Prezydent Czech, Vaclav Klaus, ekonomista, znany ze swoich sceptycznych wobec Unii Europejskiej poglądów, w wydanej przez PW „Rzeczpospolita” książce „Błękitna planeta w zielonych okowach” pisze, że „Największym źródłem zagrożeń dla wolności, demokracji, gospodarki rynkowej i pomyślnego rozwoju końca XX i początku XXI stulecia przestał być socjalizm, (…) a stała się (…) ideologia ruchu politycznego, który (…) podjął temat ochrony środowiska (…) i stopniowo przemienił się w niemal niemający związku z przyrodą environmentalizm”. I dalej: „Podejście environmentalistów do przyrody jest podobne do stosunku marksistów do praw ekonomicznych, dlatego że również i oni starają się naturalny rozwój świata (i ludzkości) zastąpić pozornie optymalnym, centralnym czy… globalnym planowaniem światowego rozwoju (…). Environmentalizm nie jest niczym innym jak tylko współczesną inkarnacją tradycyjnego lewactwa (…) Wielu autorów wskazuje także na historyczne powiązania environmentalizmu (…) z innymi niebezpiecznymi czy wręcz totalitarnymi ideologiami, zwłaszcza z faszyzmem (…). Uważam environmentalizm za najbardziej znaczącą nieliberalną ideologię współczesności”. Opinie te są bez wątpienia polityczne. Wszystkie te sądy wypowiada klasyczny liberał ekonomiczny, dla którego wolny rynek, popyt i podaż są najważniejszymi mechanizmami nie tylko organizującymi życie społeczności w ramach kraju, Europy i świata, lecz także gwarantującymi ludziom wolność. W dalszej części wywodu mowa jest o problematyce wyczerpywalności zasobów, związkach pomiędzy zamożnością i postępem technicznym a ochroną środowiska, zastosowaniu pojęcia dyskontu do problematyki zmian klimatycznych oraz o krytyce tzw. zasady ostrożności i faktycznych lub wyimaginowanych problemach związanych z globalnym ociepleniem, spowodowanym działalnością gospodarczą człowieka. W centrum uwagi autora stoi zwłaszcza to ostatnie zagadnienie, z którą to tezą zdecydowanie polemizuje, zarzucając zarówno naukowcom, jak i politykom działania o charakterze lobbystycznym, zmierzającym w kierunku zniewolenia mieszkańców Ziemi.

Przytoczona w poprzednim felietonie („Przegląd Komunalny” 5/2009) książka Patrice de Plunketta jest analizą aktualnej sytuacji, przeprowadzoną z punktu widzenia osoby reprezentującej chrześcijański światopogląd, przejętej wnioskami odnośnie roli człowieka w przekształcaniu i korzystaniu z Ziemi, płynącymi z Pisma Świętego. Z kolei Vaclav Klaus reprezentuje klasyczną liberalną prawicę. Wydawałoby się, że pomiędzy nimi nie powinny występować zasadnicze różnice w podejściu do tej tematyki. De Plunkett opisuje zachowanie globalnego, anonimowego kapitału, szukającego możliwości wygenerowania zysku, dalekiego od zachowań mających cokolwiek wspólnego z etyką. Z kolei Klaus reprezentuje punkt widzenia ekonomisty, abstrahującego od innych aspektów tej problematyki. Prawdopodobnie tutaj leży przyczyna ich całkiem odmiennych ocen. Z kolei piszący te słowa jest praktykiem, na co dzień spotykającym się z przedstawicielami biznesu, dla których kryterium zysku jest fetyszem. W tym kontekście twierdzenie Klausa, że „Cena stanowi kluczowy parametr i że właśnie dlatego istnienie funkcjonującego systemu cen jest niezastąpioną podstawą niezdeformowanego i zdrowego rozwoju ludzkości (i przyrody)”, jest tylko częścią opisu rzeczywistości. Bez jego zakotwiczenia w powszechnie przyjętym systemie wartości z całą pewnością zmierzamy ku przepaści. Tutaj wydaje się leżeć istota różnicy zdań obu autorów, z których pierwszy przyjmuje jako swoje polityczne w gruncie rzeczy stanowisko IPPC i międzynarodowych gremiów politycznych, drugi z kolei absolutyzuje kryteria ekonomiczne, które niewątpliwie dają zweryfikowane przez czas odpowiedzi na wiele zagadnień, natomiast nie stawiają wielu pytań, także tych o charakterze ekonomicznym.
A szkoda, bo na pewno należałoby podjąć próbę odpowiedzi na pytanie zasadnicze, dotyczące wolności. Wolność należy rozumieć jako odżegnanie się od wszelkich zobowiązań czy też od podjęcia odpowiedzialności. Następne pytanie dotyczyć będzie pojęcia rozwoju. Na co dzień mamy do czynienia z konsumpcją, stawianą w roli kryterium nadającego życiu sens i decydującą o rozwoju społeczeństwa. Klaus nie bierze pod uwagę, że pomiędzy naukową teorią i codziennością istnieje ogromny rozdźwięk. Dalej przyjmuje, że „zamożność i postęp techniczny rozwiązują problemy ekologiczne, a wcale ich nie stwarzają”. Owszem, ale w zamożnych społeczeństwach, które nie stanowią większości populacji. Bardzo często zamożność jednych wynika z nadmiernej eksploatacji innych. Najlepszym przykładem jest Puszcza Amazońska. Swobodny przepływ kapitału i respektowanie podstawowych zasad ekonomii i demokracji nie stanowią panaceum na rozwiązywanie problemów ekologii. Jednym z zagadnień przez ekonomię niepodejmowanych jest wycena strat środowiskowych i sposób uwzględniania ich w ogólnym bilansie, np. ekonomicznych skutków uchwalenia planu zagospodarowania przestrzennego.
Na zakończenie trzeba przytoczyć fragment stanowiska Komitetu Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk w sprawie zagrożenia globalnym ociepleniem z 12 lutego 2009 r., którego konkluzja jest następująca: „Doświadczenie badawcze w dziedzinie nauk o Ziemi mówi, że tłumaczenie zjawisk przyrodniczych, oparte na jednostronnych obserwacjach, bez uwzględniania wielości czynników decydujących o konkretnych procesach w geosystemie, prowadzi z reguły do nadmiernych uproszczeń i błędnych wniosków. Błędne też mogą być decyzje polityków podejmowane o oparciu o niekompletny zespół danych. W takich warunkach łatwo o – przystrojony poprawnością polityczną – lobbing inspirowany przez kręgi zainteresowane na przykład sprzedażą szczególnie kosztownych, tak zwanych ekologicznych, technologii energetycznych bądź składowaniem (sekwestracją) CO2 w złożach już wyeksploatowanych. Z przyrodniczą rzeczywistością nie ma to wiele wspólnego. Podejmowanie radykalnych i ogromnie kosztownych działań gospodarczych zmierzających do ograniczenia emisji jedynie wybranych gazów cieplarnianych, w sytuacji braku wielostronnej analizy zachodzących zmian klimatu, może doprowadzić do zupełnie innych skutków niż oczekiwane. Jaki stąd wniosek? Nikt i nic nie zwolni nas z obowiązku nieustannego podejmowania wysiłku samodzielnego myślenia.
 
Marian Walny, zastępca burmistrza, Luboń
Tytuł od redakcji