Kolejne gorące lato za nami. Po roku działania w nowych uwarunkowaniach prawnych wiemy, co nam wyszło, a co powinniśmy zmienić. Jak zwykle niektórzy najchętniej wywróciliby wszystko do góry nogami, domagając się ?kontrrewolucji śmieciowej?. Ale czy o to chodzi, żeby nieukorzenione jeszcze zasady zmieniać od podstaw?

Wszyscy zgadzamy się na korekty prawa, ułatwiające zarządzanie gospodarką odpadami w gminach i u operatorów zajmujących się transportem i zagospodarowaniem odpadów. Nie widzimy jednak konieczności rozszerzania wymogów, w szczególności techniczno-technologicznych, oraz wprowadzania nowych norm jakościowych, podwyższających koszty utrzymania systemu. Powinniśmy jednoznacznie zdefiniować, gdzie kończy się ochrona środowiska przed odpadami komunalnymi, za którą musi zapłacić mieszkaniec, a gdzie zaczyna się działalność komercyjna związana z produkcją na sprzedaż energii elektrycznej i cieplnej, paliw alternatywnych, kompostu czy surowców wtórnych, za które powinni zapłacić, pokrywając pełne koszty produkcji, odbiorcy uzyskanych z odpadów dóbr. Takie podejście wymagałoby również zweryfikowania obecnej instytucji opłaty środowiskowej za składowanie odpadów ? jako instrumentu archaicznego. Bo czy można obciążać mieszkańców podatkiem, jeżeli odbierający wytwarzane przez nich odpady wywiązują się z norm środowiskowych dopuszczających je do bezpiecznego składowania. Wiem, że jest to pogląd wywracający dotychczas ukształtowany sposób myślenia, zwłaszcza przez...