Trzeba zacząć się uczyć
Z Januszem Mikułą p.o. dyrektora Departamentu Inwestycji i Rozwoju Technologii w Ministerstwie Środowiska rozmawia Wojciech Dutka
Prawo ochrony środowiska wprowadziło pozwolenia zintegrowane…
Uzyskanie pozwolenia zintegrowanego mówi o tym, że w danym zakładzie zostały wdrożone technologie i procesy odpowiadające najlepszym dostępnym technologiom. Zgodnie z dyrektywą IPPC, która obowiązuje od stycznia 2002 roku, istniejące w Polsce zakłady mają dwa lata, aby zdobyć te pozwolenia – do stycznia 2004 r., przy czym minister środowiska może określić w drodze rozporządzenia inne terminy dla poszczególnych branż niż 1 stycznia 2004, ale nie dłuższe niż 30 październik 2007. Nowe zakłady, tzn. zakłady dla których pozwolenie na budowę wydano po dniu 1 października 2001, muszą uzyskać pozwolenie zintegrowane w momencie ich uruchomienia.
Nikt, poza Panem, nie wie do końca, jakie to są najlepsze dostępne technologie?
Nie zgadzam się. Dokładnie wiemy, co to jest. Najlepsza dostępna technologia to taki poziom rozwiązań technicznych i technologicznych, który na wyjściu z instalacji gwarantuje przy danym poziomie ekonomicznym możliwie najmniejsze zanieczyszczenia. Dyrektywa oraz polskie ustawodawstwo wprowadziły w tym zakresie pojęcie granicznych wielkości emisji.
Co to znaczy „przy danym poziomie ekonomicznym”? Tu jest właśnie możliwość eko-dumpingu, maskowana ekonomią…
To nie jest eko-dumping. Są określone wytyczne, jak wybierać i jak ustalać parametry tej najlepszej dostępnej technologii, praktycznie dla każdej branży. Centrum BAT w Sewilli wydaje takie dokumenty, które są nazywane brefami. Taki dokument zawiera opis wszystkich możliwych technik i technologii dla danej branży, które stosowane są aktualnie na świecie. Dalej zawiera pełną analizę parametrów technicznych i emisyjnych dla każdej z instalacji. Po takim zestawieniu pokazane są typy instalacji i urządzeń, które dają najmniejsze emisje. Na końcu brefy podają graniczne wielkości emisji, czyli takie, które dla danego typu instalacji nie powinny być przekraczane. Na tej podstawie urzędnicy administracji publicznej, na szczeblach wojewódzkim czy powiatowym, będą w decyzjach o pozwoleniach zintegrowanych dla konkretnych zakładów przemysłowych, określać granicę wielkości emisji, posługując się zarówno dokumentacją wnioskodawcy, jak i brefami wydawanymi w Sewilli. W brefach nie są wskazane konkretne technologie, tylko podane parametry techniczne i emisyjne tych instalacji, które powinny być uznane za BAT. Dlatego nie zgadzam się gdy ktoś mówi „nie wiem co to jest BAT”. Polscy urzędnicy też muszą zacząć uczyć się nowych rzeczy. Dzisiaj praca urzędnika w ochronie środowiska nie polega na tym, że się bierze do ręki Dziennik Ustaw i czyta przepisy prawne.
Poziom merytoryczny wielu urzędników jest niski, brakuje pieniędzy na szkolenia i udział w konferencjach. Wiele urzędniczych decyzji jest uchylanych w trybie odwoławczym, brakuje umiejętności stosowania kpa, a Pan jeszcze wymaga skomplikowanej wiedzy merytorycznej i zapewne znajomości języka angielskiego. To jest oderwane od rzeczywistości…
Już niedługo ludzie o małej wiedzy nie będą mogli pracować w administracji publicznej. Po naszym wejściu do Unii muszą nastąpić olbrzymie zmiany, także w wielu urzędach, będzie wzrastać poziom wymagań. Prawdopodobnie będzie tak szczególnie w stosunku do urzędników ochrony środowiska, mam nadzieję, że będą wzrastać także odpowiednio wynagrodzenia, stosownie do poziomu wiedzy, który oni będą musieli posiadać.
