Temat budowy spalarni odpadów w Polsce wraca co jakiś czas jak bumerang. Najczęściej próbujemy odkrywać dawno znane prawdy. A przecież z termicznym unieszkodliwianiem odpadów mamy do czynienia od wielu lat, a dokładniej od momentu, w którym wymyślono maszynę parową.

Wytworzenie pary wodnej jako nośnika mocy dla maszyn instalowanych w dużych zakładach produkcyjnych wymagało zaprojektowania i wykonania kotłowni, a te z kolei – paliwa (powszechnym był, oczywiście, węgiel). Rozwój uprzemysłowienia pociągał za sobą nie tylko rozwój miast, ale także większą produkcję odpadów, z którymi należało coś zrobić. Na szczęście zauważono, że pozostałości po bytowaniu człowieka posiadają wartość energetyczną. Podjęto więc próbę zastąpienia węgla paliwem z odpadów komunalnych. Choć początek nie był obiecujący (odpady były zbyt wilgotne, aby dobrze się spalały), prób jednak nie przerywano.

Trochę historii
Pierwszą w świecie spalarnię odpadów uruchomiono w 1870 r. w Paddington (Anglia). Na przełomie wieków mieliśmy ich już ponad 210, w tym spalarnię warszawską, oddaną do użytku w 1906 r. Funkcjonowała ona do wybuchu drugiej wojny światowej. Z początkiem lat 50. spalarnie uznano za obiekty zbyt kosztowne wobec alternatywy, jaką stały się mniej lub bardziej zorganizowane składowiska odpadów, stąd nastąpił regres w budowie nowych obiektów termicznego unieszkodliwiania odpadów. Trwało to do lat 70., kiedy to zaczęły powstawać instalacje kolejnej generacj...