W poprzednim numerze zebrało mi się tu na podsumowanie pierwszego roku „Czystej Energii”. Teraz warto się zabrać za rząd, któremu też stuknął roczek.
Sondaże opinii publicznej wyraźnie pokazują, że większość moich rodaków ocenia pierwszy rządowy rok mniej lub bardziej krytycznie. Owszem, to nic niezwykłego; wszak dysproporcje pomiędzy obiecankami z kampanii wyborczej i realnymi dokonaniami już po zwycięstwie są słabością każdego rządu, w każdym kraju. Nie myślę tu więc łapać naszych polityków za słowa, którymi szafowali na rozmaitych wiecach, mityngach, konwencjach... Już antyczni mędrcy słusznie przecież zauważyli, że: verba volant, scripta manent. Mam zatem przed sobą dokument o ważkim tytule: „Ekologiczny Rozwój Kraju”, stanowiący integralną część przyjętej przez Radę Ministrów strategii gospodarczej obecnego rządu.
Zadania dotyczące odnawialnych źródeł energii są tam sformułowane (jak w każdym tego typu programie) na tyle ogólnikowo, że nie sposób stwierdzić, w ilu procentach je zrealizowano. Obserwacja i intuicja podpowiadają mi jednak, że... dobrej woli było wprawdzie sporo, ale konkretów, niestety, mniej. Tak, tak – obiektywne trudności, dziura budżetowa, niespójne opinie ekspertów itp. itd. To wszystko prawda, ale znano ją już przed rokiem. Są więc „okoliczności łagodzące”, ale nie całkiem „uniewinniające”. Gdybym miała wystawić szkolną ocenę, wahałabym się pomiędzy 3+ a 4...