Już minister Radziejowski kwoty na realizację zobowiązań wobec Unii szacował na 35 – 40 mld euro. Teraz minister Żelichowski mówi o kolejnych miliardach, których potrzeba w związku z najlepszą dostępną technologią. Okazuje się, że nie są oszacowane koszty związane z wejściem w życie nowych dyrektyw.
Oczywiście, od 2000 roku powstało kilka nowych dyrektyw, w tym bardzo poważna Dyrektywa LCP o dużych źródłach spalania węgla, którą teraz będziemy wdrażać. To będzie wielki wydatek dla przemysłu energetycznego w kraju.
Ale pomówmy o zobowiązaniach wynegocjowanych i podpisanych z Unią…
Szacuje się, że będziemy musieli wydać około 150 mld zł do 2015 r. Dostosowanie gospodarki wodno-ściekowej będzie nas kosztować około 31 mld zł, gospodarka odpadami – minimum 15 mld zł. Do tego dochodzą wdrożenia BAT, które będą kosztowały minimum 100 mld zł, ostateczny termin to 31 październik 2007 r., ale dla pewnej grupy przemysłu jest przedłużony do 2010 r. Do tego dojdą problemy ochrony powietrza i wdrażania odnawialnych źródeł energii. Przecież zgodnie z krajowymi założeniami mamy uzyskać 7,5% energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii. Unia będzie miała w tym okresie 9%, choć dyrektywa mówi o 10%, i prawdopodobnie poziom ten podniesie się jeszcze wyżej do 2010 r.
Skąd polski przemysł zdobędzie takie pieniądze, przecież jego rentowność jest niska…
Przemysł trzeba szybko przebudować, właśnie pod kątem pozwoleń zintegrowanych i najlepszych dostępnych technik. Przebudowa technologiczna przemysłu to nie tylko ochrona środowiska, to także poprawa konkurencyjności firmy, to lepsze technologie i wyroby. Już w tym roku, podejmujemy działania żeby uruchomić źródła finansowania, wspomagające przebudowę przemysłu.
Jakoś ucichła sprawa handlu emisjami, nikt o tym nie pisze i nie mówi.
Cały czas trwają nad tym prace. Zasady całego systemu handlu emisjami, łącznie z symulacjami skutków, tego co się stanie w środowisku po rozpoczęciu handlu, są przygotowywane i na bieżąco konsultowane z dwoma resortami – Ministerstwem Finansów i Gospodarki, których przedstawiciele biorą udział w pracach nad systemem handlu emisjami. Do marca 2003 r. w Ministerstwie Środowiska będą gotowe wszystkie podstawowe akty prawne. Następnie przekażemy je oficjalnie do konsultacji. Mam nadzieję, że sprawnie dokonamy uzgodnień międzyresortowych, a następnie wprowadzimy te akty pod obrady rządu. Po akceptacji szybko powinny znaleźć się w Sejmie. Zarówno Sejmowa, jak i Senacka Komisja Ochrony Środowiska są przygotowane do prac nad systemem handlu emisjami. W Sejmie i Senacie odbyło się kilka seminariów i przedstawiciele tych komisji, łącznie z ich przewodniczącymi, deklarowali chęć podjęcia szybkich i efektywnych prac nad systemem handlu emisjami w Parlamencie.
Czy są już oszacowane realne wpływy, ile może z tego zyskać Polska, czy to będzie wolny rynek?
