Śmieciowy Star Trek
Teleportacja fantastyczno-naukowa to możliwość niematerialnego przemieszczania się w przestrzeni i czasie. Z kolei tzw. krajowa teleportacja śmieciowa to zjawisko znikania całych zastępów mieszkańców gmin, w przeważającej mierze lokatorów zasobów spółdzielczych bądź komunalnych, w celu uniknięcia części opłat za śmieci. Jak to działa w realiach 2015 r. pod rządami łaskawie panującej nam ustawy o odpadach komunalnych?
Cieszący się od lat na całym świecie ogromnym zainteresowaniem amerykański serial filmowy pt. ?Star Trek? nakreślił odyseję dzielnej załogi kosmicznego statku Enterprise w podboju kosmosu. W filmie astronauci nawiązują kontakty z cywilizacjami pozaziemskimi i ratują Ziemię od zagłady, niosąc gałązkę oliwną bądź stosując broń masowej zagłady. Ich tajną bronią jest technologia teleportacji, która pozwala na bezpieczny transport i unikanie niebezpieczeństw. Na wezwanie komputer pokładowy zamienia każdego członka załogi w zbiór atomów, przenosi go w dowolnie wybrane miejsce i przywraca z powrotem do pierwotnej postaci. Jest to taka czarodziejska różdżka, ale działająca w oparciu o naukowe metody w XXIII w. Warto wspomnieć, że polskiego czytelnika z teleportacją oswoił Stanisław Lem w powieści pt. ?Człowiek z Marsa?, a jej istotę w przystępny sposób opisał Julian Tuwim w wierszu pt. ?Pstryk?: ?Bardzo łatwo. Pstryk ? i światło! Pstryknąć potem jeszcze raz, zaraz mrok otoczy nas. A jak pstryknąć trzeci raz ? znowu dawny świeci blask?.
Lepsza rzeczywistość
W kolejnych odcinkach Star Trek komputer teleportował mieszkańców całej planety. Po prostu w mgnieniu oka zniknęli i przenieśli się do innej, lepszej rzeczywistości. Jeżeli można przenosić mieszkańców planet, to może i można przenosić lokatorów spółdzielni mieszkaniowej czy gminy do nieco innej, ale z pewnością lepszej rzeczywistości, w której nie płaci się za śmieci? Trudno o bardziej trafne określenie wieloletniej praktyki ?znikania? z listy dłużników części mieszkańców-wytwórców odpadów zamieszkałych w budynkach w zabudowie wysokiej. Komputer Enterprise potrafił teleportować, czyli przenosić ludzi w dowolne miejsce, nie pozostawiając za sobą żadnego śladu. A cóż innego uprawiają od lat władze niektórych gmin, zarządów spółdzielni mieszkaniowych czy zasobów komunalnych miast w kraju? Jedne usiłują walczyć z tym zjawiskiem, inne przyjmują do aprobującej wiadomości teleportacje części płatników ze swoich zasobów. W wyborczym roku 2014 tłumaczono, że wszystko jest w porządku, a winna jest ustawa o ochronie danych osobowych, zabraniająca wykorzystywania oficjalnych spisów ludności do identyfikacji płatników. Ciekawy paradoks prawny w kraju prawa: zarządzający nieruchomością, np. zasobami komunalnymi, nie może uzyskać od swojego właściciela ? samorządu informacji z list meldunkowych. I nikomu to nie przeszkadza.
Praktyki teleportacji miały miejsce także pod rządami ?starszej? wersji ustawy, gdy właścicielami odpadów były firmy logistyczne, bowiem zjawisko występuje wyłącznie w przypadku opłaty naliczanej od zgłaszanej liczby osób. Warto zaznaczyć, że praktyki nielegalnego ukrywania osób przez samorządy i zarządców zasobów w zabudowie wysokiej różnią się od siebie, chociaż czasami pokrywają. Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach skłania samorządy do utrzymania zasady samofinansowania, ujętej w artykule 6r, co niektórzy traktują bardzo poważnie. Z kolei inni raczej z przymrużeniem oka. Wykładni Ministerstwa Środowiska, Krajowej Rady Regionalnej Izby Obrachunkowej czy sądów administracyjnych, póki co, brak. Zarządcy spółdzielni i zasobów komunalnych takiego hamulca nie mają i niektóre z nich doskonale zdają sobie z tego sprawę, jak pokaże to w dalszej części artykułu przykład Kalisza. Dodajmy, że w przypadku zasobów zarządzanych przez wspólnoty mieszkaniowe wszystkie koszty mediów komunalnych są pokrywane proporcjonalnie do udziałów. Dotyczy to także kosztów zagospodarowania odpadów komunalnych.
