Ludwik Węgrzyn
prezes Związku Powiatów Polskich
starosta bocheński

Autorzy Narodowego Planu Rozwoju określają go jako „koncepcję modernizacji polskiej gospodarki”, opierając ją na dwóch filarach. Pierwszy to interwencjonizm gospodarczy, dotyczący struktury gospodarki, zagospodarowania przestrzeni kraju i wsparcia regionalnego, drugi zaś wiąże się ze zmianami w funkcjonowaniu władzy państwowej. Państwo podatne na wpływy korporacyjne, prywatę i korupcję staje się przeszkodą do rzeczywistego gospodarczego rozwoju kraju, dlatego proponuje się zmiany, które mają usunąć przeszkody istniejące po stronie instytucji państwowych.
Za jedną z podstawowych wartości w NPR-ze przyjmuje się zasadę pomocniczości państwa – jako partnerów dla rządu wyznaczając, poza sferą gospodarki, wzmocniony samorząd województwa oraz „instytucje społeczeństwa obywatelskiego”, czyli różne organizacje pozarządowe.
NPR jest dokumentem ogólnym, który traktuje przede wszystkim o założeniach działań, podaje diagnozy zjawisk makroekonomicznych i podstawy aksjologiczne. Dlatego też ocena musi odnosić się właśnie do tej ogólnej wizji, do proponowanych fundamentów zmian – tym bowiem przede wszystkim jest NPR.
Niestety, dokument ten nie odpowiada rzeczywistym potrzebom społecznym. Co więcej, autorzy projektu nawet nie próbują usunąć barier, które ujawniły się podczas obecnego procesu absorpcji funduszy UE. Co przesądziło o krytycznej ocenie tej propozycji? Z pewnością anachroniczny centralizm w wizji państwa. Wbrew deklaracjom o założeniu pomocniczości, w NPR-ze dominującą rolę powierza się administracji rządowej, sterowanej odgórnie, nie tylko nie proponując jej ograniczenia poprzez np. likwidację funduszy i agencji i przekazanie ich zadań samorządom, ale także zakładając wzmocnienie istniejących i tworzenie nowych struktur centralnych, takich jak Fundusz Inicjatyw Społecznych, Krajowy Fundusz Mieszkaniowy itp. Centralizm w widzeniu państwa idzie w parze z niechęcią i niezrozumieniem rzeczywistej roli samorządu terytorialnego jako istotnej części władzy publicznej i społeczeństwa obywatelskiego. Dlatego jego rolę widzi się albo jako klienta instytucji rządowych, pokornie poszukującego pieniędzy razem z innymi organizacjami społecznymi, albo jako odpowiedzialnego za określone zadania (np. gospodarka komunalna i zagospodarowanie przestrzenne) lub też jako swoiste odwzorowanie roli administracji centralnej na szczeblu województwa – jako podmiotu, którego zadaniem będzie rozdzielenie europejskich pieniędzy w swoim regionie. Najlepszym dowodem roli, jaką przypisuje się samorządowi wojewódzkiemu, jest zaproponowany podział środków na programy centralne i regionalne. Jak wynika z dokumentu, na 16 programów operacyjnych marszałkowie województw otrzymają 27,6% środków, a pozostałe zatrzyma do rozdysponowania administracja rządowa. Czy w tej sytuacji można mówić o polityce nie tylko wyrównywania różnic, ale nawet równych szans między regionami? Czy samorząd województwa może w jakikolwiek sposób pełnić funkcję kreatora rozwoju gospodarczego? W tej wizji będzie on realizował tak naprawdę programy lokalne, a nie regionalne. Ponadto nie proponuje się żadnego algorytmu podziału środków, co wobec wydzielenia trzech wiodących ośrodków wzrostu w kraju (Trójmiasto, Warszawa – Łódź, Kraków – Katowice) nie będzie korzystne dla pozostałych regionów. Zapisany w NPR-ze podział środków po połowie na programy regionalne i krajowe oznacza nie tylko wprowadzenie dla znacznej części programów ograniczeń ustalonych przez administrację rządową, ale również centralną alokację funduszy na regiony, a więc pozbawienie ich możliwości decydowania o wielkości przekazywanych środków. Zwiększenie wielkości funduszy na programy regionalne w stosunku do obecnie dostępnych nie jest wystarczającym krokiem w stronę usamodzielnienia regionów jako kreatora rozwoju gospodarczego.
Warto zapytać, dlaczego niektóre dziedziny życia społecznego i aktywności państwa zostały przekazane pod kontrolę społecznościom lokalnym (oświata, pomoc społeczna), inne zaś scentralizowano, tworząc wydzielony fundusz celowy i odrębną administrację (ochrona zdrowia)? Dlaczego pomijana jest sfera gospodarowania gruntami i nieruchomościami, bez próby wzmocnienia samorządów w tej dziedzinie? Dlaczego wreszcie przekazuje się powiatom pieniądze (Fundusz Pracy), które teoretycznie mają służyć zwalczaniu bezrobocia, a w praktyce maksymalnie 20% z nich można przeznaczyć na wsparcie choć okresowego zatrudnienia?
Argumentem, który przesądza o krytycznej ocenie NPR-u, jest także utopijna wizja państwa centralnie sterowanego, w którym istotną rolę samorządów terytorialnych próbuje się zastąpić nierealną wizją aktywności obywatelskiej w organizacjach pozarządowych, co zapewni administracji rządowej pełną kontrolę nad państwem, a w Polsce lokalnej będzie przyczyną zahamowania tendencji rozwojowych.
Brak także konkretnej wizji rozwoju gospodarki. Które branże powinny się rozwijać i dlaczego? Jeżeli bowiem wspieramy wszystkie, należy zadać pytanie, czy właśnie tą drogą podążały np. Irlandia i Hiszpania, które dzięki członkostwu w UE dokonały skoku cywilizacyjnego.
Jeżeli myślimy o rozwoju całego państwa, poważnie traktujemy 15 lat osiągnięć samorządów w Polsce oraz nie chcemy kraju scentralizowanego i branżowego z ograniczoną rolą samorządu jako jednej z wielu społecznych organizacji, to projekt ten nie może zostać przyjęty. Wnoszę więc o zagwarantowanie w NPR-ze należytej roli samorządów terytorialnych wszystkich szczebli, stworzenie mechanizmów dostępu do środków rozwojowych w większym niż do tej pory wymiarze dla Polski lokalnej (a nie tylko dla ośrodków centralnych) i o rzeczywistą decentralizację państwa, w tym usunięcie przeszkód stojących przed samorządami w podejmowaniu zadań rozwojowych.

Skróty od redakcji – kwestię ograniczenia liczby powiatów w NPR-ze porusza kwietniowy “Punkt widzenia” (PK 4/2005).