Nie mówię w tej chwili o handlu CO2 i gazami cieplarnianymi. Tu są potężne naciski na Polskę, aby uruchomić taki handel, ponieważ Polska ma nadwyżkę redukcji a większość krajów unijnych ma nadwyżkę emisji. Nie dość tego, redukcja w niektórych krajach jest bardzo droga. W Holandii redukcja jednej tony CO2 kosztuje 150 euro i dostawaliśmy propozycje, że Holendrzy chętnie u nas kupią tę samą tonę CO2, ale nie za 150 euro, ale za 3 euro. Ta redukcja jest naszym dobrem narodowym i o tym nie możemy zapomnieć. Powstała m.in. dlatego, że część zakładów w pierwszej połowie lat 90-tych upadła, a niektóre jeszcze będą bankrutować. Społeczeństwo poniosło i ponosi tego konsekwencje, m.in. w postaci bezrobocia. Część zakładów zainwestowała olbrzymie pieniądze w ochronę środowiska, przy czym część tych środków pochodziła z NFOŚiGW. Były to zarówno pieniądze dotacyjne, jak i nisko oprocentowane pożyczki. W związku z tym wytworzyliśmy pewne dobro narodowe, którego nie można sprzedawać za śmieszne pieniądze. Jeśli mamy je sprzedawać w przyszłości, to za dobrze wynegocjowaną kwotę, która powinna wesprzeć przemysł w jego przebudowie. Ale handel emisjami, o którym obecnie mówimy, to handel wewnętrzny, obejmujący głównie SO2, NOx, pyły i niektóre węglowodory, tym chcemy handlować w Polsce. We wszystkich tych substancjach, w porównaniu z krajami unijnymi, jesteśmy potężnym źródłem zanieczyszczeń, w szczególności jeśli chodzi o pyły. Chcemy czy nie i tak musimy je redukować. Skoro tak, to zróbmy to jak najbardziej efektywnie. Amerykanie bardzo ładnie pokazali sposób obniżki kosztów redukcji SO2. Na początku wydatkowali ok. 400 dolarów na redukcję tony SO2. W momencie wprowadzenia handlu emisjami okazało się, że redukcja jednej tony SO2 może kosztować tylko 200 dolarów, czyli koszty zmniejszono o połowę. Skoncentrowano się na inwestowaniu wyłącznie tam, gdzie to się faktycznie opłaca, gdzie koszty inwestycyjne są najniższe a efekt globalny największy. Dzięki temu bardzo mocno zredukowano SO2 w tych obszarach, gdzie przekroczenia były wyraźne. Podobnymi mechanizmami powinniśmy się posługiwać w Polsce i dlatego pracujemy intensywnie, żeby w marcu wszystko było gotowe. Będzie także potrzebny sprawny aparat kontrolny. Byliśmy ostatnio w USA i oglądaliśmy giełdę handlu emisjami, rozmawialiśmy z pracownikami, poznaliśmy mechanizmy, które tam obowiązują. Oczywiście nie należy tego wprost przenosić na polski rynek, bo mamy swoją specyfikę, swoje ustawodawstwo różniące się od amerykańskiego i dlatego musimy mieć własny model.
Dziękuję za rozmowę
Dyrektywa IPPC
Dyrektywa 96/62/WE w sprawie zintegrowanego zapobiegania i ograniczania (kontroli) zanieczyszczeń, zwana jest popularnie dyrektywą IPPC (ang. Integrated Pollution Prevention and Control). Dyrektywa zakłada panowanie nad procesami produkcyjnymi w celu ograniczania emisji zanieczyszczeń. Wymogi dyrektywy dotyczą przede wszystkim przemysłu energetycznego, produkcji i obróbki metali, przemysłu mineralnego i chemicznego oraz obiektów utylizacji i unieszkodliwiania odpadów. Transpozycja wymogów tej dyrektywy oznacza m.in. zmianę podejścia do wydawania pozwoleń środowiskowych, czyli wprowadzenie pozwolenia zintegrowanego (swego rodzaju licencji zezwalającej na działanie). Dyrektywa położyła też duży nacisk na najlepsze dostępne techniki (BAT), które są podstawowym narzędziem jej realizacji. Zgodnie z dyrektywą IPPC standard najlepszych dostępnych technik określa graniczne wielkości emisji nie określając jednocześnie konkretnych technologii czy urządzeń. Szczegółowe wymogi dotyczące BAT są opracowywane przez Europejskie Biuro IPPC w Sewilli. Bardzo istotnym elementem dyrektywy jest dostęp społeczeństwa do informacji. Wszelkie wnioski, projekty pozwoleń, pozwolenia oraz wyniki monitoringu zgodnie z jej wymogami muszą być dostępne dla społeczeństwa, np. drukowane w prasie. Ma to dać możliwość na skomentowanie wniosków i projektów pozwoleń przed wydaniem pozwolenia zintegrowanego. Duży nacisk został w tym akcie prawnym UE położony także na nadzór nad funkcjonowaniem instalacji oraz emisją. Ma on być sprawowany przez operatora instalacji, natomiast zgodność prowadzonej działalności z wydanym pozwoleniem pozostawiono właściwym organom administracji.