Kroki naprawcze
Teoria i praktyka ?rewolucji śmieciowej? niewiele lub nic nie zmieniła w teoretycznej praktyce teleportacji. Przykład stanowi Biała Podlaska. Gdy zarząd miasta zorientował się, że poniósł blisko połowę kosztów systemu gospodarki odpadami komunalnymi z wydanych w ubiegłym roku 6,6 mln zł, postanowił podjąć kroki naprawcze, zgodnie z wymogami prawa. Zaproponował podwyżkę z 5 na 9 zł od osoby za odpady posegregowane (o 80%) i z 8 na 20 zł za odpady zmieszane. Dochody planowe miały wzrosnąć w 2015 r. o blisko 2,6 mln zł i w kwocie 6,3 mln zł pokryć koszty szacowane na 6,342 mln zł. W efekcie udało się przeforsować podwyżkę stawki z 5 na 8 zł za segregowane (o 60%) i 12 zł za pozostałe. Bliższa analiza wykazała jednak, że do deficytu, obok zaniżonej stawki opłaty od osoby, przyczyniła się, a jakże, ?teleportacja? blisko 7 tys. mieszkańców z deklaracji śmieciowych zgłoszonych władzom miasta. Samorządy Białej Podlaskiej czy Gorzowa Wielkopolskiego (gdzie miała miejsce podobna sytuacja) podjęły działania przeciw deficytowi. Z kolei w Świdniku, który też zetknął się z tą sytuacją ? było odwrotnie: samorząd nie tylko zaakceptował teleportację, ale też utrzymał wysokość stawki. Tylko w zasobach spółdzielni mieszkaniowej doliczono się teleportacji 3,5 tys. osób na 22,3 tys. zameldowanych lokatorów. Świdnicka teleportacja kosztuje pozostałych podatników śmieciowych ok. 670 tys. zł rocznie. Miasto zapowiedziało przeciwdziałania, których skuteczność poznamy za rok.
Co ciekawe, zjawisko teleportacji niemal nie występuje w branży wodociągowo-kanalizacyjnej, gdzie zamiast opłaty są ceny za dostawę wody i odbiór płynnych odpadów komunalnych. Dzięki pomiarowi zużycia wody i pomysłowości ustawodawcy, który zrównał obydwa strumienie: wody i ścieków, lokatorzy płacą bezpośrednio dostawcy za udowodnione dostawy i odbiór. Liczba mieszkańców jest nieistotna. Podstawą rozliczenia jest pomiar. W odpadach komunalnych stałych zamiast pomiaru strumienia mamy ryczałty, a tam, gdzie wybrano opłatę od liczby mieszkańców, mamy tzw. uchyby, czyli odstępstwa tych, co wytwarzają odpady, od tych, co są zgłoszeni w deklaracji. Mamy więc w jednym gospodarstwie domowym jakby dwie załogi Enterprise. Jedną, który płaci za wodę i ścieki, czyli odpady komunalne płynne, zgodnie z licznikami wody i nie dyskutuje z wysokością rachunków (w myśl zasady: dużo korzystasz, dużo płacisz). I drugą ? tę od śmieci ? tych samych ludzi wytwarzających odpady, tyle że stałe, zredukowaną o wyteleportowanych osobników poza system płatności. Co można zrobić z naszymi kosmitami? Czy można temu zaradzić i czy trzeba w tym celu wywoływać kolejną ?rewolucję śmieciową??
Frakcja ?startrekowców?
W krajowej gospodarce odpadami możliwość teleportacji odkryli mieszkańcy spółdzielni mieszkaniowych oraz zasobów komunalnych, czyli wytwórcy odpadów zamieszkujący tzw. zabudowę wysoką, już na początku lat 90. Jak to się robi? Do zarządzającego nieruchomością nie zgłasza się wszystkich mieszkańców wytwarzających odpady, ale tylko ich część. W tym przypadku słynna ?emerytka? nie jest ofiarą systemu, ale jego wyzyskiwaczką. Wynajmuje lokal kilku studentom lub pracownikom, nie informując o tym właściciela nieruchomości. Jest to proceder stary jak świat, który pojawił się po roku 1980 i, dodajmy, jest bardzo opłacalny. Opłacalny podwójnie: po pierwsze, korzyść bezpośrednią odnoszą gospodarstwa domowe ?startrekowców?, płacąc tylko część należności za odebrane i zagospodarowane odpady. Po drugie, korzyść odnoszą właściciele nieruchomości, przerzucając część kosztów za własne odpady na innych płatników, wnoszących pełne opłaty. Stratni są pozostali mieszkańcy miasta i przedsiębiorstwa logistyczne, które muszą zapewnić pojemniki i transport, przewożąc ?startrekowane? odpady za darmo. To, nawiasem mówiąc, jedna z przyczyn dosyć gwałtownego wzrostu cen proponowanych przez przedsiębiorstwa logistyczne w najnowszych przetargach.
