Ostatnio wiele mówi się i pisze o śmieciach, wypowiadają się w tej sprawie specjaliści od polityki zagranicznej i uboju rytualnego, czy ? jak zawsze ? eksperci od wszystkiego. Najparadniej jednak, gdy do tematu zabierają się politycy.

Przykładowo jeden z liderów opozycji jest przeciw ustawie o utrzymaniu czystości i porządku, choć ją gorąco wraz z całym klubem popierał (jedna z jego posłanek wręcz przechwalała się, że napisała ?bliźniaczy? projekt wraz z szefem jednej komunalnej spółki). Inny lider ? kolorowej tym razem ? opozycji na początku 2011 r. nie znalazł czasu na półgodzinną rozmowę, choć kilkakrotnie zwracaliśmy się o to pisemnie; lider zaś opozycji wewnątrzkoalicyjnej uciekał korytarzami sejmowymi, aby nie doszło do umówionego już spotkania. Wszyscy ci mężowie stanu (wolnego) stają dzisiaj mężnie na czele ogólnopolskiej ligi obywatelskiego oporu przeciw ?złej? ustawie i tylko frontmeni z PO zachowują się przyzwoicie, a nawet momentami z wdziękiem.

?Za?, a nawet ?przeciw?

Przypomnijmy bowiem fakt atomowy: ?za? ustawą głosowali wszyscy (za wyjątkiem dwóch posłów, którym niniejszym nisko się kłaniamy). Wypowiedzmy więc tę oczywistość, że od polityków, którzy po wielokroć nie zgadzają się ze sobą, wiele się nie dowiemy, od nich możemy jedynie nauczyć się, jak uprawiać złą politykę. Jej podstawowy chwyt to piętrzenie puszczanych do ludu wywrotowych haseł, konfliktowanie grup społecznych i brak poszanow...