Opracowano na podstawie www.ippc-ps.pl
Dyrektywa LCP
Dyrektywa 2001/80/WE w sprawie ograniczenia emisji do powietrza niektórych zanieczyszczeń z dużych źródeł spalania paliw zwana jest dyrektywą LCP (ang. Large Combustion Plants). W Unii Europejskiej weszła w życie 27 listopada 2001 r. i zastąpiła dyrektywę 88/609/EWG, która częściowo była przeniesiona do polskiego systemu prawnego poprzez Rozporządzenie Ministra Środowiska z 30 lipca 2001 r. w sprawie wprowadzania do powietrza substancji zanieczyszczających z procesów technologicznych i operacji technicznych. Przepisy zawarte w dyrektywie LCP dotyczą instalacji do spalania paliw o nominalnej mocy cieplnej większej od 50 MW. Wdrożenie dyrektywy zgodnie z jej literą oceniane jest jako bardzo trudne dla polskiej gospodarki. Byłoby to niekorzystne dla wytwórców energii, a przez to dla pozostałych sektorów gospodarki. Polscy energetycy otwarcie zapowiadają, że branża nie będzie w stanie spełnić wszystkich norm proponowanych w tej dyrektywie.
Opracowano na podstawie informacji przekazanych przez Zespół ds. Ochrony Powietrza, Departament Polityki Ekologicznej w Ministerstwie Środowiska
Prawo ochrony środowiska wprowadziło pozwolenia zintegrowane…
Uzyskanie pozwolenia zintegrowanego mówi o tym, że w danym zakładzie zostały wdrożone technologie i procesy odpowiadające najlepszym dostępnym technologiom. Zgodnie z dyrektywą IPPC, która obowiązuje od stycznia 2002 roku, istniejące w Polsce zakłady mają dwa lata, aby zdobyć te pozwolenia – do stycznia 2004 r., przy czym minister środowiska może określić w drodze rozporządzenia inne terminy dla poszczególnych branż niż 1 stycznia 2004, ale nie dłuższe niż 30 październik 2007. Nowe zakłady, tzn. zakłady dla których pozwolenie na budowę wydano po dniu 1 października 2001, muszą uzyskać pozwolenie zintegrowane w momencie ich uruchomienia.
Nikt, poza Panem, nie wie do końca, jakie to są najlepsze dostępne technologie?
Nie zgadzam się. Dokładnie wiemy, co to jest. Najlepsza dostępna technologia to taki poziom rozwiązań technicznych i technologicznych, który na wyjściu z instalacji gwarantuje przy danym poziomie ekonomicznym możliwie najmniejsze zanieczyszczenia. Dyrektywa oraz polskie ustawodawstwo wprowadziły w tym zakresie pojęcie granicznych wielkości emisji.