W Gorzowie Wlkp. poza systemem znalazło się 30% mieszkańców. W Poznaniu radny Michał Grześ porównał liczbę mieszkańców, wynikającą z zużycia wody, z liczbą mieszkańców odnotowanych w deklaracjach śmieciowych, i doliczył się, że w systemie zabrakło ok. 100 tys. osób. Gdyby przyjąć, że w zabudowie wysokiej frakcja ?startrekowców?, teleportująca się poza system gospodarki odpadami, wynosi pomiędzy 20 a 30%, to strach pomyśleć, ile ich jest w Warszawie, Krakowie czy wszędzie tam, gdzie za samorządy wybrały metodę ?od mieszkańca?.
Sprawa w skali kraju jest poważna, bowiem, jak wynika z badań Ministerstwa Środowiska, opłatę naliczaną od osób wybrało w skali kraju blisko 70% gmin, w których mieszka ok. 22,5 mln osób. Przyjmując, że średnio udział ?startrekowców? wynosi ok. 10%, okazuje się, że opłat może unikać grupa licząca ok. 2,5 ? 3 mln osób. Oczywiście, są to bardzo powierzchowne szacunki, ale pokazują skalę zjawiska. Liczba ta, pomnożona przez średnią opłatę za odpady sortowane, którą przyjmuje się na poziomie ok. 7,5 zł od osoby, daje kwotę ok. 17,5 mln zł rocznie, która pozostaje w kieszeniach ?startrekowców?, a którą muszą dołożyć ich sąsiedzi z własnych kieszeni lub za pośrednictwem budżetu gminy, czyli swoich podatków. Gdyby była możliwość prowadzenia badań nad ekonomiką gospodarki komunalnej w kraju, można by to zjawisko analizować na realnych wielkościach. Być może tego zadania podejmie się powstający staraniami Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji Instytut Samorządności, a być może nie, i okaże się, że teleportacja z jej szarą strefą pozostanie trwałym zjawiskiem krajowej gospodarki odpadami komunalnymi. Tym bardziej że Ministerstwo Środowiska zapowiedziało brak zainteresowania dalszymi zmianami ustawowymi.
Obrona teleportacji
Czy system gospodarki odpadami komunalnymi jest bezsilny wobec nielegalnych praktyk zaniżania opłat? Nie. Jak wiadomo, teleportacja zanika w gminach, gdzie wybrano opłatę naliczaną od zużycia wody, czyli opłatę wodną. Ta forma opłaty najsilniej identyfikuje wytwórców odpadów już na poziomie gospodarstwa domowego, nie wspominając o nieruchomości. A to dzięki obiektywnemu pomiarowi zużytej wody. Zalety tej formy rozliczeń z wytwórcami odpadów dostrzegły w skali kraju zaledwie 24 samorządy. Prym wiedzie Szczecin ? stolica Pomorza Zachodniego ? który konsekwentnie buduje stabilny system gospodarki odpadami komunalnymi, zapewniający stabilne pozyskiwanie odpadów zmieszanych i posegregowanych, jako wynik stabilnych dochodów gwarantowanych przez opłatę wodną. Wszyscy, co śmiecą, muszą płacić. Ponadto wiele gmin turystycznych z woj. dolnośląskiego przekonało się do tej formy rozliczeń z mieszkańcami. Także gmina Lesznowola, tzw. sypialnia stolicy, nie martwi się o finansowanie i budżet. Nawet obniżyła stawkę opłat. Przykłady te nie znajdują wielu naśladowców. Dlaczego?
