Polska Agencja Prasowa: Na początku marca wystosował pan oświadczenie, w którym zaapelował pan do samorządów o usunięcie z przestrzeni publicznej nazw i symboli upamiętniających osoby, organizacje, wydarzenia bądź daty symbolizujące komunizm. Dlaczego do tej pory mimo ustawy z 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego tej kwestii nie udało się rozwiązać?
Dr Karol Nawrocki: Usunięcie z przestrzeni publicznej nazw i symboli propagujących komunizm to element szerszego procesu dekomunizacji, a ten przebiegał w Polsce – i w wielu przypadkach wciąż przebiega – z dużymi oporami. Przyjęta w 1989 r. polityka grubej kreski spowodowała, że w życiu publicznym duże wpływy zachowały środowiska postkomunistyczne, wspierane – niestety – przez część dawnych elit solidarnościowych. Wraz z transformacją zniknęły z polskich ulic i placów niektóre najbardziej jaskrawe symbole komunistycznego panowania – jak pomnik Lenina w krakowskiej Nowej Hucie – ale pozostały liczne inne upamiętnienia Sowietów i ich rodzimych popleczników.
Zabrakło woli politycznej, ale też odpowiedniej kampanii edukacyjnej. W efekcie do dziś wielu mieszkańcom nie przeszkadzają w sąsiedztwie pomniki Armii Czerwonej i utrwalaczy władzy “ludowej”, ulice Armii Ludowej, kolejnych rocznic PRL itp. Do tego dochodzi powielana od lat czarna legenda niektórych naszych bohaterów. Dziś trzeba powiedzieć jasno: czas dokończyć dekomunizację polskiej przestrzeni publicznej. Instytut Pamięci Narodowej zrobi, co w jego mocy, by tak się stało.
PAP: Jaka jest zatem rola Instytutu Pamięci Narodowej w tej sprawie? Jakie działania może podjąć kierowana przez pana instytucja?
Dr Karol Nawrocki: Ustawa z 2016 r. przyznaje IPN funkcję ekspercką – doradczą wobec organów administracji samorządowej i wojewódzkiej. Pomagamy w weryfikacji nazw ulic, placów itp. W razie potrzeby służymy też informacją w sprawie merytorycznych uzasadnień dla nowych nazw. Opiniujemy także decyzje o usunięciu pomników niezgodnych z ustawą. W konkretnych przypadkach możemy udzielić wsparcia finansowego działaniom, których celem jest zastąpienie obiektów utrwalających totalitarną propagandę przez nowe upamiętnienia, odpowiadające faktycznym potrzebom lokalnych społeczności, honorujące postaci autentycznie zasłużone dla Polski i wydarzenia budujące naszą tożsamość w oparciu o wartości patriotyczne. I to właśnie robimy.
PAP: Jakie są proponowane scenariusze działania z nazwami i symbolami upamiętniającymi osoby, organizacje, wydarzenia bądź daty symbolizujące komunizm?
Dr Karol Nawrocki: Apelujemy, by wszyscy zainteresowani – w przypadku wątpliwości, czy dane upamiętnienie kwalifikuje się do usunięcia – występowali do IPN o przedstawienie opinii. Zajęcie przez nas stanowiska będzie możliwe po otrzymaniu odpowiedniej dokumentacji.
Staramy się też obalać narosłe mity. Przeciwnicy dekomunizacji przestrzeni publicznej podnoszą argument, że każda zmiana nazwy ulicy wiąże się z niedogodnościami dla mieszkańców i przedsiębiorców. Nota bene gdyby od początku przyjąć taki tok myślenia, to do dziś mielibyśmy w Polsce place Adolfa Hitlera i aleje Józefa Stalina. Nietrafiony jest chociażby argument, że dekomunizacja nazw ulic naraża mieszkańców na koszty wymiany dokumentów, takich jak dowód osobisty czy prawo jazdy. Zgodnie z prawem dokumenty ze starą nazwą zachowują ważność. Co więcej, w nowszych dowodach osobistych nie podaje się już adresu.
Owszem, dla instytucji i firm zmiana danych adresowych to choćby konieczność wymiany pieczątek czy wizytówek. Przy odpowiedniej pomysłowości i z tym jednak można sobie nieraz poradzić. Przykładem niech będzie Szczecin. Tamtejsza ulica Aleksandra Zawadzkiego – przewodniczącego Rady Państwa PRL – stała się ulicą Tadeusza Zawadzkiego, słynnego “Zośki”, bohaterskiego uczestnika akcji pod Arsenałem z 1943 r. Z kolei ulica Zygmunta Felczaka, który jako polityk Stronnictwa Pracy postawił na sojusz z komunistami, stała się ulicą jego młodszego brata Wacława Felczaka, odważnego kuriera Rządu RP na Uchodźstwie, człowieka represjonowanego po wojnie przez komunistów.
PAP: Czy ustawa o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przewiduje wyłączenia, które nie pozwalają na usunięcie danego symbolu i pomnika od razu? Jakie rodzi to problemy?
