Podczas debaty zorganizowanej przez Warsaw Enetrprise Institute opublikowany został nowy projekt fundacji pod nazwą Wskaźnik Bogactwa Narodów. Ma on na celu stworzenie miary próbującej określić strumień korzyści ekonomicznych przypadających na jednego obywatela każdego kraju Unii Europejskiej w ciągu roku. Wskaźnik ten może być także niezwykle przydatnym narzędziem służącym do pomiaru poziomu wydatków prywatnych w gospodarce oraz wydatków publicznych.
– Ambicją naszego wskaźnika było zmierzenie strumieniu korzyści, jakie trafiają do obywateli. Starałem się więc dobrać wszystkie subkategorie tak, by mierzyły tylko przepływy – powiedział Karol Zdybel, ekonomista, konsultant strategiczny i autor wskaźnika.
Kulejąca sfera zarządzania publicznego
Wyliczenia Wskaźnika Bogactwa Narodów odzwierciedlać mogą także mierzone na dekady zaniedbania inwestycyjne w Polsce. Podczas debaty pojawiło się stwierdzenie, że to, iż jesteśmy na jednym z ostatnich miejsc spośród krajów wspólnoty, niekoniecznie wynika z zaniedbań, a z historii Polski, która walczyła o swoją swoje „być albo nie być”, podczas gdy inne narody stawiały na rozwój i samodoskonalenie.
– Szeroko pojęty rozwój gospodarczy wymaga obrotów pokoleń. Jest takie prawdopodobieństwo, że dopiero w przyszłym stuleciu staniemy się krajem zamożnym – stwierdził dr Maciej Bukowski, ekonomista i prezes WiseEuropa.
Zdaniem rozmówców każda sfera zarządzania publicznego w Polsce kuleje. Pojawiły się głosy, iż to, że w którymś z obszarów wydatków publicznych jesteśmy daleko w tyle, oznacza, że obszary te są niedofinansowane i że Polska powinna na ten cel przeznaczać więcej środków. Bezpośrednio wpłynie to na jakość np. szkolnictwa, służby zdrowia czy infrastruktury i spowoduje to, że będziemy doganiać kraje, które są we wskaźniku przed Polską.
– Świetnie, że rozmawiamy o jakości wydatków publicznych dlatego, że wydajemy więcej z powodu pandemii i dlatego, że będziemy jeszcze więcej wydawać w ramach funduszy unijnych. Natomiast środki wydane teraz będą spłacać nasze dzieci – powiedziała prof. Beata Javorcik, główna ekonomistka Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.
Prywatne przedsiębiorstwa radzą sobie lepiej
Ponadto widoczny jest ogromny dystans między sektorem prywatnym a publicznym. Tomasz Wróblewski, prezes Warsaw Enterprise Institute stwierdził, iż w wielu dziedzinach sektora prywatnego polskie firmy są w stanie konkurować z firmami zagranicznymi. Jego zdaniem nie jest dobrym posunięciem dążenie do modelu idealnie funkcjonującego sektora publicznego (Szwecja, Dania) i powinniśmy raczej szukać modelów, gdzie w jak największym stopniu przenosi się aktywność państwa na sektor prywatny (Stany Zjednoczone). Nie ma bowiem jednego dobrego rozwiązania dla wszystkich państw.
– Istotną przewagą Polski, na której powinniśmy się opierać, jest nasz gen przedsiębiorczości. Przedsiębiorstwa prywatne, mimo tak gigantycznego załamania w ostatnim roku, odnotowały 98 proc. utrzymania zatrudnienia w mikrofirmach, a 88 proc. – w MŚP – podsumował Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
Wyniki Wskaźnika Bogactwa Narodów dla poszczególnych krajów znaleźć można TUTAJ.
Komentarze (0)