Front obrony teleportacji okazał się bardzo silny. Na próbie wprowadzenia opłaty od zużycia wody, która wyeliminowałaby to zjawisko, poległy zarządy takich miast jak Warszawa, Katowice, Kielce, Bielsko-Biała, Nowy Sącz i Kalisz, nie wspominając o mniejszych gminach. Ciekawe były argumenty przeciwników opłaty wodnej, czyli klanu ?startrekowców?. Można je sprowadzić w zasadzie do trzech zastrzeżeń. Po pierwsze psychologia: odpady wytwarzają ludzie, a nie woda. Po drugie higiena: wprowadzenie opłaty od zużycia wody pogorszy jakość powietrza w środkach komunikacji miejskiej. W Warszawie, która stworzyła ideę opłaty wodnej, aby wyeliminować największą w kraju, szacowaną na ok. 600 tys. osób, teleportację, obawiano się smrodu w metrze i nowych autobusach ?Eko? na gaz ziemny. Podobne argumenty pojawiły się w innych aglomeracjach z dużą komunikacją miejską. I po trzecie: zastrzeżenia wnosiły komunalne przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne, obawiające się spadku zużycia wody. A więc pośrednio także argument z grupy tzw. higienicznych. Tutaj najbardziej znanym przykładem są Kielce. Przedsiębiorstwu Wodociągi Kieleckie udało się skutecznie zatrzymać racjonalizację gospodarki odpadami w obawie o niewłaściwe konotacje i łączenie wody ze śmieciami.
Szkoda, że w ostatniej chwili wycofał się samorząd Bielska-Białej, w swoim czasie najbardziej zaawansowanego miasta we wdrożeniu tej formy opłaty. Był to element przemyślanej strategii, mającej na celu zapewnienie stałego strumienia odpadów zmieszanych nowoczesnemu RIPOK-owi. Ale nie udało się. Najbardziej spektakularna obrona ?startrekowców? miała miejsce w Kaliszu, gdzie na jawny opór na posiedzeniach rady stawiły się spółdzielnie mieszkaniowe, a więc prawdziwi prominenci zjawiska nielegalnej dystrybucji odpadów. Przeciw forsowanemu przez władze miasta sposobowi ustalania cen za wywóz odpadów zaprotestowały spółdzielnie mieszkaniowe. Przykładowo z wyliczeń m.in. Kaliskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej wynika, że przyjęta metoda od zużycia wody doprowadzi wiele rodzin wręcz do finansowej ruiny.
Delegacja do Szczecina
Wszystkie te zastrzeżenia zostały obalone przez radnych Szczecina, który jako jedyna wielka aglomeracja zdecydował się na opłatę wodną, sprzężoną z opłatą ryczałtową dla mieszkańców domów jednorodzinnych. Sukces Szczecina w zapewnieniu stałego strumienia odpadów oraz stabilizacji opłat dla mieszkańców skłonił przedstawicieli Poznania, uchodzącego za miasto prowadzące dotąd wzorową gospodarkę komunalną, do wizyty studyjnej. Tytuł w jednej ze szczecińskich gazet brzmi: ?Szczecin wzorem dla Poznania?. Bowiem stabilny strumień opłat umożliwił świadczenie innych usług, m.in. dwukrotne wywózki tzw. wystawek, co w stolicy Wielkopolski wzbudziło zdumienie. Poznaniacy nie mogli uwierzyć, że w prowincjonalnej stolicy Pomorza zgadza się kasa i szeroki wachlarz dodatkowych usług. Także zgodna współpraca przedsiębiorstw logistycznych: komunalnych i prywatnych zdumiała gospodarnych Wielkopolan. Poznańskie gazety i ich ogólnopolskie wydania pisały o ?Neapolu w Poznaniu?. A w Szczecinie nuda i porządek. Warto zauważyć, że ? inaczej niż w Kaliszu i innych miastach ? w Szczecinie swoje poparcie dla opłaty wodnej wyraziły? spółdzielnie mieszkaniowe. Prezes spółdzielni Wspólny Dom, jednej z największych w Szczecinie, już w sierpniu 2012 r. odważnie oświadczył na łamach ?Gazety Wyborczej?: ?Nowa opłata za wywóz śmieci powinna zostać wyliczona na podstawie zużycia wody. To najbardziej uczciwa metoda?.
Pytanie brzmi, co stało się w stolicy Pomorza Zachodniego, iż cała branża komunalna i radni, zrozumieli zasady, o których już od ponad czterech lat piszę m.in. na łamach ?Przeglądu Komunalnego?: identyfikacja płatników i kwantyfikacja opłaty najlepiej jest realizowana przez opłatę wodną. Przykład spółdzielni ze Szczecina wskazuje, że ?choroba teleportacyjna? nie jest powszechna. Nie przypadkiem Szczecin jest krajowym liderem w opłacie od zużycia wody. To jedyna metoda, która identyfikuje i taryfikuje każdego mieszkańca: odkręcasz kran i płacisz. Nie ma szans na teleportację. Porażki poniesione przez zarządy miast w ustanawianiu możliwie stabilnych systemów gospodarki odpadami nikogo nie dyskwalifikują. W gminach zasobnych, takich jak Poznań czy Świdnik, które stać na pokrywanie deficytu generowanego przez odpady, problemu w zasadzie nie ma. Ale w Białej Podlaskiej i wielu innych miastach i gminach problem jest. I wymaga rozwiązania. Mogę doradzić: delegacja do Szczecina!
