Reklama

AD1A odpady budowlane [08.01-14.01.2025]

Sezon grzewczy, czyli co by tu spalić?

Sezon grzewczy, czyli co by tu spalić?
28.11.2014, o godz. 8:11
czas czytania: około 5 minut
0

Mimozami jesień się zaczyna… – głoszą słowa piosenki, którą można by dokończyć: a zima syfem palonych śmieci w domowych piecach. Przykrymi oznakami nadchodzącej zimy są nie tylko odlatujące bociany i czajki, ale także sine dymy i słodki zapach roznoszący się po wielu miejscowościach w Polsce. Tak się rozpoczyna sezon grzewczy.

Dalsza część tekstu znajduje się pod reklamą

Reklama

AD1B Sprawozdania roczne BDO [08.01-18.02.25]

Nieprzyjemnie słodkawy i duszący zapach roznosi się po całej Polsce – bez względu na to, czy są to małe osady i wioski, czy dzielnice domków jednorodzinnych w dużych aglomeracjach. Wszędzie tam, gdzie Polacy ogrzewają się ciepłem z przydomowych kotłowni, pali się w nich odpady opakowaniowe, zużyte pieluchy, styropian, części ubrań, stare buty, opakowania wielomateriałowe, lakierowane części starych mebli, a nawet pocięte stare opony.

Nieświadomi truciciele

Problem w tym, że możliwość egzekucji zakazu tego procederu jest wątpliwa. Przysłowiowa „wolnoć Tomku w swoim domku” bywa nieznośna i szkodliwa – dla tych, co sąsiadują z domem opalanym śmieciowymi resztkami, jak i dla samych palących odpadami w piecach. Aby udowodnić palenie w piecach odpadami, należałoby przyłapać sprawcę „na gorącym uczynku”, a możliwości wchodzenia policji, straży miejskiej, że o inspekcji ochrony środowiska nie wspomnę, na prywatne posesje są zawsze obwarowane tysiącem „ale”.

Rzecz w tym, że problem „niskiej emisji”, bo tak został on nazwany, powinien być eliminowany nie metodami policyjnymi, ale wysoką świadomością ekologiczną społeczeństwa. Gdyby wiedza o szkodliwości dzikiego palenia odpadami w domowych kotłach była powszechna, może nigdy nie musielibyśmy z tym problemem borykać się w takiej skali jak obecnie.

Zasoby polskiego Internetu i polskie programy edukacyjne oferują potężną ilość informacji o „niskiej emisji” i jej szkodliwości. Daleko nie szukać – prowadzony przez Abrys, wydawcę „Przeglądu Komunalnego”, serwis „Misja-emisja” ogłasza wprost: „W raporcie Europejskiej Agencji Środowiska „Air quality in Europe – 2012 report” podano, że 21% ludności miast europejskich w 2010 r. było narażonych na nadmierne stężenia pyłu zawieszonego PM10, który jest jednym z najważniejszych zanieczyszczeń pod względem szkodliwości dla zdrowia ludzkiego, występujących w powietrzu. Z raportu wynika również, że liczba osób narażonych na nadmierne stężenie pyłu PM2,5, a także benzo(a)pirenu (BaP), sięgała aż do 30% ludności miast europejskich.

Niska emisja, w czasie której są emitowane takie zanieczyszczenia jak: wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA), dioksyny, furany oraz metale ciężkie: rtęć, kadm, ołów, a także tlenki siarki i azotu, jest odpowiedzialna za choroby układu oddechowego i krążenia, uszkodzenia wątroby, alergie, a w efekcie za wzrost śmiertelności ludności na terenach o wysokich wskaźnikach emisji tych substancji”.

Kto komu szkodzi?

Najbardziej zagrożeni są najmniejsi i najstarsi – to oni są zazwyczaj najbardziej podatni na zachorowalność powodowaną takimi zanieczyszczeniami, choć nie są jedyni. Związki te szkodzą praktycznie wszystkim, bez względu na wiek, tym bardziej że wiele z nich pod wpływem warunków atmosferycznych łączy się ze sobą, tworząc bardzo niebezpieczne miksy chemiczne. Na skutek tego mamy zarówno „lekkie” przypadki zapalenia oskrzeli, kaszlu czy kataru, jak i poważne przypadki zapalenia płuc, zachorowań na astmę, chorób układu krążenia, wątroby i innych…