Co to znaczy „przy danym poziomie ekonomicznym”? Tu jest właśnie możliwość eko-dumpingu, maskowana ekonomią…
To nie jest eko-dumping. Są określone wytyczne, jak wybierać i jak ustalać parametry tej najlepszej dostępnej technologii, praktycznie dla każdej branży. Centrum BAT w Sewilli wydaje takie dokumenty, które są nazywane brefami. Taki dokument zawiera opis wszystkich możliwych technik i technologii dla danej branży, które stosowane są aktualnie na świecie. Dalej zawiera pełną analizę parametrów technicznych i emisyjnych dla każdej z instalacji. Po takim zestawieniu pokazane są typy instalacji i urządzeń, które dają najmniejsze emisje. Na końcu brefy podają graniczne wielkości emisji, czyli takie, które dla danego typu instalacji nie powinny być przekraczane. Na tej podstawie urzędnicy administracji publicznej, na szczeblach wojewódzkim czy powiatowym, będą w decyzjach o pozwoleniach zintegrowanych dla konkretnych zakładów przemysłowych, określać granicę wielkości emisji, posługując się zarówno dokumentacją wnioskodawcy, jak i brefami wydawanymi w Sewilli. W brefach nie są wskazane konkretne technologie, tylko podane parametry techniczne i emisyjne tych instalacji, które powinny być uznane za BAT. Dlatego nie zgadzam się gdy ktoś mówi „nie wiem co to jest BAT”. Polscy urzędnicy też muszą zacząć uczyć się nowych rzeczy. Dzisiaj praca urzędnika w ochronie środowiska nie polega na tym, że się bierze do ręki Dziennik Ustaw i czyta przepisy prawne.
Poziom merytoryczny wielu urzędników jest niski, brakuje pieniędzy na szkolenia i udział w konferencjach. Wiele urzędniczych decyzji jest uchylanych w trybie odwoławczym, brakuje umiejętności stosowania kpa, a Pan jeszcze wymaga skomplikowanej wiedzy merytorycznej i zapewne znajomości języka angielskiego. To jest oderwane od rzeczywistości…
Już niedługo ludzie o małej wiedzy nie będą mogli pracować w administracji publicznej. Po naszym wejściu do Unii muszą nastąpić olbrzymie zmiany, także w wielu urzędach, będzie wzrastać poziom wymagań. Prawdopodobnie będzie tak szczególnie w stosunku do urzędników ochrony środowiska, mam nadzieję, że będą wzrastać także odpowiednio wynagrodzenia, stosownie do poziomu wiedzy, który oni będą musieli posiadać.
Już minister Radziejowski kwoty na realizację zobowiązań wobec Unii szacował na 35 – 40 mld euro. Teraz minister Żelichowski mówi o kolejnych miliardach, których potrzeba w związku z najlepszą dostępną technologią. Okazuje się, że nie są oszacowane koszty związane z wejściem w życie nowych dyrektyw.
Oczywiście, od 2000 roku powstało kilka nowych dyrektyw, w tym bardzo poważna Dyrektywa LCP o dużych źródłach spalania węgla, którą teraz będziemy wdrażać. To będzie wielki wydatek dla przemysłu energetycznego w kraju.
Ale pomówmy o zobowiązaniach wynegocjowanych i podpisanych z Unią…
Szacuje się, że będziemy musieli wydać około 150 mld zł do 2015 r. Dostosowanie gospodarki wodno-ściekowej będzie nas kosztować około 31 mld zł, gospodarka odpadami – minimum 15 mld zł. Do tego dochodzą wdrożenia BAT, które będą kosztowały minimum 100 mld zł, ostateczny termin to 31 październik 2007 r., ale dla pewnej grupy przemysłu jest przedłużony do 2010 r. Do tego dojdą problemy ochrony powietrza i wdrażania odnawialnych źródeł energii. Przecież zgodnie z krajowymi założeniami mamy uzyskać 7,5% energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii. Unia będzie miała w tym okresie 9%, choć dyrektywa mówi o 10%, i prawdopodobnie poziom ten podniesie się jeszcze wyżej do 2010 r.
Skąd polski przemysł zdobędzie takie pieniądze, przecież jego rentowność jest niska…
Przemysł trzeba szybko przebudować, właśnie pod kątem pozwoleń zintegrowanych i najlepszych dostępnych technik. Przebudowa technologiczna przemysłu to nie tylko ochrona środowiska, to także poprawa konkurencyjności firmy, to lepsze technologie i wyroby. Już w tym roku, podejmujemy działania żeby uruchomić źródła finansowania, wspomagające przebudowę przemysłu.
