W zaistniałych realiach prawnych, społecznych i politycznych jedynym sposobem zabezpieczenia polskich gmin przed olbrzymimi kosztami prowadzenia suwerennej polityki przestrzennej są nieodzowne zmiany legislacyjne.

W 2003 r. Sejm uchwalił ustawę o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Można powiedzieć, iż w planowaniu przestrzennym nastąpiło wówczas coś na kształt nowego otwarcia, gdyż ustawa ta m.in. zniosła wszystkie plany zagospodarowania przestrzennego, przyjęte do 1995 r. (plany miejscowe uchwalone po dniu 1 stycznia 1995 roku zachowały swoją moc). Praktycznie rzecz biorąc, cały proces planowania przestrzennego zaczął się od początku, na podstawie nowych przepisów. Z czasem okazało się, że przepisy te kryją w sobie wiele zagrożeń dla gmin, a zyski, które miały one gwarantować, okazały się dość iluzoryczne. Podstawą tego systemu planowania przestrzennego jest założenie, iż koszty urbanizacji powinny być pokrywane z dochodów powstałych wskutek realizacji tego procesu. Tymi dochodami w założeniach ustawy miały być przede wszystkim renta planistyczna oraz opłaty adiacenckie, natomiast wydatkami miały być głównie odszkodowania za przejęcie gruntu pod cele publiczne oraz koszty budowy infrastruktury.

Roszczenia odszkodowawcze

Wskazane założenia okazały się nierealne z kilku powodów, niemniej te najistotniejsze określić można mianem błędów strukturalnych, wynikających z samych założeń ustawy. Ustawowe o...