Wróćmy do kwestii bezpieczeństwa energetycznego. W przyjętej Polityce energetycznej Polski do 2025 r. wszystko wygląda dobrze. Wskazano kierunki rozwoju i warianty ich realizacji. Obawy budzi wszakże to, że owo bezpieczeństwo jest różnie rozumiane przez poszczególne sektory tej branży. Różnie – to znaczy przez pryzmat własnych interesów. Nie ustają więc dyskusje i nie maleją kontrowersje. A media dolewają oliwy do ognia.
Te ostatnie najchętniej nagłaśniają kwestię wskazanej w PEP konieczności budowy elektrowni jądrowej. Jest to temat dla mediów bardzo atrakcyjny: łatwo tu straszyć i łatwo kusić pozytywami. Ale tak czy owak dla całej tej złożonej sprawy jest to punkt dojścia, a nie wyjścia. A trzeba zacząć od pytania, czy zakładając nieuchronność budowy „jądrówki”, dostatecznie uwzględniono rosnącą efektywność energetyczną naszej gospodarki? Jeśli nie, to cały bilans, z którego wynika zapotrzebowanie na przyrost nowych mocy, może być mało wiarygodny.
Niezależnie od tego, nie wolno zapominać o rozwoju nowych, niejądrowych technologii. W cywilizowanym świecie nie postrzega się energii jądrowej jako wyłącznej alternatywy dla ropy i gazu, które prędzej lub później się skończą. Nie można przesądzać, że będziemy skazani na atom. Tym bardziej że jest to ryzykowne. Łatwo bowiem przewidzieć, że przywołanie poczarnobylowych obaw i sprowokowanie antyatomowych protestów nie będzie rzeczą trudną.
Nadzieję świata wzbudza obecnie energetyka wodorowa. Niewycze...