Jest wiele lokalizacji, w których może pojawić się roślinność – ronda, tory kolejowe, rozjazdy, pobocza, opuszczone parcele. Są to zazwyczaj miejsca niczyje, albo takie, w które miasto nie chce inwestować. Znalazła się jednak grupa ludzi, którzy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Są to aktywiści, działający na pograniczu prawa, którzy omijają ciągnące się miesiącami procedury i działają – pielą, sadzą rośliny, pielęgnują je. Ich starania określane są jako Guerilla Gardening, czyli ogrodnicza partyzantka.
Po raz pierwszy to określenie zostało użyte przez Liz Christy, amarykańską malarkę, która z przyjaciółmi w 1973 r. zamieniła zaniedbany obszar na Lower East Side w Nowym Jorku w kwitnący ogród. Teren ten udało się uchronić przed sprzedażą i do dziś służy mieszkańcom jako Liz Christy Community Garden.
Jednym z najbardziej znanych aktywistów jest Richard Reynolds, który od 2004 r. działa w Londynie, a swoje akcje opisuje na stronie GuerrillaGardening.org. Po pięciu latach zgromadził wokół swojej idei 4 tys. osób. W 2008 r. wydał książkę „On Guerrilla Gardening: A handbook for gardening without boundaries” („O ogrodniczej partyzantce: Podręcznik ogrodnictwa bez granic”), która dostępna jest we wszystkich anglojęzycznych krajach oraz w Niemczech.
Działania partyzantów wydają się dość skromne &nd...