Przed końcem roku Ministerstwo Środowiska wprowadziło nowelizację rozporządzenia regulującego obowiązek podziału odpadów na pięć frakcji. Decyzja spotkała się z ostrym sprzeciwem władz Warszawy.
– Skoro obowiązek segregacji na pięć frakcji nie był tak istotny do wdrożenia, to dlaczego minister nie zmienił rozporządzenia wcześniej, tylko dopiero teraz, pod koniec 2018 roku? – pyta Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy. I wskazuje, że samorządy apelowały o wydłużenie okresu przejściowego od 2016 roku. Olszewski jest także zaskoczony faktem, że choć Ministerstwo znało termin otwarcia przetargu na odbiór odpadów w Warszawie, to zadecydowało o przesunięciu wprowadzenia pięciofrakcyjnego systemu o rok.
– Czy to przypadek, że minister publikuje projekt rozporządzenia właśnie tego samego dnia wieczorem? Robi to bez konsultacji z samorządami, a innym resortom dając 24 godziny na zgłoszenie uwag w tak ważnej dla wszystkich sprawie – powiedział Olszewski.
Władze Warszawy twierdzą, że nowelizacja, na którą stolica się “nie załapała”, będzie się wiązać z kosztami, których można było uniknąć. Miasto oszacowało, że wprowadzenie nowego systemu zbiórki będzie kosztować mieszkańców od 150 do 200 mln zł.
Głos zabrało Ministerstwo Środowiska, wyjaśniając, że “nowelizacja rozporządzenia, która przesuwa termin wdrożenia nowego systemu segregacji na 1 stycznia 2020 r. ma pomóc tym samorządom, które jeszcze nie wprowadziły systemu selektywnej zbiórki odpadów, tak aby proces ten nie powodował wzrostu kosztów dla mieszkańców”.
Resort przypomina również, że w samej Warszawie Rada Miasta podjęła uchwałę o zmianie systemu segregacji już w lutym 2018 roku. Stolica miała więc 10 miesięcy na przygotowanie się do przetargu, wybranie usługodawców, którzy będą odbierać śmieci, przygotowanie pojemników na odpady i skutecznej kampanii informacyjnej dla mieszkańców.
Ministerstwo zwraca uwagę, że władze Warszawy rozpoczęły kampanię informacyjną dopiero w połowie grudnia ubiegłego roku, a oferty w przetargu na odbiór odpadów zostały otwarte dopiero 20 grudnia.
– Jeśli jakiekolwiek „dodatkowe koszty” wynikają z pospiesznego procedowania postępowania przetargowego, to jest to tylko i wyłącznie wina władz miasta, które działają w sposób opieszały. Przerzucanie winy na Ministra Środowiska za tę sytuację jest w tym wypadku nieuzasadnione – odpowiada resort.
W komunikacie czytamy również, że “Minister Środowiska wychodzi naprzeciw tym gminom, które nie zdążyły się odpowiednio przygotować. System wprowadzany w sposób nagły może nieść ryzyko przerzucania na mieszkańców kosztów źle zaplanowanych działań. MŚ zachęca do jak najszybszego, ale właściwie przygotowanego, wdrożenia systemu selektywnej zbiórki odpadów. Odpowiednio zaplanowany system powinien przynosić gminie zysk ze sprzedaży dobrej jakości surowców do recyklingu”.
Ministerstwo zwraca również uwagę, że “nowelizacja nie dotyczy gmin, które już wdrożyły system lub tych, które do wdrożenia są właściwie przygotowane”, które “nie muszą, a nawet nie powinny korzystać z możliwości jaką daje ta nowelizacja”.
Ponadto – jak czytamy na stronie MŚ – projekt nowelizacji nie wydłuża okresu przejściowego na realizację umów zawartych przez gminy przed 01.07.2017, który został określony na 30.06.2021 r.
Źródło: Ministerstwo Środowiska
zbj56
Komentarz #15396 dodany 2019-01-07 12:12:44
Nie da się, nawet !!!!to nie jest logiczne zwiększając ilość odbioru poszczególnych frakcji i ma być taniej lub tak samo , czyli co ? koszt pracy chociażby 5 szt śmieciarek jest mniejszy, albo taki sam jak 3????? chyba że to taki fenomen w wydaniu polskim, lub ogarnęła mnie zupełna ciemnota.