Jakoś ucichła sprawa handlu emisjami, nikt o tym nie pisze i nie mówi.
Cały czas trwają nad tym prace. Zasady całego systemu handlu emisjami, łącznie z symulacjami skutków, tego co się stanie w środowisku po rozpoczęciu handlu, są przygotowywane i na bieżąco konsultowane z dwoma resortami – Ministerstwem Finansów i Gospodarki, których przedstawiciele biorą udział w pracach nad systemem handlu emisjami. Do marca 2003 r. w Ministerstwie Środowiska będą gotowe wszystkie podstawowe akty prawne. Następnie przekażemy je oficjalnie do konsultacji. Mam nadzieję, że sprawnie dokonamy uzgodnień międzyresortowych, a następnie wprowadzimy te akty pod obrady rządu. Po akceptacji szybko powinny znaleźć się w Sejmie. Zarówno Sejmowa, jak i Senacka Komisja Ochrony Środowiska są przygotowane do prac nad systemem handlu emisjami. W Sejmie i Senacie odbyło się kilka seminariów i przedstawiciele tych komisji, łącznie z ich przewodniczącymi, deklarowali chęć podjęcia szybkich i efektywnych prac nad systemem handlu emisjami w Parlamencie.
Czy są już oszacowane realne wpływy, ile może z tego zyskać Polska, czy to będzie wolny rynek?
Nie mówię w tej chwili o handlu CO2 i gazami cieplarnianymi. Tu są potężne naciski na Polskę, aby uruchomić taki handel, ponieważ Polska ma nadwyżkę redukcji a większość krajów unijnych ma nadwyżkę emisji. Nie dość tego, redukcja w niektórych krajach jest bardzo droga. W Holandii redukcja jednej tony CO2 kosztuje 150 euro i dostawaliśmy propozycje, że Holendrzy chętnie u nas kupią tę samą tonę CO2, ale nie za 150 euro, ale za 3 euro. Ta redukcja jest naszym dobrem narodowym i o tym nie możemy zapomnieć. Powstała m.in. dlatego, że część zakładów w pierwszej połowie lat 90-tych upadła, a niektóre jeszcze będą bankrutować. Społeczeństwo poniosło i ponosi tego konsekwencje, m.in. w postaci bezrobocia. Część zakładów zainwestowała olbrzymie pieniądze w ochronę środowiska, przy czym część tych środków pochodziła z NFOŚiGW. Były to zarówno pieniądze dotacyjne, jak i nisko oprocentowane pożyczki. W związku z tym wytworzyliśmy pewne dobro narodowe, którego nie można sprzedawać za śmieszne pieniądze. Jeśli mamy je sprzedawać w przyszłości, to za dobrze wynegocjowaną kwotę, która powinna wesprzeć przemysł w jego przebudowie. Ale handel emisjami, o którym obecnie mówimy, to handel wewnętrzny, obejmujący głównie SO2, NOx, pyły i niektóre węglowodory, tym chcemy handlować w Polsce. We wszystkich tych substancjach, w porównaniu z krajami unijnymi, jesteśmy potężnym źródłem zanieczyszczeń, w szczególności jeśli chodzi o pyły. Chcemy czy nie i tak musimy je redukować. Skoro tak, to zróbmy to jak najbardziej efektywnie. Amerykanie bardzo ładnie pokazali sposób obniżki kosztów redukcji SO2. Na początku wydatkowali ok. 400 dolarów na redukcję tony SO2. W momencie wprowadzenia handlu emisjami okazało się, że redukcja jednej tony SO2 może kosztować tylko 200 dolarów, czyli koszty zmniejszono o połowę. Skoncentrowano się na inwestowaniu wyłącznie tam, gdzie to się faktycznie opłaca, gdzie koszty inwestycyjne są najniższe a efekt globalny największy. Dzięki temu bardzo mocno zredukowano SO2 w tych obszarach, gdzie przekroczenia były wyraźne. Podobnymi mechanizmami powinniśmy się posługiwać w Polsce i dlatego pracujemy intensywnie, żeby w marcu wszystko było gotowe. Będzie także potrzebny sprawny aparat kontrolny. Byliśmy ostatnio w USA i oglądaliśmy giełdę handlu emisjami, rozmawialiśmy z pracownikami, poznaliśmy mechanizmy, które tam obowiązują. Oczywiście nie należy tego wprost przenosić na polski rynek, bo mamy swoją specyfikę, swoje ustawodawstwo różniące się od amerykańskiego i dlatego musimy mieć własny model.
