Po siedmiu miesiącach kłótni i lobbingu już wiadomo, jak zostaną w Polsce podzielone zezwolenia na emisję CO2. – Ostateczna jest ta wersja rozporządzenia, która powstała 16 maja w Ministerstwie Środowiska – zapowiedział premier Donald Tusk w środę w redakcji "Gazety". Zgodnie z rozporządzeniem elektrownie dostaną zezwolenia na emisję 110 mln ton CO2 rocznie. Hutnictwo – nieco ponad 11 mln ton, cementownie – 10,8 mln, rafinerie – 8 mln, chemia – 4,9 mln. Pozostałe branże – od 2,9 do 0,7 mln ton. W rezerwie na nowe instalacje pozostanie nieco ponad 7,4 mln ton.
Rada Ministrów wciąż formalnie nie zaakceptowała rozporządzenia, ponieważ rząd czeka na projekt ustawy, która zapobiegnie spekulacji zezwoleniami. Jednak mimo gotowego rozporządzenia problemy wcale się nie kończą. Już pojawiły się ostrzeżenia, że ma ono tyle wad prawnych, że bez kłopotu może zostać obalone przed sądem. Przede wszystkim w pracach nie uwzględniono przepisów prawa unijnego: rząd nie dopilnował konsultacji społecznych, nie ma akceptacji Brukseli oraz rzekomo dyskryminowano firmy.
Wady ułatwiają firmom wystąpienie na drogę sądową, choć dziś żadna nie chce tego oficjalnie potwierdzić. Ale nie ukrywają, że proponowane limity są za małe. – Przez to możemy nie osiągnąć zaplanowanego poziomu produkcji – powiedział nam Andrzej Krzyształowski, rzecznik koncernu ArcelorMittal.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Komentarze (0)