są inicjowane przez wydziały jednostek samorządowych odpowiedzialnych za planowanie. 

U podstaw myślenia o rozwoju wciąż dominuje ten sam paradygmat ekonomiczny: więcej znaczy lepiej, czyli podejście ilościowe. Ma być więcej dróg, przedszkoli, zieleni, przystanków, autobusów itd. Samorządy prowadzą obecnie polityczne podchody i intrygi zmierzające do zwiększenia swojego udziału w torcie unijnych pieniędzy, co pozwoli kontynuować taką politykę, eliminując przy tym myślenie o podstawowym celu, jakiemu mają służyć majaczące jeszcze w oddali środki, czyli podniesieniu efektywności i jakości funkcjonowania samorządu. 

Ekonomia obwarzanka

Tkwimy w&nbs...