Dziękuję za rozmowę
Dyrektywa IPPC
Dyrektywa 96/62/WE w sprawie zintegrowanego zapobiegania i ograniczania (kontroli) zanieczyszczeń, zwana jest popularnie dyrektywą IPPC (ang. Integrated Pollution Prevention and Control). Dyrektywa zakłada panowanie nad procesami produkcyjnymi w celu ograniczania emisji zanieczyszczeń. Wymogi dyrektywy dotyczą przede wszystkim przemysłu energetycznego, produkcji i obróbki metali, przemysłu mineralnego i chemicznego oraz obiektów utylizacji i unieszkodliwiania odpadów. Transpozycja wymogów tej dyrektywy oznacza m.in. zmianę podejścia do wydawania pozwoleń środowiskowych, czyli wprowadzenie pozwolenia zintegrowanego (swego rodzaju licencji zezwalającej na działanie). Dyrektywa położyła też duży nacisk na najlepsze dostępne techniki (BAT), które są podstawowym narzędziem jej realizacji. Zgodnie z dyrektywą IPPC standard najlepszych dostępnych technik określa graniczne wielkości emisji nie określając jednocześnie konkretnych technologii czy urządzeń. Szczegółowe wymogi dotyczące BAT są opracowywane przez Europejskie Biuro IPPC w Sewilli. Bardzo istotnym elementem dyrektywy jest dostęp społeczeństwa do informacji. Wszelkie wnioski, projekty pozwoleń, pozwolenia oraz wyniki monitoringu zgodnie z jej wymogami muszą być dostępne dla społeczeństwa, np. drukowane w prasie. Ma to dać możliwość na skomentowanie wniosków i projektów pozwoleń przed wydaniem pozwolenia zintegrowanego. Duży nacisk został w tym akcie prawnym UE położony także na nadzór nad funkcjonowaniem instalacji oraz emisją. Ma on być sprawowany przez operatora instalacji, natomiast zgodność prowadzonej działalności z wydanym pozwoleniem pozostawiono właściwym organom administracji.
Opracowano na podstawie www.ippc-ps.pl
Dyrektywa LCP
Dyrektywa 2001/80/WE w sprawie ograniczenia emisji do powietrza niektórych zanieczyszczeń z dużych źródeł spalania paliw zwana jest dyrektywą LCP (ang. Large Combustion Plants). W Unii Europejskiej weszła w życie 27 listopada 2001 r. i zastąpiła dyrektywę 88/609/EWG, która częściowo była przeniesiona do polskiego systemu prawnego poprzez Rozporządzenie Ministra Środowiska z 30 lipca 2001 r. w sprawie wprowadzania do powietrza substancji zanieczyszczających z procesów technologicznych i operacji technicznych. Przepisy zawarte w dyrektywie LCP dotyczą instalacji do spalania paliw o nominalnej mocy cieplnej większej od 50 MW. Wdrożenie dyrektywy zgodnie z jej literą oceniane jest jako bardzo trudne dla polskiej gospodarki. Byłoby to niekorzystne dla wytwórców energii, a przez to dla pozostałych sektorów gospodarki. Polscy energetycy otwarcie zapowiadają, że branża nie będzie w stanie spełnić wszystkich norm proponowanych w tej dyrektywie.
Opracowano na podstawie informacji przekazanych przez Zespół ds. Ochrony Powietrza, Departament Polityki Ekologicznej w Ministerstwie Środowiska