Dr Karol Nawrocki: Ustawa w zasadzie nakłada na władze samorządowe obowiązek usunięcia z przestrzeni publicznej nazw i symboli propagujących komunizm. To w pierwszej kolejności od samorządu zależy, jak szybko takie upamiętnienia zostaną usunięte. W sytuacji gdy samorząd nie chce podjąć decyzji, sprawę może przejąć wojewoda i wydać zarządzenie zastępcze (zdarza się, że spór na linii samorząd – wojewoda musi rozstrzygnąć sąd).
Wyjątkiem może być sytuacja, w której np. pomnik jest na prywatnym terenie, cmentarzu lub jeśli jest to obiekt o charakterze muzealnym i jest wpisany do rejestru zabytków. W tym ostatnim przypadku zawsze decyzję o wykreśleniu z rejestru zabytków może podjąć właściwy konserwator zabytków. Problemy zaczynają się jednak tam, gdzie nie ma dobrej woli i historycznej przyzwoitości po stronie samorządów.
PAP: Jaka jest skala nadal funkcjonujących w polskiej przestrzeni publicznej nazw i symboli upamiętniających osoby, organizacje, wydarzenia bądź daty symbolizujące komunizm. O jakich liczbach możemy mówić? Jaką część z nich stanowią pomniki?
Dr Karol Nawrocki: Biuro Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN opracowało listę 147 przykładowych nazw ulic, które – w naszej ocenie – podlegają zmianie zgodnie z ustawą o zakazie propagowania komunizmu. Dana nazwa – np. 40-lecia PRL – może oczywiście występować w więcej niż jednej miejscowości.
Jeśli chodzi o pomniki, obecnie przeglądamy upamiętnienia związane z Armią Czerwoną. Wstępnie zidentyfikowaliśmy jeszcze ok. 60 takich obiektów, zazwyczaj znajdujących się w mniejszych miejscowościach. Będziemy dążyli do ich systematycznej likwidacji we współpracy z samorządami.
PAP: Co należałoby zrobić z usuniętymi pomnikami? I co wobec tego należy zrobić z przestrzenią po usuniętych pomnikach?
Dr Karol Nawrocki: Obalony pomnik Feliksa Dzierżyńskiego, który do jesieni 1989 r. szpecił centrum Warszawy, trafił nie tak dawno do Muzeum Historii Polski. Monument, który kiedyś miał symbolizować sowiecką dominację nad Polską, dziś jest jednym z symboli zmierzchu komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej. Miejsce takich pomników jest na śmietniku historii – niezależnie od tego, czy będzie to śmietnik w sensie dosłownym, czy odpowiednie muzeum albo skansen – jak litewski Park Grutas otwarty w 2001 r.
Przestrzeń po usuniętych pomnikach niech zajmą prawdziwi polscy bohaterowie. Tych mamy w naszej najnowszej historii pod dostatkiem. Wielu z nich upamiętnia projekt IPN “Patroni naszych ulic”. W jego ramach przygotowaliśmy kilkadziesiąt broszur biograficznych. Mogą posłużyć one za wstępną bazę, w której można znaleźć odpowiednią kandydaturę na patrona ulicy, placu, bohatera pomnika itp.
PAP: Czy pana zdaniem wojna w Ukrainie, z której można chociażby zobaczyć zdjęcia, na których widać rosyjski czołg z flagą ZSRS zmierzający w stronę Chersonia, może ostatecznie doprowadzić do dekomunizacji oraz usunięcia z przestrzeni publicznej nazw i symboli upamiętniających osoby, organizacje, wydarzenia bądź daty symbolizujące komunizm?
Dr Karol Nawrocki: Mam taką nadzieję. Jeśli nie teraz, to kiedy?
Powiedzmy to jasno i wyraźnie: w przestrzeni publicznej wolnej, demokratycznej Polski nie ma miejsca na czerwoną gwiazdę, sierp i młot ani jakiekolwiek inne upamiętnienia totalitarnego reżimu komunistycznego i służących mu ludzi. Nie ma miejsca ani na swastyki, ani na czerwone gwiazdy – symbole śmierci, pożogi, gwałtów, zniewolenia i kradzieży. Za tą symboliką kryją się niewyobrażalne zbrodnie. Ten, kto zdobi czołg flagą Związku Sowieckiego, ewidentnie nie wyciągnął wniosków z historii. Ten, dla kogo idolami są czerwonoarmiści i enkawudziści, bez oporów będzie wchodził w ich krwawe buty – brutalna napaść Rosji na Ukrainę dobitnie nam to uświadamia.
Wygląda na to, że rozumie to również coraz więcej samorządowców. W Chrzowicach w województwie opolskim uczestniczyłem 23 marca w demontażu pomnika poświęconego Armii Czerwonej. W sprawę mocno zaangażował się miejscowy burmistrz. Także wiele innych samorządów, wśród nich choćby Malbork, pozytywnie zareagowało na mój apel o dekomunizację przestrzeni publicznej. To cieszy, choć przed nami jeszcze dużo do zrobienia.
Komentarze (0)