Zielony marketing: refleksje na koniec roku
W powszechnym przekonaniu przyjęło się, że marketing i public relations to działania mające na celu kolorowanie, by nie powiedzieć: fałszowanie rzeczywistości. To przede wszystkim sprawianie, aby produkt, usługa czy inny przedmiot działalności firmy były atrakcyjne. Często bardziej niż są w rzeczywistości. Obie dziedziny nie mają dobrej opinii u statystycznego Kowalskiego. ?To był tylko ?piar?? ? mówi, mając na myśli wizerunkowe działanie firmy, w kontrze do jej nieuczciwych praktyk.
?No tak, marketing to mieli niezły? ? ironizuje rozczarowany produktem firmy, który nie spełnił jego oczekiwań, choć producent wiele obiecywał.
Obawiam się, że podobny efekt osiągamy w przypadku zielonego marketingu czy ekomarketingu. Firm, które chcą włączyć się w trend zainteresowania ekologią i ochroną środowiska, jest już naprawdę sporo. To, oczywiście, pozytywne zjawisko. Sęk w tym, aby podejmowane przez nie zielone inicjatywy wypływały z autentycznych pobudek. Zielony wizerunek powinien być efektem działalności autentycznie przyczyniającej się do minimalizowania negatywnego wpływu na środowisko, a nie celem samym w sobie. Łatwo przegiąć, gdy stracimy z oczu tę zasadę. A ten rok przyniósł kolejne smutne przykłady.
Jeszcze w styczniu jak grom z jasnego nieba gruchnęła wieść o tym, że koncern Volkswagen, chcąc udowodnić niskoemisyjność, a w zasadzie brak szkodliwości dla środowiska najnowszych silników Diesla, testował je na małpach. Afera Volkswagena cią...