Sroka nie jest taka czarno-biała
Dzieciom czyta się taki wierszyk: Tu sroczka kaszkę warzyła, swoje dzieci karmiła: temu dała w garnuszeczku, temu dała w rondeleczku, temu dała na miseczce, temu dała na łyżeczce, a temu nic nie dała, tylko frrr... poleciała.
Kiedy sroczka frrr? poleciała, dokładnie nie wiadomo. Zrobiła to jednak całkiem niedawno, a jej celem były miasta. Im większe, tym lepsze. Im głośniejsze i pełniejsze samochodów, tramwajów i centrów handlowych, tym wyborniej. O co jej chodziło?
W stronę miasta
Zwyczajowe wyjaśnienie podobnych zwrotów zwierząt w stronę miejskiego życia sprowadza się do tego, że tam znajdują więcej pokarmu i siedlisk.
Gotowe są wtedy zmienić zupełnie swoje życie i przyzwyczajenia, zaakceptować obecność człowieka i jego maszyn,
bo zyski przewyższają te niedogodności.
To by tłumaczyło, dlaczego sroki w jednej chwili dokonały skokowej inwazji na miasta w Polsce, Europie i na całym świecie. Skokowo nie dosłownie, bo jednak był to proces, ale w przypadku tego ptaka akurat dość gwałtowny. Jeszcze 50 lat temu uświadczenie choćby jednej sroki w mieście było bardzo trudne. Kawki, wrony czy gawrony pojawiały się tu często, ale sroka pozostawała ptakiem dolin rzecznych, obszarów otwartych, pól i skrajów wsi.
Dzisiaj jest ich w mieście mnóstwo, tak jakby na jeden sygnał przeniosły się tu z prowincji. Stało się to ok. lat 70. i 80. XX w. To wtedy napływ srok do miast był tak duży, że ich liczba wzrosła ...