W 2007 r. w miasteczku Lanare w Dolinie Centralnej w Kalifornii otwarto stację uzdatniania wody, która usuwała wysoki poziom arsenu z wody pitnej. Ale zaledwie kilka miesięcy później miasto zostało zmuszone do zamknięcia jej, ponieważ zabrakło mu pieniędzy na jej obsługę i utrzymanie.
W 2018 r. woda z kranu w Lanare wciąż jest zanieczyszczona – podobnie jak woda docierająca do ok. miliona innych Kalifornijczyków. Powszechną problemem jest trudny dostęp biednych społeczności do finansowania rządowego dla systemów uzdatniania wody, pisze “The New York Times”.
Teraz w Kalifornii rozwiązanie jest w zasięgu ręki. Ustawodawcy będą głosować w tym miesiącu ustanowienie takiego systemu finansowania, który ma zapewnić wszystkim mieszkańcom stanu dostęp do bezpiecznej i przystępnej cenowo wody pitnej. Może to być model dla innych stanów.
Medialne zainteresowanie jakością wody pitnej w USA rozpoczęło się w 2015 r., kiedy rozpoczął się “Kryzys wodny” w mieście Flint w stanie Michigan. Miasto było zaopatrywane w wodę, w której znajdowały się w dużych ilościach związki ołowiu. Jego przekroczenia wykryto w krwi dzieci, skażoną wodę piło około 40 proc. mieszkańców. Sytuacja taka trwała przez kilkanaście miesięcy, a mieszkańcy nie byli o niej właściwie informowani. Dopiero przed kilkoma dniami o zaniedbania oskarżono ciągle sprawującego swój urząd dyrektora wydziału zdrowia w Michigan.
Rozmaite badania pokazują, że od kilku aż do kilkudziesięciu mln osób w USA korzysta z wody pitnej niespełniającej zapisanych w prawie standardów zdrowotnych. Dotyczy to zwłaszcza ubogich społeczności, niewielkich osad, które często powstały w okresie boomu gospodarczego, a ich infrastruktura nie była modernizowana od dziesiątek lat. W Kalifornii zanieczyszczenie wody pitnej najczęściej dotyka małych społeczności o niskich dochodach, w szczególności latynoskich osad rolniczych, które nie skorzystały z ogromnego wzrostu gospodarczego w Zatoce San Francisco i innych ośrodkach miejskich.
Woda prawem człowieka
W 2012 r. Kalifornia stała się pierwszym i jedynym amerykańskim stanem, który przyjął akt prawny – ustawę gwarantującą “bezpieczną, czystą, tanią i dostępną wodę nadającą się do spożycia przez ludzi, gotowania i celów sanitarnych” jako podstawowe prawo człowieka. Jednak jeszcze obecnie, ponad pięć lat później, setki mieszkańców Kalifornii nie mają dostępu do bezpiecznej wody pitnej w swoich domach, szkołach, parkach i firmach. Niektóre rodziny wydają nawet do 10 proc. miesięcznych dochodów na czystą wodę, bowiem kupują ją w butelkach. Jednocześnie liderzy lokalnych zarządów wodnych są sfrustrowani tym, że ich przedsiębiorstwa nie kwalifikują się do rządowych dotacji i pożyczek, pisze “The New York Times”.
Teraz, po ponad dekadzie intensywnych działań aktywistów środowiskowych, negocjacji i badań, pojawił się plan, który zyskał poparcie nie tylko ekologów i obrońców zdrowia publicznego, ale także liderów biznesu, rolnictwa, wielu samorządów lokalnych i dostawców wody.
95 centów solidarności
Chodzi o stworzenie bezpiecznego i przystępnego cenowo funduszu wody pitnej, finansowanego z opłat naliczonych od producentów mleka i producentów nawozów oraz dobrowolnych składek w wysokości 95 centów miesięcznie, doliczanych klientom do rachunków za wodę.
Dochody z opłat za usługi rolne byłyby ukierunkowane na usuwanie zanieczyszczeń azotanowych, które są powszechnym problemem na obszarach rolniczych. Środki pochodzące z dobrowolnych składek (byłyby pobierane od klientów, którzy nie odmówią takiego wsparcia), mają być skierowane do społeczności dotkniętych zanieczyszczeniem wody np. arsenem czy uranem. Łącznie oczekuje się, że z obu źródeł powinno się zebrać 100 mln dolarów rocznie.
Niedawne badanie wykazało, że prawie 70 proc. mieszkańców Kalifornii jest skłonnych zapłacić dodatkowego dolara miesięcznie w rachunku za wodę, aby zapewnić wszystkim bezpieczną wodę pitną. Teraz do legislatury kalifornijskiej należy uchwalenie prawa i przesłanie go gubernatorowi przed końcem sierpnia.
źródła: NY Times, The Guardian
Komentarze (0)