Jako urbanista z wieloletnim stażem pozytywnie odnoszę się do zamierzeń rządu, mających na celu poprawę zaspokajania potrzeb mieszkaniowych zwykłych Polaków, a zwłaszcza rodzin pełnych, jakich wyrazem stał się ostatnio projekt ustawy o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych i towarzyszących.
Ze zrozumieniem przyjmuję główne założenie tego projektu, że w celu osiągnięcia jej celu trzeba zlikwidować wszelkie utrudnienia i bariery wynikające z planów i studiów przestrzennych. Wprawdzie już wiele zrobiliśmy, żeby planowanie przestrzenne nie przeszkadzało inwestorom, ale widać tkwiąca w nas siła przyzwyczajenia zwyciężała tę jakże słuszną i postępową ideę pełnej wolności budowania. Dlatego z pokorą musimy przyjąć werdykt całkowitego odsunięcia nas, urbanistów, od udziału w przygotowywaniu decyzji dotyczących zagospodarowania przestrzennego.
Rozumiejąc dziejową konieczność proponowanych zmian, ale jednocześnie mając na względzie ideę ładu przestrzennego, za pozytywne uważam, że samorząd gminny chociaż trochę pozostanie uczestnikiem procesu decyzyjnego w sprawach lokalizacji inwestycji mieszkaniowych. Mam przy tym nadzieję, że dotychczasowe kontakty samorządowego suwerena z urbanistami nie zaciążą negatywnie na sprawności jego działania. Proponuję jednak rozwiązanie to potraktować na próbę: jeśli się nie sprawdzi, wtedy jedynym suwerenem ładu przestrzennego trzeba będzie, chcąc nie chcąc, uczynić inwestora.
Czy wola inwestora m...