Radosław Gawlik
członek Rady Krajowej Zieloni 2004

Debata nad nowelizacją ustawy dotyczącej gospodarki odpadami trwa już bardzo długo. Spory wokół niej są ostre. Można obawiać się, że uchwalona ostatnio wersja ustawy nie przetrwa próby czasu. Największą trudność stanowiło znalezienie takich rozwiązań, które zadowoliłyby zarówno prywatnych przedsiębiorców, jak i zwolenników przekazania „rządów nad śmieciami” w ręce władz gminnych. Potrzeba przyjęcia nowych przepisów była alarmująca. Obecnie 97% odpadów komunalnych trafia na składowiska. Czy przyjęta nowelizacja ustawy zmieni ten stan, zanim sama nie zostanie po raz kolejny zmieniona?
Firmy prywatne zajmujące się wywozem śmieci zainteresowane są tym, żeby jak najtaniej, a do tego w jak najkrótszym czasie wywieźć jak największą ilość śmieci. Gminy nie mają dostatecznej kontroli nad jakością tych usług. Wiele wysypisk nie spełnia żadnych wymogów ekologicznych. Dla środowiska naturalnego najbardziej korzystne jest minimalizowanie ilości odpadów. Ten podstawowy konflikt interesu przedsiębiorców z ochroną przyrody jest źródłem niekończącego się sporu o kształt nowego prawa dotyczącego zagospodarowania śmieci.
W Polsce niełatwo znaleźć miejsce pod nowe składowisko. Nikt nie chce mieszkać blisko ogromnych zwałowisk śmieci. Zmniejszanie masy odpadów jest korzystne przede wszystkim dla ludzi. Nie można traktować środowiska naturalnego jako przeciwnika w grze o pieniądze. Trudno jednak liczyć na to, że wszyscy obywatele dobrowolnie opodatkują się na rzecz systemu zagospodarowania odpadów. W tym zakresie skuteczniejsze są rozwiązania administracyjne. Gminy lub komunalne związki gmin powinny pobierać opłaty za odbiór i zagospodarowanie odpadów analogiczne do opłat za wodę i ścieki. Zasada „zanieczyszczający płaci” wydaje się optymalna i motywująca do ograniczania ilości odpadów. W praktyce jednak bardzo trudno jest ją konsekwentnie i sprawiedliwie realizować. Wymaga to dużego wysiłku organizacyjnego i wprowadzenia mechanizmów kontroli.
Problemy odpadów muszą być rozwiązywane kompleksowo. Strategie powinny obejmować szeroką edukację ekologiczną, redukcję ilości odpadów, segregację i organizację selektywnej zbiórki, wreszcie zagospodarowanie odzyskanych surowców. Wywóz pozostałych śmieci na składowiska byłby ostatnim elementem tego systemu. W tej chwili jest to główny i niemal jedyny sposób pozbywania się odpadów. Właściciele prywatnych firm zajmujących się ich wywozem nie są zainteresowani głęboką reformą gospodarki odpadami. I to oni głównie blokowali kolejne projekty nowelizacji ustawy o odpadach. Z drugiej strony trzeba przyznać, że proponowane zmiany prawa są często niejasne i nazbyt skomplikowane. Przedsiębiorstwa prywatne obsługują większość rynku usług związanych z odpadami i stanowią dużą siłę w branży. Nic dziwnego, że chcą mieć wpływ na regulacje prawne dotyczące ich żywotnych interesów. Tymczasem gminy nie mogą korzystać z funduszy unijnych, które miałyby wesprzeć proekologiczne rozwiązania w tym zakresie. Dopóki problem odpadów nie zostanie prawnie uporządkowany, grozi nam niespełnienie wielu unijnych dyrektyw i niewykorzystanie poważnych środków pieniężnych.
Zorganizowanie zintegrowanego systemu gospodarki odpadami jest pilną koniecznością. Oddanie narzędzi tej gospodarki w ręce publiczne nie wyklucza wykorzystania inicjatyw prywatnych. Mechanizmy wolnego rynku powinny zapewnić optymalne i tanie rozwiązania technologiczne i organizacyjne. Firmy prywatne rozliczane byłyby za wykonywane usługi przez administrację publiczną, a nie bezpośrednio przez obsługiwanych obywateli. Wszystko to wydaje się być proste, ale końca sporów o ustawę nie widać.