O szkodliwości „niskiej emisji” stanowią nie tylko niebezpieczne związki chemiczne zawarte w wyziewach, ale też jej „lokalny” charakter. Zanieczyszczenia pyłowe i gazowe emitowane przez niskie kominy (stąd nazwa) – zazwyczaj w kotłowniach przydomowych lub w kompleksach budownictwa komunalnego – koncentrują się blisko emitorów, powodując poważne skażenia w bliskim sąsiedztwie. W przeciwieństwie do emisji z wysokich kominów, które częstokroć jest rozwiewana na dalekie odległości, zanieczyszczenia z „niskiej emisji” często kumulują się lokalnie. Żaden z tych niskich emitorów nie posiada stosownych zabezpieczeń – stają się one poważnym źródłem skażenia powietrza w miastach. Sine i duszące dymy snują się po ulicach miast, wśród domów jednorodzinnych i przy szkołach – kto przejeżdża przez polskie miasta w tym okresie, doskonale wie, o czym myślę. I nie jest to problem tylko „miast smogowych”, takich jak Kraków czy Zakopane, ale każdego polskiego miasta.

Mam jednak wrażenie, że ta wiedza, bardzo ważna i poważna, jest, niestety, dostępna tylko dla specjalistów ochrony środowiska, a nie ma przełożenia na społeczeństwo. Pamiętam doskonale konsultacje dotyczące budowy spalarni odpadów w Poznaniu, kiedy przeciwko instalacji – jako niebezpiecznej, potencjalnie zagrażającej zdrowiu i bezpieczeństwu ludzi – protestowali ci, którzy bezkarnie palą śmieci w domach. Owszem, pojawiały się argumenty o dioksynach i furanach, ale odnosiły się do budowanej spalarni. Gdy próbowałem zaś udowodnić, że jeśli cokolwiek jest tu szkodliwe, to ich głupie zwyczaje, zapadało kłopotliwe milczenie.

Oczywiście, tam gdzie są próby uświadamiania ludzi w tym zakresie, pojawiają się „argumenty”, że to wina nowych przepisów w „ustawie odpadowej”, cokolwiek to znaczy; że śmieci to najtańszy opał (wobec drogiego węgla i jeszcze droższego oleju i gazu), ale czy to powinno być wytłumaczeniem dla procederu jawnego szkodzenia ludziom przez ludzi?

Potrzeba odwagi

Wielokrotnie powtarzam, że w ochronie środowiska problemem nie jest brak prawa, bo takie – lepsze lub gorsze – mamy i możemy je skutecznie stosować, wystarczy je konsekwentnie egzekwować; problemem nie jest brak rozwiązań technicznych, bo obecnie na rynku mamy szeroki wybór rozwiązań technologicznych w tym zakresie; problemem nie jest też brak pieniędzy, bo mamy możliwość korzystania ze środków Narodowego oraz wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki i wodnej oraz licznych programów i funduszy europejskich (nie tylko unijnych). Problemem jest brak decyzji. Nie inaczej jest w przypadku „niskiej emisji”. To właśnie brak decyzji lokalnych decydentów powoduje, że ludzie właściwie bezkarnie trują i siebie, i innych.

Nawet gdyby na początku jedyną decyzją miało być wdrożenie programu powszechnej edukacji społeczności lokalnych w zakresie szkodliwości palenia w piecach domowych, byłby to dobry początek dłuższej drogi, która byłaby impulsem dla innych do działania. Dzieci zaczęłyby nękać rodziców i prosić, by przestali palić śmieciami w domu, potem pojawiłaby się oddolna inicjatywa zmuszająca radnych do ogłoszenia programu eliminowania tego procederu z gminy, następnie pojawiłby się ruch w stronę pozyskania pieniędzy na jego sfinansowanie. I tak dalej… Brzmi naiwnie? Niekoniecznie, zważywszy na to, że są gminy, które taką drogą zaczęły podążać kilka lat temu.

Krzysztof Mączkowski
Agencja Informacji i Ochrony Środowiska

"Przegląd Komunalny" 11/2014

Tagi:

Udostępnij ten artykuł:

Reklama

AD2 ZM Zieleń na terenach zabytkowych [08.01-31.01.25]

Komentarze (0)

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu. Bądź pierwszą osobą, która to zrobi.
Reklama

AD2 ZM Zieleń na terenach zabytkowych [08.01-31.01.25]

Dodaj komentarz

Możliwość komentowania dostępna jest tylko po zalogowaniu. Załóż konto lub zaloguj się aby móc pisać komentarze lub oceniać komentarze innych.

Te artykuły mogą Cię zainteresować

Przejdź do
css.php
Copyright © 2025