Na liście Dirty Thirty, czyli 30 europejskich elektrowni, które emitują do atmosfery najwięcej CO, znalazły się aż cztery polskie zakłady. Na 11. miejscu jest Bełchatów, a lokaty 18. i 19. zajmują Rybnik i Kozienice. Na czele listy są zakłady z Grecji (Agios Dimitrios, Kardia) i Niemiec (3. Niederaussem, 4. Janschwalde, 5. Frimmersdorf, 6. Weisweiler, 7. Neurath). Niemcy są też jednym z trzech państw (obok Wielkiej Brytanii i Polski), które mają najwięcej elektrowni na niechlubnej liście.
WWF krytykuje kraje, w których energetyka ciągle opiera się na węglu: zarówno najbardziej trującym atmosferę brunatnym, jak i nieco mniej szkodliwym -kamiennym. Zdaniem ekspertów WWF, jeśli Unia Europejska poważnie traktuje swój zamiar zmniejszenia emisji CO2 do atmosfery, to musi również zająć się najbardziej trującymi elektrowniami. Zdaniem ekologów zastąpienie węgla źródłami odnawialnymi pozwoli na zmniejszenie emisji największych trucicieli nawet o 80 procent.
Na zlecenie ekologów fińska firma Öko-Institute przygotowała trzy scenariusze wielkości emisji przez elektrownie z brudnej 30. Pierwszy przewiduje, że po zakończeniu obecnego cyklu nastąpi modernizacja (zastosowanie nowocześniejszego sprzętu i technologii), która nie zmieni źródła energii. Wtedy emisja zmniejszy się ogółem o 21 proc. do 2030 roku. W drugim przypadku węgiel zastąpiony zostałby gazem ziemnym. Oznacza to spadek emisji o 54 proc. I wreszcie w trzecim scenariuszu energię elektryczną produkowano by ze źródeł odnawialnych. To oznacza spadek emisji CO aż o 79 proc.
Dla ekologów pozostawienie 30 elektrowni całkowicie opartych na węglu jest nie do przyjęcia. Zastąpienie tego surowca gazem uważają oni za niewystarczające rozwiązanie, ale przyznają, że całkowite przejście na źródła odnawialne jest nierealistyczne. Proponują więc mieszankę rożnych strategii. Obejmuje ona zmniejszenie zużycia energii, łączenie elektrowni z ciepłowniami i większe wykorzystanie źródeł odnawialnych, jak energii wiatrowej czy słonecznej.
Źródło: Rzeczpospolita
Komentarze (0)