Nie może? Z niepokojem śledzę obecny kryzys wywołany rosyjską agresją na Ukrainę. Tam, tuż za naszą granicą, giną i cierpią ludzie, tracą dobytek całego życia: domy, samochody, firmy. Pomagamy, jak możemy. My też cierpimy, ale nieporównanie mniej. Najbardziej martwimy się kryzysem energetycznym.

I w tym wszystkim uderza mnie jedno – trwogą napawa społeczeństwo brak prądu, ogrzewania, paliw (ropy i gazu)… A co z wodą? Dlaczego jako społeczeństwo przyjęliśmy za pewnik, że wody nie może zabraknąć? Że na co, jak na co, ale na wodę zawsze będzie nas stać.

Wszystko powiązane

A przecież to wszystko jest powiązane. Drożejący straszliwie prąd, drożejące paliwa, gaz, a więc i wszelaka chemia, muszą wpływać na cenę wody i oczyszczania ścieków. Z kolei brak energii elektrycznej będzie również skutkować brakiem wody. Na generatorach długo nie pojedziemy. Dla nas, wodociągowców, to sprawy oczywiste, ale mam wrażenie, że dla społeczeństwa – niekoniecznie. Ta wodna kwestia to zawsze był dla mnie jakiś fenomen. Przy kolejnych podwyżkach taryf, które przecież były nieuniknione, uderzała mnie reakcja dziennikarzy, mediów, ludzi w internecie i na ulicy. Tragedia, woda drożeje! A te podwyżki w większości przypadków realnie dla przeciętnej rodziny oznaczały wzrost o kilka złotych miesięcznie. ...