Ustawodawca, likwidując mechanizm cen, czyli autopilota ekonomicznego, i wprowadzając zryczałtowane opłaty systemowe w postaci publiczno-prawnej, wziął na siebie odpowiedzialność za zachowanie części samorządów, które ponad racjonalizm ekonomiczny i ekologiczny przedkładają obawy o aspekt społeczny. To istotny argument. Wydaje się, że ustawodawca nie uregulował wystarczająco silnie kwestii deficytu systemu w art. 6r, przeregulowując artykuły 6j i 6k w postaci stawek opłat ?naśladujących? strumień. Kwestia ta wymagałaby obszerniejszego naświetlenia i szerszej debaty publicznej.
Opłata od zużycia wody
Do likwidacji zjawiska ?startreczyzmu?, czyli nielegalnego ukrywania części wytworzonego, a niezapłaconego strumienia odpadów, najlepiej przyczynia się opłata wodna, eliminując jego podstawę, czyli możliwość ukrycia osób jako nośników kosztów. Nośnikiem kosztów jest tu bowiem strumień wody, najsilniej identyfikujący strumień odpadów. Dodajmy ? drugim pod względem obiektywizmu nośnikiem kosztów jest powierzchnia mieszkań. Bardzo dobre wyniki uzyskał przykładowo Koszalin, gdzie ściągalność opłat sięga ponad 90%.
W Białej Podlaskiej radnych przekonał dopiero wykład eksperta z warszawskiej SGH, dr. Jacka Sieraka, który wykazał skalę zagrożenia budżetu miasta, jeżeli pozostawi tak poważny deficyt, jaki groził przy utrzymaniu starych stawek opłat. W jego symulacji już w 2017 r. miastu grozi poważny deficyt budżetowy. Związek z następstwami artykułu 243 ustawy o finansach jest oczywisty. Przykład ten może przekonać wspomniane samorządy, z uporem trzymające się opłaty od liczby osób, i skłonić je do sięgnięcia do tej najprostszej, bezinwestycyjnej metody podwyższenia przychodów. Może skala podwyżek w Gorzowie, Świdniku czy Białej Podlaskiej otworzy oczy innym. Jednak problem istnieje: jak wytłumaczyć mieszkańcom, że ludzie wytwarzają odpady, ale część z nich nie zamierza za nie płacić? Ustawowe opłaty systemowe, czyli podatki, muszą być egzekwowane w oparciu o metody identyfikujące i adresujące podatki do właściwych adresatów. Teleportacje płatników są starym problemem systemów podatkowych. Doświadczenia minionych dwóch lat tzw. reformy śmieciowej wskazują, że z naliczaniem opłat najlepiej radzi sobie opłata od zużycia wody. Nieco gorzej jest przy opłacie od powierzchni mieszkaniowej. Trend opłat osobowych, naliczanych od wielkości gospodarstwa domowego, jest tylko odmianą opłaty pogłównej, a więc jest także obarczony jej grzechem głównym ? zjawiskiem teleportacji. Niestety, naliczanie od dobrowolnych zgłoszeń osób jest ? jak wykazano wyżej ? pomyłką systemową, z którą jeszcze długo przyjdzie nam się borykać. Opłata od osoby to w części gmin życie na koszt innych. Likwidacja zjawiska opisanego jako teleportacja opłaty śmieciowej jest możliwa na gruncie istniejących rozwiązań ustawowych. Wymaga jedynie poszerzenia katalogu możliwości identyfikacji osób wytwarzających odpady przy pomocy zużycia wody. Funkcję identyfikacyjną dostrzegł ustawodawca w ostatniej nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, z 28 listopada 2014 r., wprowadzając możliwość wykorzystania mechanizmu identyfikacyjnego opłaty wodnej dla obiektów turystycznych (art. 6j ust. 3a tej nowelizacji). Potrzeba tak niewiele, aby ?teleportacja? części wytwórców odpadów komunalnych przeszła do przeszłości. Na erę podróży kosmicznych w czasie musimy jeszcze trochę poczekać. Swoją drogą, co oni będą wtedy robili z odpadami?
Edwin Górnicki
Katedra Ekonomiki i Finansów Samorządu Terytorialnego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie