W przypadku ustawy o OZE nadal mamy do czynienia z frustrującym ? zwłaszcza inwestorów ? impasem, więc? zmieńmy temat. Ale nie aż tak bardzo, jak potrafią to robić politycy, gdy jakaś sprawa im ?nie leży?. Dawno bowiem nie pisałam o zmianach klimatu, a przecież to zagadnienie nie przestało być dla nas ważne i pozostaje aktualne. Nikt godny uwagi nie kwestionuje już dzisiaj tego, że globalny klimat zmienia się z większą niż do niedawna dynamiką i że zmiany te mogą mieć negatywne skutki ? zarówno w skali całego świata, jak i w odniesieniu do jego poszczególnych obszarów. Ot, choćby naszego kraju. Owszem, niektórzy te skutki bagatelizują, inni zaś dramatyzują. Naukowcy, publicyści i politycy nie są też zgodni, czy wpływ działalności gospodarczej człowieka jest na tyle duży, aby udało się te zmiany istotnie zmniejszyć lub spowolnić i czy koszt tego przeciwdziałania nie byłby większy niż straty wynikające ze zmian. 
Tak czy owak, wszyscy wielcy tego świata przy różnych okazjach czują się wywołani do tablicy, aby coś o zmianach klimatu powiedzieć. Niektórym faktycznie leży na sercu dobro ?naszej małej planety? ? czy przynajmniej jakiejś jej części ? a dla innych jest to tylko (lub przede wszystkim) szansa na wykazanie się ?troską?. Nie chcę jednak wskazywać tych, których podejrzewam tu o doraźny koniunkturalizm, bo problem jest naprawdę skomplikowany. Głównie dlatego, że? nie ma nic za darmo. Nasza nowa pani premier w exposé zapowiedziała, że jej rząd zawetuje zbyt ofensywną politykę ochrony klimatu forsowaną przez UE i że węgiel nie przestanie być naszym energetycznym ?numerem 1?. Czy to oznaki lekceważenia problemu? Bynajmniej! Sęk w tym, że jest to problem nie tylko klimatyczny czy ekologiczny, ale również ekonomiczny. A pani premier to zbyt wytrawny polityk, aby nie wiedzieć, że sondażowe ?słupki poparcia? wzrosną, gdy obieca się, iż dzięki nowemu rządowi będzie taniej, a nie chłodniej. Zwłaszcza przed zimą, której wszyscy (m.in. drogowcy i narciarze ? choć z innych powodów) zawsze się trochę boją.
Tymczasem ci klimatolodzy, którzy wskazują potrzebę działania, szukają różnych form i ?instancji? poparcia dla swoich mniej lub bardziej alarmistycznych poglądów. Świadczy o tym wizyta ekspertów w? Watykanie. I to ?propagandowo? bardzo udana, bo jej skutkiem ? poza medialnym nagłośnieniem ? było to, że sam papież Franciszek wspomniał o konieczności propagowania odnawialnych źródeł energii jako antidotum na zmiany klimatyczne. A skoro taką opinię wyraził ktoś, kto jest bezpośrednim podwładnym Tego, który tym wszystkim jakoś z góry ?zarządza?, to może przy naszym zaangażowaniu uda się tę sytuację opanować.

Urszula Wojciechowska 
redaktor naczelna